Gdy miałam może 6 lat, miałam skryte marzenie. Nigdy nikomu o nim nie mówiłam, ale w głowie miałam nie tylko plan jak je zrealizować, ale również co będzie potem. Otóż jako dziecko marzyłam żeby... Mieć raka i umrzeć. Tak, dobrze czytacie. To było moje najskrytsze marzenie. I nie, nie miałam dziecięcej depresji ani niczego w tym stylu, po prostu naoglądałam się filmów, gdzie były osoby chore na raka. Zawsze dostawały dużo prezentów, nie musiały chodzić do szkoły (a wówczas zerówka była dla mnie złem wcielonym), wszyscy byli dla nich mili i mieli fajne, ogolone głowy. Tyle z tego rozumiałam. Poza tym wiedziałam co to śmierć, że idzie się wtedy do nieba, że tam jest "Bozia" i jest fajnie, bo wszystko się ma, robi się co chce i cała rodzina w końcu się tam znajdzie, a jak się za kimś tęskni, to można na niego z góry patrzeć. Dla mnie to było idealne.
Ubzdurałam sobie, że każdy łysy jest chory na raka, więc jak tylko był ktoś taki w pobliżu, ja znajdowałam sposób żeby chociaż go dotknąć, by mieć szansę na zarażenie. Pamiętam, że wycięłam nawet obrazek raka z książki i nosiłam go cały czas przy sobie, by móc udawać, że tego raka mam.
Pewnie gdybym powiedziała o tym komuś to uświadomiłby mnie czym naprawdę jest rak. Ale nikomu nie powiedziałam, więc przez jakieś 2 lata marzyłam o nim ciągle. Potem jednak doszłam do wniosku, że jak umrę, to nie będzie w niebie mojego ukochanego psa, bo babcia mi powiedziała, że zwierzęta mają osobne niebo. Wtedy zmodyfikowałam marzenie. Nie chciałam mieć raka, ja chciałam nim być, żeby znaleźć się z moim psiakiem w zwierzęcym niebie.
Do tej pory nie wiem co ja miałam w głowie.
Dodaj anonimowe wyznanie
Myślałam, ze zakończysz to tak; aktualnie mam raka
Za dużo anonimowych ;(
O, ja też.
Jeszcze ma czas
Ja kiedyś chciałem być w komorze gazowej...
Nie, nie umrzeć tam. Pozwiedzać tylko :v
Proponuję wizytę na terenie Majdanka (obóz koncentracyjny w Lublinie) lub wyprawę do Oświęcimia. Miejsca tragiczne, ale przywracają człowieka do pionu...
U mnie w gimnazjum 3 klasom robią co rok wycieczkę do Oświęcimia
PIESEGLESZEG to zazdroszczę.Chciałabym pojechać na wycieczkę klasową do jakiegoś otoczonego historią miejsca a nie jak co roku jedziemy do kina a potem do maka na jedzenie.Eh 😀
Do TAKICH miejsc co roku powinno sie jeździć, żeby PAMIĘTAĆ (wiem, co roku nierealne, ale jednak, raz w życiu to za mało...)
Ja w listopadzie byłam w Oświęcimiu. Wspomnienia niezapomniane. Jak zwiedza sie całe te budynki, widzi włosy, mnóstwo włosów ludzi. Warkocze, piękne długie. Buty I walizki. Ubrania. Łzy napływają do oczu. W dodatku mnóstwo zdjęć. Wychudzone dzieci, kobiety. I przewodnik który opowiada niezwykłą historię, jak z jakiegoś filmu. Ale nie, to się działo napRawdę. Wychodząc stamtąd humor już tak nie dopisuje. Nie wiem czy to ja jestem tak słaba, ale nie mogłam sie otrząsnąć, byłam w ogromnym szoku tego co zobaczyłam i czego się dowiedziałam. Wiadomo na filmach widziało się to 363568 razy. Ale iść i posłuchać, zobaczyc to na własne oczy to jest szok.
A ja bym chyba nie dała rady zwiedzić czegoś, co ma tak straszną historię. Niedawno byłam w Muzeum Powstania Warszawskiego i ledwo to wytrzymałam psychicznie, a co dopiero coś takiego...
Podziwiam ludzi którzy odwiedzają takie miejsca, ale nie jest to dla wszystkich.
Ja bym chciała zwiedzić takie miejsce. Szkoda, że u mnie w szkole nie ma takich wycieczek :(
Byłam w Oświęcimiu i nic mnie nie poruszyło. Może jedynie sterta włosów, ale oprócz tego kompletnie nic nie czułam. Nawet zastanawiałam się, czy ze mną wszystko ok. Niektóre osoby płakały, inne miały szok wymalowany na twarzach, a ja? Słuchałam jedynie ciekawej opowieści i oglądałam ważne dla historii Polski przedmioty i miejsca.
Ja byłam w klasie maturalnej w Oświecimiu. To było w listopadzie, już było zimno, kurtki jesienne itd, a jak byliśmy na miejscu to było tak ciepło jakby wiosna była.
@TDG można wiedzieć od czego jest ten skrót?
Zgaduje, że po prostu marzyłaś by być w centrum uwagi. Niestety zobaczyłaś za dużo filmów o takiej tematyce, przed co ułożyłaś sobie w głowie, że rak=zainteresowanie innych.
Nie martw się, dzieci marzą o naprawdę dziwnych rzeczach 😉
Ja jak byłam w podstawówce to chciałam być ślepa, by być jak Toph z Avatar: Legenda Aanga i trzymało mnie to przez chyba 2 lata. Z tym, że ja tylko siedziałam bliżej telewizora,albo do późna czytałam książki :p
Ja kiedyś chciałam zostać sierotą i żebrać na ulicy... Nie wiem co ja w tym fajnego widziałam o.O
Ja w dzieciństwie chciałam mieć zły wzrok, żeby nosić okulary teraz nie chcę ale muszę :o
Zastanawiam się, jakiego konkretnie raka wycięłaś z książki xD
Ja chciałam umrzeć tak w wieku 25 lat, żeby w niebie być zawsze piękną i młodą :)
Ja zawsze marzyłam, żeby jeździć na wózku inwalidzkim. :))
Też tak chciałem mieć! W wieku 12-13 lat chodziłem na długie spacery i wyobrażałem sobie jak to wszyscy dowiadują się o mojej chorobie i o guzku w dolnej części nosogardła, który faktycznie już wtedy istniał . Zgadnijcie czym ten guzek był XD