#dK0gQ
Ja i mój luby studiowaliśmy wtedy na drogich uczelniach, a samo opłacenie mieszkania sprawiało, że na życie pozostawało nam na prawdę niewiele. Wiadomo, rodzice pomagali jak mogli, aby ich pociechy ukończyły dobre kierunki, ale nie mogli sobie pozwolić na zbyt wiele. Ani ja, ani mąż nie jesteśmy z bogatych rodzin, raczej takich przeciętnych.
Tego dnia siedziałam w naszym już wspólnym mieszkanku (ciasnym, ale własnym) i czytałam notatki. Mój chłopak (nazwijmy go Bartek ) wpadł do środka, godzinę później niż zwykle, ze słowami:
- Podnoś swój kształtny tyłek i ubierz się ciepło. Wychodzimy.
Jak się domyślacie, zadawałam tysiące pytań i jęczałam jak to kobieta, gdzie, co, jak, po co, dlaczego, nie mam w co się ubrać itp.
Bartek zaprowadził mnie jedynie przed blok, wciąż nie mówiąc nic konkretnego, i postawił przed małym, używanym, w dodatku ślicznym niebieskim Golfem 5 (w tamtym okresie wymarzony samochodzik). Odwrócił się przodem do mnie i uklęknął, zadając znane nam wszystkim pytanie.
Tak, zamiast pierścionka kupił nam pierwszy wspólny samochód. Podobno przez 2 lata odkładał połowę tego co zarobił i trochę dołożył mu ojciec.
Nie, nie wydał na niego 23 tysięcy. Wydał ok. 11 tysięcy. A tenże samochodzik do dzisiaj stoi przed naszym domem i był chyba najlepszym prezentem, jaki mogłabym sobie wymarzyć :)
I to jest przemyślany prezent, powodzenia i szczęścia :)
czy ja wiem czy przemyślany? samochód sprzedadzą i śladu nie będzie. A pierścionek, nawet taki za 50 zł, zawsze będzie. Nie wszystko można przeliczać na pieniądze i nie wszystko musi być praktyczne i przemyślane. Trochę szaleństwa ludzie.
kurczę, jakie fajne zaręczyny. :)
Mógł zapakować kluczyki do pudełka na pierścionek i nimi się oświadczyć
Ciekawy pomysł ;)
Też zamiast drogiego pierścionka wolałabym przeznaczyć te pieniądze na kupno wspólnego auta albo mieszkanie. Dla na to i 200 zł na pierścionek to dużo, a co dopiero mówić o tysiącach :D
ja bym sie baba reki z kieszeni wyciagnac z pierscionkiem za tysiaka
Oryginalne, urocze :D
Świetny pomysł. Ja dalej nie ogarniam dziewczyn, które chcą pierścionki za tysiące... Już nawet nie chodzi o pieniądze, ale o to, że taki drobiazg przecież bardzo łatwo zgubić. Zsunie się z palca i kilka tysięcy w dupę...
W sumie nigdy za dużo o tym nie myślałem, ale faktycznie to fajna sprawa, oświadczyć się w taki nieszablonowy sposób. Jest potem o czym opowiadać do końca życia (o ile związek wytrwa). Szkoda, że brak kandydatki uniemożliwia zweryfikowanie tego w praktyce... :-/
Jak poznasz dziewczynę ze wspólnymi zainteredowaniami to możesz się jej oświadczyć kupując jakąś wymarzoną skórkę do postaci. :)
To jest zbyt trywialne :-P. Ale jeśli ona byłaby jakimś zagorzałym fanem jakiegoś tytułu, to na pewno wziąłbym pod uwagę to, aby dodać akcent z niego ;-)
Idealnie :) To są właśnie wymarzone zaręczyny. To co inni określają pragmatyzmem ja widzę jako przemyślaną decyzję i łatwiejszy start. Bo nie liczy się tylko patrzenie w tym samym kierunku, ale wspólne podążanie do tego samego celu.
Naprawdę*! Ostatnio zauważyłam, jak dużo osób ma z tym słowem problem.
Powodem zapewne jest utożsamianie go z "na pewno" i "na szczęście".
Golf 5 za 11 tysi jakis czas temu? Kiepsko to widzę