#YZPDy
Droga do domu prowadziła przez pewną ulice. Pod jednym blokiem stali dresiarze i pili piwo, zaczęły się gwizdy, ja przyśpieszyłam. Po czym po jakichś 100 m, nie wiadomo skąd wyskoczył na mnie jakiś koleś z nożem i każe mi oddać telefon i portfel albo mi "ładną bliznę" zrobi. Ja przestraszona już chciałam mu je oddać, a tu nagle łup, koleś ląduje na ścianie i zaraz jeden "dresiarz" daje mu kopa, nożownik natychmiast się zerwał, ale złapał go drugi "dres" i mówi "Na tej ulicy tylko my możemy panienki zaczepiać", napastnik dostał jeszcze w twarz, po czym uciekł. I tak stoimy, ja okrążona przez trzech łysych kolesi w dresach myśląc, że teraz to mnie jeszcze zgwałcą i zabiją. Zaczęłam ryczeć jak głupia, po czym jeden chłopak mnie objął i pyta gdzie mieszkam, to mnie odprowadzą.
Od tego dnia nie oceniam ludzi po wyglądzie. Okazało się, że jeden z "dresów" ma na imię Bartek i studiuje na moim wydziale, nawet mnie kojarzy ze wspólnych zajęć. Zostałam przez nich bezpiecznie odprowadzona przed same drzwi i oddana w ręce rodziców jak małe dziecko.
I żyli długo i na zasiłku.
Aż zaplułam ekran ze śmiechu. 😂