#URUcD

Za dzieciaka ciekawiła mnie technika – lubiłem konstruować własne wynalazki, zajmować się mechanizmami itp. Innym, nieco bardziej wstydliwym zainteresowaniem były... łaskotki. Nie wiem skąd mi się do wzięło, ale ciągnęło mnie do tego od małego. I swego czasu wpadłem na pomysł, jak połączyć obie te rzeczy.

Kiedy tylko nadarzała się okazja, tworzyłem maszyny do łaskotania, które następnie na sobie testowałem. I tak np. piórkową miotełkę przytwierdziłem do wentylatora i włączyłem, żeby się obracał. Przed tym postawiłem krzesło, w oparcie wsadziłem nogi i przywiązałem. I jak wentylator się obracał, to miotełka mnie łaskotała po stopach. Innym razem rozłożyłem tory od zabawkowego pociągu na podłodze w owal. Do lokomotywy przyczepiłem miotełkę, tak żeby była skierowana do środka okręgu z torów, a do pozostałych wagonów przyczepiłem pojedyncze, lżejsze piórka. W środek torów położyłem się goły ja. Jak włączyłem pociąg, to ta miotełka i piórka przejeżdżała mi po stopach i bokach ciała, generalnie wszędzie gdzie sięgały. A jedno większe to cały czas jeździło mi po wierzchu torsu.

Inny projekt: Miałem w pokoju taki hak na suficie, dawniej wisiał na nim kwiatek. I ja zaczepiłem o niego linkę, na jej końcu przyczepiłem miotełkę, tak nisko nad podłogą. A żeby się poruszała, skorzystałem z mechanizmu z zabawki (to były takie jakby obracające się widełki), który odpychał miotełkę, żeby się bujała. Gdy to włączyłem i położyłem się na podłodze, to piórka mnie smyrały po całym ciele, torsie, nogach itp. A w drugim układzie to się położyłem tak, żeby mi stopy łaskotało, bujając się na boki. Nawet się wtedy związałem taśmą (podpatrzyłem to kiedyś w jakiejś kreskówce i mi się to spodobało, tam było wykorzystane jako tortury, ale dla mnie to była wersja do zabawy). Wymyśliłem jeszcze sposób ze zdalnie sterowanym samochodzikiem. Do kół samochodu przyczepiłem piórka. Samochód ustawiłem przed moimi stopami, tak żeby mu się koła obracały w powietrzu. Sam przywiązałem się w miarę możliwości do złożonej deski do prasowania. No i po włączeniu autko mnie samo łaskotało. No i jeszcze raz przygotowałem sobie zawczasu liny przyczepione do deski, tak że jak się w nie wsunąłem, to byłem całkiem unieruchomiony i się musiałem nieźle nagimnastykować, żeby się wydostać. A żeby mnie samo łaskotało, to znowu wykorzystałem widełki z poprzednich eksperymentów. Jak się obracały, to popychały drążek prędkości, dzięki czemu samochodzik jechał z różną prędkością, a ja miałem łaskotki ze zmienną intensywnością.

Tak że tak wyglądały moje niecodzienne zabawy. Do tej pory cieszę się, że nikt mnie na tym nie nakrył. Aczkolwiek pasję do techniki rozwijam do dzisiaj, a jeśli chodzi o zainteresowanie łaskotkami... Cóż, to też nie minęło, ale to już temat na inną historię :D
WrozkaSmierci Odpowiedz

Było.

bazienka Odpowiedz

zrzynka z #WQabl

Dodaj anonimowe wyznanie