#aaOBL
Jak sobie pomyślę, że to moi przyszli teściowie to robi mi się słabo.
Maks, jego brat i rodzice - wszyscy mają wyższe wykształcenie. Rodzice są szanowanymi nauczycielami, uczą tego samego przedmiotu i powoli zbliżają się do emerytury.
U mnie w domu nikt nie ma wyższego wykształcenia - brat i ja mamy maturę, rodzice nawet tego nie mają. Brat skończył technikum informatyczne i pracuje jako programista, bardzo dobrze zarabia. Mama ma fajną, lekką pracę i przyzwoite zarobki. Tata (który skończył zawodówkę) od lat ma bardzo dobrze prosperującą firmę. No i ja - kilka lat ciężko pracowałam za granicą, żeby móc wrócić do Polski i otworzyć swój mały biznes. Tata powiedział, że może mi dać pieniądze, ale ja chciałam sama.
I właśnie dlatego, że moi rodzice, brat i ja nie mamy wyższego wykształcenia, dla rodziców mojego przyszłego męża jesteśmy gorsi. Niejednokrotnie w moją stronę padały różne złośliwości (bardzo często rzucane między wierszami, ale im się zdaje, że jestem tak tępa, że nie rozumiem o co im chodzi), przytyki i podśmiechujki. Ogólnie ich opinia jest taka, że ludzie niewykształceni to ludzie życiowo niezaradni. Raz moja przyszła teściowa stwierdziła (niby w żartach), że jak weźmiemy ślub to będzie swego rodzaju mezalians...
To był ostatni raz, kiedy ugryzłam się w język.
Nie wspomniałam wcześniej o tym, że rodzice mojego partnera, mimo, że tacy wykształceni i zaradni to od 20 lat nie mogą wykończyć domu (rodem z PRL-u) i jeżdżą 20-letnim szrotem. Mój ojciec jeździ porsche (nie chcę się przechwalać, lecz zobrazować sytuację), mamy piękny dom z jeszcze piękniejszym ogrodem, a rodzice przynajmniej raz w roku podczas urlopu są w jakimś egzotycznym miejscu. Mój brat w wieku 20 paru lat ma naprawdę duże oszczędności. Ja sama zarabiam jakieś 3 razy więcej niż matka Maksa. I kiedy po raz kolejny ta jędza zaczęła mi cisnąć (w akompaniamencie swojego męża), to powiedziałam jej to wszystko, co napisałam wyżej i stwierdziłam, że chyba jednak nie są do końca zaradni, skoro żalą się, że w tym roku znowu nie pojadą na urlop, bo z kasą krucho. Zatkało ich, Maksa też, ale całe szczęście stanął po mojej stronie. Od tamtej pory ich nie odwiedzam, w końcu nie z nimi biorę ślub, a z ich synem.
Obie strony zakompleksione af
Ja nie widzę żadnych kompleksów po stronie autorki. Po prostu opisała sytuację. Mnie zresztą też wnerwiają ludzie, którym odwala tylko dlatego, że zrobili jakąś bieda - magisterkę.
Osoba która potrzebuje wentylować swoje emocje na anonimowych w taki sposób? Oj kompleksy i nieszczęśliwe życie. Czuje się gorsza bez szkoły, skoro jej te przycinki przeszkadzają.
Serio, opisuje sytuację, więc jest zakompleksiona? W takim razie 95% anonimowych musi być bardzo zakompleksiona, bo większość ludzi opisuje to jakieś lepsze czy gorsze fragmenty swojego życia, jak nie w wyznaniu, to w komentarzach.
Ja nie mam nawet matury i mam to w dupie, a też pisałam o tym już kiedyś.
Nie czuję się przez to gorsza, skończyłam kilka dobrych kursów, pracuję jako manager, dobrze zarabiam i super mi się żyje. Myślę o maturze i studiach, bo chciałabym się przebranżować i robić coś, o czym zawsze marzyłam, nie dlatego, że mam kompleksy bez papierka.
Wystarczyłoby napisać że zarabia więcej od nich, zamiast wymieniać czego to nie ma.
Ale wymieniła co ma, bo chciała wymienić, może się pochwalić. Chwalenie się jeszcze nie świadczy o kompleksach.
Jasne, mówcie ludziom co mogą pisać w wyznaniach, a czego nie mogą, żeby nie wyszli na zakompleksionych, bo wy tak uważacie.
Zawsze, gdy widzę komentarze, że ktoś jest zakompleksiony bo coś tam, to mam wrażenie, że to właśnie osoba wypowiadająca się jest najbardziej zakompleksiona i ocenia przez pryzmat siebie.
To miała pozwolić na poniżanie siebie i swojej rodziny przez swoich przyszłych powinowatych? Odpowiedziała im językiem, jaki dobrze znają i jaki najlepiej do nich trafi. Jak widać, pokorne znoszenie obelg nie przyniosło skutku.
Oni patrzą na ciebie przez pryzmat braku wykształcenia twoich rodziców, a ty na nich przez pryzmat tego, że nie mają pieniędzy.
Także jest 1:1.
^O to to to. Dokładnie, chciałam o tym pisać - że to jak autorka porównuje zarobki obu rodzin to też jest zawiść. Wiadomo, teście nie mają prawa jej obrażać, to zwykłe chamstwo. Ale jeśli chodzi o powód to zakładam że ich niechęć nie ma nic wspólnego ze stopniem zaradności finansowej jej rodziny. Pewnie po prostu czują się "mądrzejsi", bo wydaje im się że osoba bez wykształcenia nie może być inteligentna, kulturalna czy oczytana. Wiadomo, że gówno prawda, ale no co zrobić, niektórzy tak myślą xD
A, no i dodam śmieszny fakt: kilka z najbardziej nieogarniętych, niekumatych osób na które trafiłam w życiu poznałam właśnie na studiach xD Nawet takich z którymi aż strach było rozmawiać bo bałam się że np. coś ironicznego wezmą na poważnie xD
Ani papierek z wyższej uczelni, ani papierki zwane banknotami to nie wszystko, ale tego nie ogarnia ani autorka ani jej przyszli teściowie. Tylko chyba Maksa w tym wszystkim szkoda...
Kiedy ludzie zrozumieją że studia to żaden tytuł czy też wielki powód do dumy? Teraz rozdają te papierki wszystkim to jest nic warte.
Komfort i dumą teraz to nie mieć studiów tylko mieć umiejętności i dzięki nimi, pracę która pozwala Ci na dobre i godne życie, gdzie możesz oszczędzić. Społeczeństwo musi to w końcu ogarnąć. Period.
@Quasars Nadal są ludzie którzy 20-30-40 lat temu mieli gorzej z powodu braku wykształcenia. Może spotkało ich upokorzenie, bo mieli umiejętności a brakło papierka i stracili jakąś szansę. I oni tłuką swoim dzieciom do głowy że studia muszą być. Bo nie chcą by ich dziecko odbiło się od ściany. Bo technikum i zawodówka zamykają jakieś drzwi.
Im bardziej to emocjonalne tym trudniej pojąć że teraz zasady są inne.
Jedni gorsi od drugich, typowo polaczkowata zawiść.
właśnie dlatego trzeba się żenić/wychodzić za mąż za osobę wywodzącą się z podobnej warstwy społecznej. To wyznanie, nawet jeżeli jest zmyślone opisuje dobrze ten problem. Przyszła panna młoda to zwykły prostak który przekłada pieniądze ponad pewien poziom z iście plebejskim jadem staje okoniem wobec wszystkiego czego nie rozumie i wobec czego czuje się gorsza - stąd te wzmianki o zarobkach i porche:)))) Jasno wynika z wypowiedzi, że nie jest to ani osoba oczytana ani też nie rokuje nadziei na normalną rozmowę wykraczającą poza robotę i pieniądze - bo tego właśnie taki prostak jest uczony w domu. Panowie i panie uważajcie na prostaków, jeżeli cham płci obojga nie jest ani oczytany ani nie ma pojęcia o sztuce, muzyce, teatrze, filmie, etc. a jedyna ambicja odnosi się do pieniędzy i tego co ludzie powiedzą to o ile sami nie jesteście prostakami (bo wtedy by się poziomy zgadzały) gońcie to w cholerę choćby nie wiem jak wielkie uczucie się budowało (w waszym mniemaniu). Prosty cham będzie przebiegły i będzie udawał aż do ślubu a potem wyjdzie szydło z worka. Koniecznie patrzcie jak członkowie rodziny odnoszą się do siebie i o czym rozmawiają bo to cholernie ważny wyznacznik. Tak, mezalians nadal istnieje i konsekwencje są dokładnie takie same jak kiedyś.
Bardzo dyskryminujesz za pochodzenie. Strasznie przykro mi się robi, gdy czytam takie komentarze, ale na szczęście z takiego myślenia się wyrasta jeśli się nad sobą pracuje. Sama pochodzę z rodziny, w której wyższe wykształcenie jest rzadkością poza moim pokoleniem, rodzice mają średnie, ale w domu była dostępna kultura, były książki, filmy, muzyka i rozmowy, bo z dziećmi się rozmawia jak z dorosłymi - nie tylko o życiu codziennym. Mimo tego, kiedy poszłam na studia i poznałam ludzi z wykształconych rodzin bałam się, że będą o mnie mówili jak Ty. Wstydzilam się, bo rodzice niewykształceni, mało obyci, nie chodzą na kolację do restauracji, do teatru, czasem i za to jak mówią. Ale wiesz co? Myślę, że trzeba ich oceniać raczej przez to, że starali się mi wpoić wszystko czego sami nie doświadczyli, pozwolić mi na więcej, pójść wyżej, skończyć studia, które dadzą godną pracę. Kończę medycynę, nie pochodzę z lekarskiej rodziny, mój chłopak jest z takiej - przez ludzi głoszących takie poglądy jak Ty, bałam się długo, że usłyszę archaiczne sformułowanie "mezalians".
@travstor - napisałaś jedną ważną rzecz, u ciebie w domu rozmawiano z dziećmi jak z dorosłymi, była muzyka, książki, filmy, kultura więc miałaś z domu podstawę która pomogła ci żyć. To co ci przeszkadzało to twoje własne kompleksy i wmawianie sobie bycia gorszą. Ja odniosłem się do ludzi którzy w domu nie mają tego co ty miałaś bo ich rodzice są za durni za prości i za leniwi aby coś samemu zrobić i jeszcze przekazać to dzieciom. Niczego poza tak zwanym sprytem i cwaniactwem nie przekazują i wypuszczają w świat kolejnego cwaniaka o mentalności krzykliwej baby z bazaru.. Zastanów się co by twój chłopak o tobie pomyślał gdybyś nie studiowała , nic nie robiła, gadała tylko o pieniądzach, plotkowała i niemożna by było z tobą o niczy porozmawiać bo ani nie widziałaś, ani nie słyszałaś....raczej to nie byłby twój chłopak....
"Jasno wynika z wypowiedzi, że nie jest to ani osoba oczytana..." - i mówi to jakiś random z bólem dupy, który nawet nie potrafi napisać składnego i czytelnego komentarza i nie ma pojęcia o istnieniu przecinków:D Autorka w przeciwieństwie do Ciebie napisała wyznanie tak, że fajnie się je czyta.
Są niezaradni życiowo, ich życie to pasmo niepowodzeń - gowniana praca, gowniane zarobki, wykształcenie też o kant dupy rozbić, więc się wyżywają, bo tylko w ten sposób mogą poczuć się lepsi. Uświadom im, że samo posiadanie wyższego wykształcenia to nic specjalnego, warto jeszcze żeby było ono jakkolwiek porządne, a cóż pedagogika to trochę jak socjologia i filozofia - takie byleby odhaczyć i żeby babcia była dumna.
Z tym mezaliansem miała rację - twój mąż jest z gownianego domu o niskim statusie społecznym, ale na szczęście, to nie te czasy, by dzieci były skazane na los rodziców. Być może "będą z niego ludzie". Ważne, że nie odziedziczył wad rodziców.
Ale zdajesz sobie sprawę, że nauczyciel nie ma wykształcenia pedagogicznego, a kończył matematykę, chemię, polonistykę, filologię angielską, niemiecką, francuską, a pedagogika jest dodatkiem do w/w studiów, bo takie są wymogi, żeby swoją wiedzę móc przekazywać na różnych stopniach w różny sposób (podstawówka, szkoły średnie).
Niekoniecznie
Nauczycielem teraz może być każdy
Wystarczy skończyć jakiekolwiek studia i z tytułem magistra iść na podyplomowke z nauczania konkretnego przedmiotu
Jest masa szkółek które to oferują
W rok czy dwa zdobywa się wtedy kwalifikacje do nauczania chemii, biologii, historii, geografii itd
Garaltof - żeby być nauczycielem "przedmiotowcem" tak. Można studiować samą pedagogikę, żeby pracować w żłobkach, przedszkolach, klasach 1-3, szkołach specjalnych i placówkach opiekuńczych. Nie wiem, co śmiesznego jest dla kogoś w pedagogice, może jak zlikwidujemy te placówki to będzie wszystkim lepiej ;)
Gruby - z tego korzystają nauczyciele, żeby rozszerzyć kwalifikacje. Uważasz, że fizyk nie poradzi sobie z wykładaniem matematyki w podstawówce?;)
Pirat - wykształcenie wyższe to nic specjalnego, zgadzam się. Ale porządne wykształcenie to takie, z którego planujemy skorzystać w życiu a nie ciągniemy kierunek "bo jest prosty, bo nie miałem pomysłu, bo tak wypada, bo jest prestiżowy, bo mama marzyła".
Mezalians to moja pierwsza myśl. Wykształcenie warto mieć choćby dla siebie. Masz wiele możliwości pracy, a nie albo własny biznes albo siedzenie na dupie. Weź znajdź w sobie ambicję, bo ja typa, który robi jako chłoporobotnik też bym nie chciała
I co jej da bycie magistrem po jakiejś śmiesznej wyższej szkole czesania chomików? Po co robić studia na siłę, skoro się tego nie czuje? Można nie mieć wyższego wykształcenia i być wartościowym człowiekiem.
Chodzi o prawdziwe studia ;) Które pomogą jej się rozwinąć i dadzą plan B, gdyby musiała szukać pracy w innej branży
WendyWu dokładnie !!!!
Teraz szkółek jak grzybów
Potem po takich wielkie magistry a asa nie umieją napisać
Jeśli wszyscy będą mieli wyższe wykształcenie, to jego wartość na rynku pracy spadnie. Czasem lepiej olać to sztuczne przedłużanie dzieciństwa i zacząć normalnie zarabiać itd, bo przynajmniej zdobędzie doświadczenie zawodowe, staż pracy itd, zamiast być kolejnym magistrem, który nie ogarnia, co studiował. Naprawdę, przestańcie wmawiać wszystkim, że muszą mieć wyższe wykształcenie, bo nie każdemu na tym zależy i nie każdy się odnajdzie na studiach, tak jak nie każdy się nadaje do pracy fizycznej.
U nas wyższe wykształcenie już jest bezwartościowe, bo od kilku lat biorą na studia byle kogo i licencjat czy magister to teraz już tylko słowo.
nie ma co robic tych studiow na sile, byle miec
chyba ze jakas dziedzina ja interesuje na tyle, by ja zglebiac :)
Pirat juz tak jest, straszne dewaluacja wyksztalcenia sie zrobila, teraz to co drugi niemal ma przynajmniej licencjat
Wendy, studia nie są dla każdego i nie są aż takie ważne. Też zaczęłam, bo przecież wszyscy tak robią. Potem zdałam sobie sprawę, że tylko tracę czas. Później sama wykształciłam się w pewnej dziedzinie i teraz pracuję w branży, gdzie nikt nie patrzy na papierek, a na umiejętności.
Kurcze
Trochę współczuję wam podejścia. Traktujecie studia jako jakiś temat do odpękanie, byle co i byle jak. Kurde, jak idziesz na jakąś amerykanistykę, to pewnie nie będziesz nic z tego mieć. Mówię o kierunkach, które dają ci wiedzę do wykonywania konkretnego zawodu z a nie czekaniu czy ktoś zaprosi cię na rozmowę o pracę w Rossmanie
A Ty traktujesz studia jakby były kursem spawania. W tym wszystkim chodzi o to, by poszerzać horyzonty, poszukiwać wiedzy. Jasne, fajnie, gdy okaże się to przydatne zawodowo, ale studia to nie powinna być taka bardziej zaawansowana zawodówka. Poza tym, jaki jest sens, by ktoś, kto w ogóle nie interesuje się medycyną albo prawem kończył takie studia? Niektórzy się spełniają zawodowo robiąc bukiety na zamówienie i uwierz, że jeśli są w tym dobrzy, żadne studia nie będą im do tego potrzebne. Inny się odnajdzie montując umywalki i nie będzie tracił młodości na studia, bo uzna, że woli najpierw się czegoś dorobić, ustatkowac, a studia dla wiedzy może zrobić zaocznie jako dojrzały 50-latek.
Wiesz co, mocno Ci kibicowałam, ale po ostatnim akapicie przestałam. Twoi teściowie zachowują się żenująco, ale nabijanie się z ich sytuacji materialnej... Sorry, nie kupuję tego. Zjedź ich za zachowanie, za brak wychowania i uleganie stereotypom, ale nie Twoja sprawa, jakim jeżdżą samochodem i czy mają na wakacje. Nie znoszę oceniania innych przez pryzmat posiadanych pieniędzy. A Ty ewidentnie się przechwalasz, jaka Twoja rodzina jest majętna w porównaniu do przyszłych teściów. Czy info o porshe ojca i odjebanym domu z ogrodem było nam potrzebna do zrozumienia wyznania? No nie bardzo. Także potępiam snobizm Twoich teściów, ale o sobie też pomyśl.
Niestety tak zachowuje się większość ludzi z tego stanu. na wszystko przez pryzmat pieniędzy. nie dziwię się teściom.
"mieć czy być" - odwieczny dylemat
skoro wybrałaś "mieć", to nie aspiruj do "być" blacharo
Mam nadzieję, że to ironia.
Ta, bo każdy kto nie chce żyć jak patus to na pewno blachara...
A nauczyciele to żadna elita intelektualna, by zaraz robić z nich niewiadomo jak ogarniętych myślicieli, profesorów. Po prostu ukończyli niezbyt wymagające studia i pracują w zawodzie.
hohohoh PiratTomi ależ ból dupy:)))) znaczy się zawodóweczka albo maksymalnie technikum:))))
Badar, żaden ból dupy. Po prostu takie założenie jest irytujące. Pozbawiony uważa, że bycie nauczycielem to coś wspaniałego. Jakaś intelektualna przygoda, a tak nie jest. Pamiętam wiele przygłupich nauczycielek. Każdy pewnie nieraz trafił na głupie nauczycielki. To nie jest prestiżowy zawód, by się tam pchala intelektualna śmietanka tego kraju. Większość nauczycieli pracuje jakby za karę. Nie ma rozległej wiedzy. Po prostu wybrali ten zawód z braku innych opcji. Autorka wcale nie jest głupia, bo wybrała inna drogę niż jej teściowie. Zresztą każdy dąży do polepszenia swojej sytuacji materialnej i nie ma w tym nic złego. A już tym bardziej nie oznacza to bycia blacharą. Tak samo jak bycie nauczycielem nie oznacza bycia kimś bardzo inteligentnym.