#ZE7Xx
To co się dzieje na rynku pracy w moim mieście przekracza najśmielsze fantazje ludzi piszących pasty na wykopie. Na tym etapie jestem tak sfrustrowany, że po prostu muszę gdzieś wylać moje żale. Przytoczę kilka przykładów.
Zacznę oczywiście od faktu, że znaczna większość ludzi wystawiających ogłoszenia nie odbiera telefonów, nie odpowiada na e-maile i nie odpisuje na wiadomości. Nie rozumiem zupełnie, jak człowiek piszący "szukam pracownika PILNE" może kompletnie olewać wszelkie moje próby skontaktowania się z nim. Na 70 wysłanych CV odpowiedziało mi 8 osób, na 20 wykonanych telefonów odebrały lub oddzwoniły trzy.
Rozmowy kwalifikacyjne... to, co tygryski lubią najbardziej. Kilka moich ulubionych:
Pewien bar pilnie potrzebował kelnera. Rozmowa trwała około ośmiu minut, podczas których zdążyłem się odezwać może dwa razy. Pani Basia zdążyła mi za to zasugerować, że jestem zagrożeniem dla luźnej atmosfery panującej wśród pracowników. Następnie zaproponowano mi pracę w pizzerii znajomego i obiecano, że "zadzwonimy do ciebie jeszcze dzisiaj".
Rozmowa o pracę na laser tagu. 40 minut pytań w stylu "czym się interesujesz?", "dlaczego chcesz pracować właśnie u nas?", "co jest twoim największym osiągnięciem życiowym?"; do tego rozwiązanie testu osobowości, przedyskutowanie go oraz sprawdzenie mojego angielskiego. Po tych 40 minutach dowiedziałem się, że staram się o najniższą krajową i pracę maksymalnie 30h w tygodniu. Oczywiście potem wybrano innego kandydata, bo nie mam statusu studenta.
Rozmowa o pracę w pubie, gdzie musiałem czekać na właściciela półtorej godziny. Tak, półtorej godziny odwlekał spotkanie ze mną, bo był "zajęty" (godzina spotkania została ustalona dzień wcześniej). Gdy łaskawie znalazł czas, dowiedziałem się od niego, że pierwszych 25h pracy to szkolenie i nie dostanę za nie żadnych pieniędzy.
Rozmowa o pracę w obrzydliwie zagrzybionym przedwojennym budynku, gdzie zostałem opieprzony za brak garnituru, ponieważ się "źle prezentuję".
Rozmowa o "pracę z elastycznym grafikiem, nawet dla studentów dziennych", której elastyczność polega na tym, że pracujesz w wybrane dni od 9 do 21, kategoryczny brak możliwości przyjścia na pół dyżuru. Drodzy studenci dzienni, świetna oferta, prawda?
Rozmowa o pracę w monopolowym, gdzie przez 25 minut ustaliłem z właścicielem wszystkie warunki i byłem bardzo optymistycznie nastawiony. Następnego dnia zadzwoniłem z pytaniem, kiedy mam przyjść na dzień próbny; odebrał jego brat, który powiedział, że nie zgadza się na moje ustalenia, bo jest drugim właścicielem i jemu to się nie podoba i zatrudni kogoś innego.
Oraz wisienka na torcie: jak w końcu znalazłem zatrudnienie w firmie ochroniarskiej, okazało się po dwóch tygodniach, że byłem tylko na zastępstwo i na tym skończyła się nasza współpraca.
Jestem bezsilny.
Pamiętam jak kiedyś ziomek od rekrutacji opieprzył mnie za "pogniecione CV". W praktyce był to lekko zagięty róg - ot, w teczce się przesunęło i nie zauważyłam. Rozmowa była w jakiejś kanciapie, gdzie sprzedawali żarówki i jakieś żelastwo - ogólnie syf i burdel :D
łączę się w bólu:
1. Zasugerowano mi, że nie nadaję się do pracy w firmie, ponieważ od razu po studiach (dwa lata temu) nie zaczęłam pracy w zawodzie (a nie zaczęłam bo od razu wymagano ode mnie min. 100 lat doświadczenia), a zadowoliłam się tym, co było (znalazłam jedno jedyne miejsce, gdzie zaoferowano mi więcej niż najniższą krajową na start)
2. Kierownik regionalna firmy stwierdziła, że na pewno jest ze mną coś nie tak, skoro przez 2 lata nie dostałam awansu w poprzednim miejscu pracy (a właśnie z tego powodu się stamtąd zwolniłam. Obiecywano mi wyższe stanowisko, zmieniła się kierowniczka, wzięła mnie na bok i powiedziała, że zamierza na to miejsce zatrudnić swoją bezrobotną przyjaciółkę, dodając że "ja się nie muszę nikomu tłumaczyć z podejmowanych przeze mnie decyzji")
3. Przedstawiciel firmy na pytanie o możliwości rozwoju na dalszym etapie pracy, odpowiedział "mamy wiele możliwości awansów W POZIOMIE"
4. Zainteresowana ofertą pracy na umowę o pracę (tylko takie mnie interesują) poszłam na rozmowę. Wszystko ładnie pięknie. Kobieta długo i ciekawie opowiadała o stanowisku, po czym dodała, że jest to umowa zlecenie.
Co będzie dalej, nie wiem. Chyba zacznę te wszystkie rozmowy nagrywać i sprzedawać mediom.
tak trochę off topic, awans w poziomie, jeśli jest to naprawdę duża firma oznacza zazwyczaj możliwość przejścia do innego(lepszego) działu na te samo stanowisko, ale z nowymi obowiązkami i za lepsze pieniądze. Jeśli jest to większe korpo, to nie jest to najgorsze rozwiązanie
niestety tu była mowa o przejściach na inne stanowiska ze zwiększoną listą obowiązków, ale za te same pieniądze ;-)
Szczerze nienawidzę tego, jak prowadzone są rozmowy kwalifikacyjne. Najgorsze są zawsze pytania o oczekiwania finansowe. Do jasnej cholery, to firma powinna przedstawić swoje warunki na danym stanowisku, a nie szukają tego, kto zadowoli się mniejszą stawką. Byłam kiedyś na rozmowie w firmie i po usłyszeniu tego pytania odpowiedziałam, że wolałabym, by to firma się określiła i zaproponowała stawkę, którą chce zapłacić pracownikowi. Usłyszałam od rekruterki, że ona to by chciała zatrudniać za darmo. Tak bezczelnej odpowiedzi się naprawdę nie spodziewałam, więc palnęłam tylko, że chodziło mi o UCZCIWĄ stawkę. Pracy, jasna sprawa, nie dostałam, ale nawet gdybym dostała, to bym odmówiła podpisania umowy po takiej rozmowie. Inny przykład: starałam się o pracę w innym mieście i placówka zgodziła się na moje warunki finansowe. Musiałam się natychmiast przeprowadzić, w ciągu tygodnia miałam już załatwione mieszkanie i przeniesione wszystkie rzeczy, a gdy przyszło do podpisywania umowy o pracę okazało się, że ta stawka, którą mi obiecali była razem z premią. Premią, której pracodawca nie ma obowiązku wypłacać. Długo tam nie zabawiłam. Okazało się, że oprócz przekrętów finansowych lubowali się również w mobbingu, więc po krótkim czasie zrobiłam aferę na całą placówkę, zwolniono przez to jednego kierownika i wróciłam do domu ;) Niczego nie żałuję. Chyba jedynie tego, że nie pociągnęłam tego dalej i wniosłam sprawy do sądu. W kolejnej firmie o wysokości wynagrodzenia dowiedziałam się dopiero pod koniec dnia próbnego i to tylko dlatego, że sama się o to upomniałam, bo nikt nie raczył w ogóle poruszać tego tematu. Pracodawcy zostawiają sobie tutaj ogromne pole do oszustw, a potencjalni pracownicy tylko tracą czas i pieniądze na ich durnych gierkach.
Na jakichś uczelnianych pogadankach na temat oczekiwań finansowych usłyszałam, że trzeba je sobie obliczyć na zasadzie średniej arytmetycznej z "ilości którą potrzebujesz, żeby mieć co jeść, czym się umyć i gdzie spać", "ilości która pozwoliłaby ci żyć na poziomie którego oczekujesz" i, co trudniejsze, "ilości zazwyczaj zarabianej na tym stanowisku", czyli powinno się kogoś podpytać ile zarabia. Te trzy kwoty dodajesz do siebie i dzielisz przez trzy - to twoje oczekiwania finansowe.
Chodzi nawet nie o to jaka kwota ci wyjdzie, ale że potrafisz wycenić swoją pracę. Normalny pracodawca może się zgodzić albo negocjować. Nienormalny i tak weźmie kogoś kto mu wyjdzie najtaniej.
Do jednej kwestii w twojej wypowiedzi nie mogę się zgodzić. Jak idziesz do mechanika, żeby naprawił ci samochód to tez oczekujesz, że on ci powie "to będzie kosztowało tyle i tyle". Mechanik poświęca ci swój czas, który sobie odpowiednio ceni i tak samo ty musisz wycenić swoją godzinę.
weź sobie przelicz ile Ci potrzeba na życie i podawaj tę kwotę na każdej rozmowie. Czynsz najmu (lub rata kredytu za mieszkanie) + rachunki + zdrowie + jedzenie + higiena + nowe skarpety + dojazd do pracy + coś na czarną godzinę = Twoje oczekiwania finansowe ;-)
Mój hit: " ma Pani za dobre wykształcenie na pracę u nas, dziękujemy ". Typowa praca biurowa. Super 👌
To jest powiedziane innymi słowami: "Przykro mi, ale nie stać nas na Panią"
I ja mam kilka doświadczeń:
1. "Oczywiście, że dni próbne bezpłatne. To pani powinna nam płacić, że panią szkolimy!"
2. "Dwa dni próbne bezpłatne ale jak panią zatrudnimy, to kolejne już płacimy" niesamowite kuwa XD
3. Pytam: "czy dni próbne są w ramach płatnego zatrudnienia?" odpowiedź: "no tu pani ryzykuje"
4. Kazano mi buty kupić do pracy. Za własne pieniądze. Odparłam, że nie mam pieniędzy.
5. Umowa o pracę dopiero jak się już wdrożę. Czyli kiedy? "Kiedy pani się wykaże"
6. Baba z jednego miejsca dzwoniła do mnie dwa razy tego samego dnia, minuta po minucie myśląc, że rozmawia z różnymi osobami. A to dlatego, że sama się ogłaszałam i wysyłałam cv do pracodawców z ogłoszeń. Pierwszy telefon był z chamskim tonem, bo dzwoniła do mnie jako do tej, która cv przesłała i ubiega się o pracę. Drugi telefon był miły, podlizywała się wręcz zapraszając mnie na spotkanie (w tym przypadku znajdując moje ogłoszenie). W obu przypadkach umówiłam się na konkretne godziny. Ale poszłam na tą, w której rozmowa telefoniczna była milsza. Po czym odrzuciłam propozycję :)
Sporo pracy za granicą. Tu, gdzie mieszkam pracodawca nie robi łaski, że cię zatrudni.
Czytając i słuchając o rynku pracy w Polsce, włos się jeży na głowie. Kiedyś było wyznanie o dziewczynie, która pracowała 12 godzin i miała 15 minut przerwy. W przeszłości pracowałam 12stki i miałam trzy 30sto minutowe przerwy (płatne).
Nie wiem jaki polski rynek pracy jest naprawdę, bo nie przepracowałam w Polsce ani jednego dnia, ale jeśli wierzyć tym wszystkim historiom to nie jest kolorowo :/
Przeważnie takcjest że im bardziej syfiasta robota tym rozmowa i idiotyczne, mające robić za ambinte pytania.
Tam miało być tym dłuższa rozmowa*
Trzy miesiace po osiemnastce.
Rozmowa kwalifikacyjna w Biedrze. Babka predstawia warunki umowy, ze trzeba robic to tamto i siamto tylko po to zeby ja koniec powiedziec mi ze mnie nie przyjma bo nie mam doświadczenia i nie umiem obslugiwac kasy.
Widzę, że nie tylko ja dostaje kurwicy szukając pracy. Co prawda mi na razie wystarczy ta najniższa krajowa bo jestem i tak w chujowej sytuacji ale i tak. Nie dostałam pracy pieryliard razy bo po paru dniach próbnych się okazywało że nie mam statusu studenta i jednak mnie nie zatrudnią.
Czasem już po prostu dopada mnie mega bezsilność, bo z utrzymaniem się mogę liczyć tylko na siebie... Coraz częściej myślę czy nie wyjechać znowu do Niemiec i może jednak nie wracać, bo nie mam do czego.
Polska taka przyjazna młodym ludziom CHCĄCYM pracować. Bo naprawdę, nie odstraszają mnie nawet warunki 8zl/h na zmianie 12h jeśli mam zarobić akurat na czynsz i jedzenie. No, ale nie mam statusu studenta :)))))?
Koleżanki historia z pracy:
Jest po ekonomi ale jej największe hobby to grafika. Super jej wychodzą wszelkie prace.
W każdym razie znalazła ogłoszenie, że jakaś firma projektowa szuka grafika na takie proste projekty (ulotki, wizytówki, plakaty itd.). Zadowolona wysłała CV. Odzew był szybko. Dwa dni później rozmowa. Ok. Byla umówiona na 12 ale była na 11:45. I tu się zaczyna... godz. 12:15 "niech pani jeszcze chwilke poczeka dobrze?" Żadnej kawy nawet nie zaproponowano, spytała o toalete pracownika - "pff nie mamy" a z oddali usłyszała, że jest beszczelna. Ok. Godz 12:30 jakaś pani wyszla z kartkami i telefonwm, chodziła po korytarzu i do telefonu dyktowala informacje zawarte w CV. Również z komentarzami typu "phiii ekonomia Boże czemu ktoś taki do nas wysłał cv...... no juz przyszla to musze pogadac..." ok. Chwilę po tej akcji przyszły 3 osoby. Jedna konkretnie zadajaca pytania i prowadzaca rekrutację a dwie pozostale wytykaly na jej cv rzeczy i oczywiście "ha ha hi hi pacz na to hihiihihi".
Na sam koniec stwierdzili, że marnuje ich czas. A gdy spytała czemu nie czytają CV zanim kogoś zaproszą na rozmowę i kto tu komu marnuje czas została natychmiast wypchnieta i wyproszona z firmy.
Tak, że ten...
Ps. O jej projekty, rysunki nawet nie pytali..