Moja prababcia (którą udało mi się poznać i spędzić z nią miłe dzieciństwo) hodowała kiedyś gęsi. W małym mieście, szczególnie na obrzeżach, nie było to niczym dziwnym w tamtych czasach. Jedna z tych gęsi tak sobie babcię ukochała, że chodziła za nią wszędzie. I mówiąc wszędzie mam to naprawdę na myśli. Babcia pracowała wtedy jako krawcowa w zakładzie oddalonym o jakiś kilometr, chodziła więc piechotą. Gęś dreptała ochoczo za nią, a osiem godzin spędzała pasąc się na pobliskiej łące, zaraz obok zakładu. Po południu jak gdyby nigdy nic wracała z babcią do domu. I tak dzień w dzień.
Nie tylko psy mogą być przyjaciółmi ;)
PS Gęś nie została zjedzona w rosole jak jej koleżanki, ale dożyła sędziwego wieku i umarła śmiercią naturalną.
Dodaj anonimowe wyznanie
Uknuła sobie to by nie wylądować w zupie. :p
U mojej babci były dwie kury , które również chodziły za babcia i nie chciały jej opuszczać.
Jedna dozyla 14 lat (umarła na moich rękach:c)
A druga później zaczęła babcię dziobac, gonić ludzi po podwórku, aż w końcu narazila się psu i dalej nie muszę opowiadać (dodam tylko że była to jedyna ofiara tego psa)
U mojej babci na wsi była taka kura i raz nawet pogoniła kota, który prychał na babcię :D
Moja mama, jak była dzieckiem, zaprzyjaźniła się z nie do końca sprawną, odrzuconą przez resztę, gąską. W zamian za troskę, gąsior (jedyny, który akceptował gąskę) chodził za nimi dwiema krok w krok i w podzięce zrzucał mojej mamie jabłka z jabłonki, bo ona była za mała, a on miał więcej siły. Potem, jak mama była większa, musiała śpiewać krowie, bo inaczej ta na nią muczała i nie chciała jeść.
Jakbym słyszała historię mojej babci . Ona też miała kaczora który łapał ją za koniec spódnicy i tak chodzili razem ♡
Na wsi niedaleko jest sklep, którego właścicielka wozi ze sobą gęś samochodem
Mój wujek miał takiego kaczora ;)
Mój tata miał podobnie. Pewego razu zachciało mu się hodować kury.. Z kilku kurczaczków przetrwał tylko jeden, tata tak się przejął, że sam zaczął go karmić, nosił go w kieszeni koszuli... kurczaczek przez prawie dwa tygodnie troszkę urôsł, usamodzielnił się, ale zawsze towarzyszył tacie i na podwórku nie odstępował go na krok. Pewnego dnia po powrocie ze szkoły zapytałam mamy:
- i jak tam kurczak?
- nie pytaj...
( ja zdziwiona)- co jest?
- no daj spokoj, ojciec go skosił... teraz jest załamany...
😞
U mnie gęsi wcale nie są przyjazne 😔(przynajmniej dla mnie)
Urocza gęś :)
A może myślała, że to jej mama😮
Moja babcia kiedyś hodowała zwierzęta, świnki wszędzie za nią chodziły :D