#fy1sK

Było pełno wyznań o psychiatryku, teraz coś lżejszego - terapia grupowa.

Miałam małe problemy emocjonalne i psychiczne po śmierci mamy, a początek 2 roku na studiach w podobnym czasie też źle na mnie wpłynął, więc rodzina wysłała mnie do psychiatry, a on następnie do psychologa, który zalecił terapię grupową.

Niczego nie żałuję bardziej niż pójścia tam. Nie wiem co miało to w ogóle na celu. Zmagałam się ze sobą, to było wystarczająco dobijające, a byłam dodatkowo zmuszona do słuchania problemów innych ludzi dodatkowe 5-8h dziennie przez 5 dni w tygodniu przez prawie 2 miesiące. Już po pierwszych 2 tygodniach miałam koszmary senne o problemach innych, przez co czułam się jeszcze gorzej niż przedtem.

Jedna dziewczyna miała żal do rodziców, że faworyzowali jej młodszą siostrę, a ją skazali z góry na porażkę. Wszystkie historie jakich doświadczyła przykrości miały mi pomóc?
Inna była molestowana w dzieciństwie, wszystko czego doświadczyła miała spisane na kartkach i co spotkanie czytała to tak jakby to była rozprawka w szkole.
Była dziewczyna, która została zgwałcona i bała się zbliżać do kogokolwiek, a na zajęciach z "wf-u" (zazwyczaj jakieś pseudo relaksujące gierki) kazali robić jakieś testy na zaufanie i dobierać się w mieszane pary. Płakała, a wszyscy wokół chcieli ją przytulić i pocieszyć, chyba nie muszę wspominać, że nigdy już nie wróciła po tym wf-ie.
Grupa ogólnie liczyła ponad 10 osób, każdy musiał coś od siebie powiedzieć, a jeśli tego nie zrobił, był bombardowany tak długo, aż nie wymiękł. I tak codziennie.
Psycholog, która to nadzorowała tylko pogarszała sytuacje niestonowanymi wypowiedziami... "Jesteś pewna, że niczym go nie sprowokowałaś?". Kto tak mówi do zgwałconej kobiety na terapii?

Przyszłam ze swoimi problemami, wyszłam z problemami wszystkich, które były moim zdaniem gorsze od mojego.
Wiele tygodni prawie nic nie jadłam i prawie nie mówiłam, próbując wrócić do normalnego życia, więc rodzina uznała, że w końcu wyszłam z depresji, terapia podziałała i zaczynam chudnąć, bo przestałam zajadać smutki...

Teraz już 6 lat unikam z nimi kontaktów, a także unikam wszystkich psychologów.
Czemu w ogóle tam chodziłam? Może i byłam dorosła, ale mieszkałam z rodziną, więc musiałam się dostosować albo się wyprowadzić, a naprawdę nie byłam w stanie się ogarnąć, nadal mam problemy, z którymi walczę, już na własną rękę.
Busiolka Odpowiedz

Trafiłam na pddział dzienny z żałobą i zespołem stresu pourazowego. Wszyscy z grupy mieli nerwicę z powodu pracy i traktowali terapię jak urlop wypoczynkowy. Mieli do mnie pretensje, że zamiast z nimi żartować, ciągle płaczę. Dostawałam rady: wyjdź na miasto i zabaw się... Szybko uciekłam.

TumpTumpTump

Moja znajoma ,też miała zespół stresu pourazowego-bala się wychodzić z domu ,po tym jak została napadnięta
Nie wiem jakim cudem ,ale udało ją się "wygonić" do psychiatry ,który ja wysłuchał - nie nie wysłał jej na terapię grupową tylko stwierdził że najlepiej by było gdyby poszła do pracy ,pozna nowych ludzi itd...
Kobieta ,reagowała nerwowo na najmniejszy ruch obcej osoby ,ale pojscie do pracy jej napewno pomoże...

PaniPanda Odpowiedz

Ja trafiłam na wyrozumiałych psychologów. Ciągle nam powtarzano, że cel terapii grupowej to otworzenie się na cierpienie innych osób, i wspólne wyciąganie wniosków, wspieranie się nawzajem, dzielenie się doświadczeniami - to potrafi pomóc. Każdy ma takie same prawa. Jeśli nie chcesz, nic nie mówisz. Prowadzone były także ćwiczenia trenujące mózg, rozmowy o emocjach, terapie indywidualne, medytacje, prezentacje z informacjami na temat chorób, zdrowia psychicznego. Mi pomogło. Przykro mi czytać to, że w innych miejscach w Polsce nie jest tak kolorowo...

Rover25

Jedna dziewczyna z mojej grupy miała problem, że ja mało mówiłam, nie chciałam robić niektórych rzeczy, które po prostu uważałam za debilne. Laska chyba myślała, że jestem tam dla niej, a ja na terapię poszłam dla siebie.

Rover25 Odpowiedz

Ostatnio byłam pierwszy dzień na terapii pogłębionej. Nie zamierzam tam wracać. Nie było aż takiego dramatu jak u Ciebie, ale też zastanawiam się nad sensem tej terapii. Mam wystarczająco sporo swoich problemów, a zmarnowałam czas na wysłuchiwanie problemów innych. Jakieś fochy, że nie daje się przytulać obcym ludziom, których widzę pierwszy raz na oczy!
A na terapię indywidualną chodziłaś?

Jawiem1210 Odpowiedz

Dziękuję Ci za to wyznanie. Psycholog też kazała mi chodzić na grupę, ale nigdy nie przyszłam. Teraz już nie żałuję i wiem, że nigdy nie pójdę.

milA00 Odpowiedz

Co za wstrętne babsko. Zamiast pomagać jeszcze bardziej dołuje, a ten tekst o sprowakowaniu to już dno dna.

Erin Odpowiedz

Pierwsza zasada terapii grupowej: co zostało powiedziane na grupie, zostaje na grupie.

ohlala Odpowiedz

Nigdy nie mogłabym brać udziału w terapii grupowej. Być może są osoby, którym to pomaga (osoby uzależnione?), ale ja sobie tego nie wyobrażam.

negatywnaosoba Odpowiedz

Ja chodziłam na prywatną terapię i babeczka raz mi się poryczała słysząc o moim życiu. Chodziłam tam przez kilka tygodni i głównie polegało to na milczeniu obu stron przez godzinę za sto złoty, aż w końcu zrezygnowałam.

Fantagiro Odpowiedz

Trafiłaś na beznadziejnego psychologa. Uważam, że taki psycholog po takich tekstach powinien stracić prawo do wykonywania zawodu. Sama chodziłam do psychologa. Z 2 pierwszych zrezygnowałam. Nie byli tak beznadziejnie, po prostu mi nie pasowało. Za 3 podejściem trafił na psycholog z którą zostałam kilka lat. To ważne by czuć nic porozumienia, zaufanie do psychologa. Terapia z osobą która nam nie odpowiada, drażni nas wcale nie pomaga a może zaszkodzić. Dlatego uważam, że nie warto się zrażać i szukać swojego terapeuty do skutku. Jeśli udaje ci się z Twoimi problemami walczyć samodzielnie i Ci to odpowiada to trzymam kciuki i życzę Ci powodzenia. Ale jeśli kiedyś uznasz , że sama sobie jednak nie radzisz poszukaj specjalisty który będzie ci odpowiadał. Nie bój się zmieniać terapeuty. To też są ludzie i mają wady i zalety. Nie każdy nadaje się do zawodu. Ale jak znajdziesz takiego który ci odpowiada to terapia na pewno przyniesie pozytywne skutki. Powodzenia.

Karina1210 Odpowiedz

Znam to. W moim towarzystwie terapia i psychiatry to ucieczka Przed pracą... W moim rodzinnym mieście. Byłam na oddziale w innym mieście i tam właśnie pracowano tak jak opowiadasz. Jedna babeczka wpisała się szybko sama
.. Lekarz ja tam wysłał by dociagnela do emerytury. Wolala nie dostać nerwicy znowu. Ja też się nasluchalam opowieści innych ludzi i wyszłam z niskim poczuciem wartości. Bo trafiłam tam na ofermy życiowe.

Zobacz więcej komentarzy (3)
Dodaj anonimowe wyznanie