#YZPDy

Na pierwszym roku studiów zaczęłam dorabiać sobie jako kelnerka, pracowałam głównie w piątki i soboty do godziny 1 w nocy. Nie miałam o tej porze już autobusu, ale zazwyczaj odbierał mnie brat wracający od dziewczyny. Tego dnia jednak pojechali gdzieś na imprezę, a ja miałam wrócić taksówką. A ja jak to głupia, biedna studentka stwierdziłam, że wolę sobie przejść pieszo.
Droga do domu prowadziła przez pewną ulice. Pod jednym blokiem stali dresiarze i pili piwo, zaczęły się gwizdy, ja przyśpieszyłam. Po czym po jakichś 100 m, nie wiadomo skąd wyskoczył na mnie jakiś koleś z nożem i każe mi oddać telefon i portfel albo mi "ładną bliznę" zrobi. Ja przestraszona już chciałam mu je oddać, a tu nagle łup, koleś ląduje na ścianie i zaraz jeden "dresiarz" daje mu kopa, nożownik natychmiast się zerwał, ale złapał go drugi "dres" i mówi "Na tej ulicy tylko my możemy panienki zaczepiać", napastnik dostał jeszcze w twarz, po czym uciekł. I tak stoimy, ja okrążona przez trzech łysych kolesi w dresach myśląc, że teraz to mnie jeszcze zgwałcą i zabiją. Zaczęłam ryczeć jak głupia, po czym jeden chłopak mnie objął i pyta gdzie mieszkam, to mnie odprowadzą.

Od tego dnia nie oceniam ludzi po wyglądzie. Okazało się, że jeden z "dresów" ma na imię Bartek i studiuje na moim wydziale, nawet mnie kojarzy ze wspólnych zajęć. Zostałam przez nich bezpiecznie odprowadzona przed same drzwi i oddana w ręce rodziców jak małe dziecko.
czteryporyiseler Odpowiedz

I żyli długo i na zasiłku.

PinkRoom

Aż zaplułam ekran ze śmiechu. 😂

Dodaj anonimowe wyznanie