#ZmcDV

Będąc w młodszych klasach podstawówki, chodziłam na obiady na stołówkę. Jadałam praktycznie wszystko oprócz jajka sadzonego, ale zwykle prosiłam wtedy o dokładkę zupy i z reguły nikt nie robił z tego problemu.
Pewnego roku doszła świetliczanka "z powołaniem", która niekiedy chciała aż nadto pilnować porządku i kontrolowała, czy dzieci nie oddają pełnych talerzy. Pech chciał, że raz udało jej się trafić na konfrontację mnie i owej nieszczęsnej potrawy.

Na swojej dopasowanej małej czarnej miała nie tylko jajko sadzone, ale i lekko przetrawioną już zupę z dokładką.
AmziToIzma Odpowiedz

Ja w podstawówce byłam zapisana na śniadania, podchodziłam rano do okienka i dostawałam kanapkę i coś słodkiego, do tego jakiś soczek, za darmo, bo moim rodzicom się wtedy nie przelewało i się "załapałam" na taką akcję. Któregoś dnia podchodzę do okienka, mówię nazwisko, a babka do mnie, że mnie nie ma na liście i nic nie dostanę. Okazało się, że szkoła stwierdziła, że jednak jesteśmy "za bogaci" na taką pomoc i bez poinformowania moich rodziców z dnia na dzień mnie wykreślili. I siedziałam w szkole głodna kilka godzin, mi było przykro, a moi rodzice byli wściekli, że szkoła nie poinformowała ich o takiej decyzji i przez to pół dnia nic nie jadłam, bo nie dali mi kasy, pewni tego, że mam jedzenie załatwione.

Zaslepiona

Zrobiłabym chyba awanturę, jakby się okazało, że moje dziecko siedziało głodne cały dzień, bo komuś się nie chciało mnie poinformować.

AmziToIzma

Z tego, co pamiętam, moja mama następnego dnia poszła do szkoły żądać wyjaśnień. Faktycznie, mogło być tak, że inne dziecko potrzebowało tego śniadania bardziej, niż ja, ale obowiązkiem szkoły jest poinformowanie rodziców o takiej decyzji, a nie wykreślenie ot tak i "skazanie" dzieciaka na bycie głodnym. Jakby ktoś moich rodziców o tym poinformował, to daliby mi albo jakiegoś drobniaka na drożdżówkę, albo po prostu kanapki... A szkoła nie czuła się nawet winna, bo co ich to obchodzi?

Zaslepiona

Miałam o tyle szczęścia, że w mojej szkole byli sami mili nauczyciele i nawet jeśli ja z jakiegoś powodu nie miałam ze sobą jedzenia, to zawsze ktoś mnie nim poczęstował.

Zimowomi

Z ciekawości... serio wszyscy jedliście coś w szkole? Ja w klasach 1-3 odżywiałam się tylko płatkami z mlekiem w związku z czym jadłam tylko śniadanie Ok 7:00 i obiadokolacje około 18 (mama o tej porze odbierała mnie ze świetlicy)

AmziToIzma

Nie chcę być niemiła, ale jeśli Twoi rodzice dawali Ci jedynie śniadanie w domu, a potem coś do jedzenia dopiero o 18, to coś z nimi nie tak.

TimeyWimey

Nie miałaś w szkole przerw na śniadanie? U nas były i w przedszkolu i w podstawówce, a jak jakieś dziecko nie miało śniadania to nauczyciel zazwyczaj załatwiał jakąś kanapkę/owoc, jak się to zdarzało notorycznie to rozmawiał z rodzicami czy to z gapiostwa czy coś się w domu dzieje. I jest tak tam nadal, moja mama pracuje w mojej dawnej podstawówce więc wiadomości z pierwszej ręki. Poza tym, nie byłaś głodna tyle godzin? Jak w ogóle rodzice mogli dopuścić do czegoś takiego, sami też nie jedli tyle czasu?

TheDarkestLarrie

Taka awantura bo dzieciak raz nic nie zjadł? W podstawówce jest się w szkole max 5 godzin, pewnie mnóstwo razy, jak się bawiliście, to nie zjedliście nic nawet dłużej, już nie przesadzajcie.

A jak tak umierałaś z głodu, to nie mogłaś iść do nauczycielki wyjaśnić sprawy? Albo by zadzwoniła do rodziców, albo kupiła ci bułkę, a po rozmowie z rodzicami chyba by jej oddali, co? Dzieciak nieporadny, bo wszyscy dookoła skakali, bo 3 godziny nie zjadł kanapeczki, ojej.

AmziToIzma

@TDL, ton Twojej wypowiedzi sugeruje, że jesteś bardzo sfrustrowanym człowiekiem, może znajdź sobie przyjaciół, wyjdź do ludzi, lepiej Ci się zrobi ;)

Zimowomi

No mama przez pierwsze pół roku probowala mi coś dawać, ale nigdy nie jadłam to się poddała.

rozatla

Gdyby była starsza to raczej by tak nie przeżywała tego, że nic nie jadła. Pewnie była mała, klasy 1-3 więc wcale się nie dziwie, że rodzice zrobili awanture. Ja sama nigdy nie jem śniadań przed szkołą i jem dopiero ok. 9 kiedy jestem bardzo głodna i brzuch mnie boli. Więc wystarczy troche pomyśleć.

Zobacz więcej odpowiedzi (3)
Zaslepiona Odpowiedz

Nigdy nie zrozumiem takich ludzi. Po co tak wmuszać w dzieci jedzenie, którego po prostu nie lubią.
Myślę, że po tej sytuacji dwa razy się zastanowiła zanim kazała komuś coś jeść na siłę.

GrazynaZarkoOffical Odpowiedz

Mi w podstawówce jeden dresik kiedyś wlał resztki swojego barszczu do mojego i napluł.
Chwile później miał włosy jak ten od Gucci Gang

nemezys87 Odpowiedz

Ja za czasów szkolnych dostawałam kanapki z serem, albo pasztetem, albo nic. Mam taką traumę od tego twardego chleba z twardym serem, że postanowiłam nie robić takiej traumy swojej córce. Młoda codziennie do szkoły zabierała bułki, owoc, serek albo jogurt, słodką przekąskę i herbatę w bidoniku. Co dzień po pracy gnałam do sklepu żeby wszystko miała świeże. Z domu wychodziła po 7 a wracała po 15. I wiecie co? Zjadała tylko słodkie, a te wszystkie bułki, serki i owoce musiałam wyciągać z jej plecaka. Zmieniłam strategię i zaczęłam jej robić tylko bułki. Też ich nie zjada, systematycznie gromadzi je wszystkie w zakamarkach plecaka... Potrafi siedzieć cały dzień na herbacie, a jest całkiem wysoką i dobrze zbudowaną dziewczynką. Po prostu w szkole jest tak zaaferowana zajęciami i towarzystwem innych dzieci, że nie myśli o jedzeniu :)

piankalawendowa Odpowiedz

Kiedyś spóźniłam się na moją ulubioną lekcję, bo właśnie taka opiekunka kazała mi dojeść zupę której nie lubiłam.

Misiaaaa Odpowiedz

U mnie w podstawówce było tak z zupą buraczkową, chyba tylko nauczyciele ją lubili, bo była obrzydliwa. Czasami przy tej zupie sekretarka stała przy okienku albo nauczyciel, żeby za dużo nie oddać.

roobaczeeek Odpowiedz

U nas zawsze pilnowano czy mięso jest zjedzone, reszta mogła zostać. Więc zawsze chowałam kotlecika pod ziemniaczki :)

Julietta Odpowiedz

Jak byłam mała, babcia zmuszała mnie do jedzenia jajek choć wiedziała, ze ich nie cierpię...a do tego było kakao z kożuchem. Ileż to razy musiałam sama po sobie sprzątać wymiociny 😢 raz jak nie chciałam zjeść to rozsmarowała mi jajko na twarzy...dobrze ze w koncu powiedzialam o tym mamie, a ona w dosadny sposób wytłumaczyła babci, czego ma nie robić jeśli dalej chce u nas mieszkać

karolina92 Odpowiedz

Nigdy nie zrozumiem tego zmuszania dzieci do jedzenia. Litości, przecież jeżeli dziecko nie zje drugiego dania, tylko zupę, albo od czasu do czasu w ogóle nie zje posiłku, to nic się nie stanie. Chyba już lepiej, by dziecko nie zjadło, a zamiast posiłku zjadło batonika, niż żeby zwymiotowało i miało traumę do końca życia do jakieś potrawy.

Kamael4 Odpowiedz

Też mialam taka służbistke. Ja byłam typowym "niejadkiem" ratowaly mnie koleżanki - zamienialysmy się talerzami albo chowanie ohydnych mielonych pod waze z zupą. Wazy były na każdym 4-osobowym stoliku.

Dodaj anonimowe wyznanie