#ZtTw2

Wszystko działo się w październiku ubiegłego roku. Przy ulicy, przy której mieszkam, znajduje się piekarnia. Zawsze w nocy - jak to w piekarni - praca wre. Pieką wtedy chlebki, itd. 

Zawsze kiedy mam ochotę na jakąś świeżą chałkę czy coś w tym stylu ubieram się w nocy i idę do piekarni. Cała sytuacja zwykle wygląda tak: pukam, po chwili ktoś otwiera drzwi, mówię co chcę, drzwi się zamykają, po chwili pani wraca z gorącym pieczywkiem, a ja w progu płacę.

Tak samo było tym razem. Jakoś nie mogłem spać, gdzieś między godziną 12 a 1:00 stwierdziłem, że mam ochotę na chałkę. Tym bardziej, że w domu już nawet chleba nie miałem, bo wszystko mi domownicy wyjedli. 

Kiedy szedłem do piekarni widziałem jak jakiś starszy pan puka do drzwi. Wyraźnie słyszałem, jak prosi o bułkę i usłyszałem zimne nie. Pan usiadł sobie na parapecie od okna piekarni, ja się zbliżyłem i kupiłem moją wymarzoną chałkę. I wtedy gościu do mnie: "Słuchaj, od paru dni nic nie jadłem, dałbyś mi może trochę tej chałki". Niewiele myśląc urwałem połowę, dałem gościowi i się pożegnałem. W życiu różnie bywa. 

Wróciłem się do domu, ale ten pan nie dawał mi spokoju. Wziąłem pieniądze i postanowiłem, że kupię mu trochę żarcia. Doszedłem do piekarni i zaczynam z nim gadkę. Po chwili mówię mu, że przyszedłem mu kupić jedzenie. Pan dziękuje, cieszy się jak dziecko.

Warto wspomnieć, że okno piekarni było cały czas uchylone i stała przy nim cały czas pani "sprzedawczyni'' przysłuchując się rozmowie i cały czas coś tam psiocząc. Zapukałem do drzwi piekarni - nic, cisza. Rozmawiam z bezdomnym, zaczyna mi o sobie opowiadać, o swoim życiu. Pukam znowu - cisza. Rozmowa się klei, człowiek mnie zaintrygował, faktycznie miał coś do powiedzenia.

Cały czas nasza rozmowa przeplatała się odgłosem pukania. Po jakichś 10 minutach drzwi się w końcu otwarły i babsztyl rzecze:
- Czego? Popier*****o cię?
- Chciałem kupiiii....
- Nie widzisz, że zamknięte? Wypier****j stąd, bo na policję zadzwonię. - i z hukiem zamknęła drzwi.

Nie rozumiem, jak w ludziach może być taka znieczulica. Kupowałem tam setki razy o różnych porach. Tym razem nie sprzedano mi, bo chciałem nakarmić bezdomnego... Totalna znieczulica....

Z panem pogadałem jeszcze jakieś 0,5h, dałem mu pieniądze i pożegnałem się. To był pierwszy i ostatni raz jak gościa widziałem. Do dzisiaj pluję sobie w twarz, że nie oddałem mu wtedy całej chałki.
LingSu Odpowiedz

Przyznam szczerze, że zawsze trochę mnie wkurzają osoby, które proszą o kupno jedzenia, szczególnie w sile wieku. Rozumiem, że głodnych powinno się nakarmić itd., ale ja sama pracuję fizycznie i kończę studia jednocześnie, jedzenie nie jest tanie, a ciężko jest mi pojąć, że ktoś się nie garnie do pracy, szczególnie w moim mieście gdzie jest niedobór pracowników fizycznych. Myślę też, że gdybym znalazła się w takiej sytuacji poszukała bym w pierwszej kolejności miejsc gdzie jedzenie można dostać za darmo jakieś jadłodajnie Caritas itp., a nie stanęła pod sklepem

laura95 Odpowiedz

Bardzo przykra sytuacja, chamstwo. Opisałabym zachowanie tej baby w opiniach google albo na fb.

Dodaj anonimowe wyznanie