#hLnQa
Od momentu zamieszkania razem wiele rzeczy się zmieniło. Bardzo pilnował tego, co jemy. Nie mogłam ugotować spontanicznie obiadu, tylko musiał być on skrupulatnie zaplanowany z tygodniowym wyprzedzeniem. Podczas jego przygotowywania musiałam ważyć każdy kawałeczek, smażyć w odpowiedni sposób, na wyznaczonej przez niego ilości tłuszczu. Kiedy nie zważyłam jednego składnika, po prostu zapominając o nim, robił awanturę, zarzucając mi, że chcę być gruba i jemu też tego życzę. Potem sam przygotowywał posiłki, a ja miałam zakaz wchodzenia do kuchni.
Jak go poznałam, ważyłam 65 kg przy wzroście 170 cm, więc miałam prawidłową wagę. Przez pół roku od zamieszkania z nim schudłam 12 kg. On ustalał mój jadłospis, ilość produktów, które mam spożywać. Jak czasami zauważył kawałek papierka po batoniku w mojej torebce, obrażał się i krzyczał o to, że nie stosuję się do jego poleceń. Totalna paranoja, ale znosiłam to cierpliwie tłumacząc sobie, że to tylko fanaberie, że każdy ma jakiegoś bzika, a ten nie jest jakiś wyjątkowo szkodliwy.
Potem jednak zmusił mnie do ćwiczeń. Codziennie po godzinie ćwiczeń, z reguły wieczorem, 3 razy w tygodniu basen, 3 razy w tygodniu bieganie. Byłam wykończona. Schudłam jeszcze mocniej. Ważyłam 45 kg i cały czas chudłam.
Zaczęłam podjadać coraz bardziej, do pracy przygotowywałam sobie lub kupowałam całe naręcze jedzenia. Zorientował się i znowu miałam awanturę.
A potem nastąpiło coś, czego nie mogłam już zaakceptować. Codzienne ważenie. To było bardzo upokarzające. Musiałam się rozebrać i stanąć nago na wadze, a on sprawdzał, czy nie przytyłam. Jak schudłam, dostawałam nagrodę w postaci pochwały, a jak przytyłam, znowu krzyczał.
Obydwoje żyliśmy jak w jakimś amoku. Dla mnie to stawało się coraz bardziej normalne, powoli nie traktowałam tego jak jakieś odchylenie od normy. Prawdopodobnie dlatego, że wszystkie te dziwactwa wprowadzał stopniowo. Rodzina pytała co się ze mną dzieje, ale tłumaczyłam to stresem na uczelni i brakiem czasu na jedzenie.
Po roku, gdy wyglądałam jak szkielet, doszło do mnie (tak, dopiero po roku!), że on sam wygląda dobrze, normalnie. Zapytałam go wtedy, dlaczego on tak nie chudnie, a on odparł "Ja? Ja nie muszę. To ty byłaś gruba, jak się poznaliśmy. W końcu wyglądasz pięknie". To był policzek dla mnie. Spakowałam się jeszcze tego dnia i wyprowadziłam do domu rodzinnego. Wzięłam dziekankę i postanowiłam wrócić z pomocą dietetyka do swojej normalnej wagi. On przez bardzo długi czas próbował nawiązać ze mną kontakt, aż mój ojciec się z nim nie rozmówił. Teraz, po dwóch latach, znowu mam swoją wagę z liceum.
Nie do wiary... dobrze, że się wyprowadziłaś
Egoistyczny psychol
Trochę mi to śmierdzi socjopatią, ale na 100% nie powiem, tak tylko rzucam. Bo przecież nie chodziło mu o sam fakt, że podobają mu się tylko chude kobiety - gdyby tak było, to po prostu znalazłby taką partnerkę. To co on z tego miał to prawdopodobnie satysfakcja z doprowadzenia kogoś do takiego posłuszeństwa, a takie rzeczy często odwalają właśnie osoby z socjopatią. Anyway, takie postępowanie to chora manipulacja i jak zauważycie, że ktoś z waszego otoczenia nagle staje się zaślepiony jakąś osobą i robi dla niej dosłownie wszystko, to pogadajcie sobie szczerze. Bo otoczenie prędzej się zorientuje niż osoba omotana takim czymś.
@Filomenaona - A to spoko, to pewnie dobrze typuję, skoro inni potwierdzają xd Wcześniej już dwóch socjopatów "zdiagnozowałam", chociaż psychologia to dla mnie tylko hobby, a nie zawód. Ani jeden ani drugi nie chciał się przyznać, że już dawno wie od lekarza co jest nie tak, ale w końcu dostałam potwierdzenie w każdym z tych przypadków. Śmieszni ludzie to są, wydaje im się, że wszystko wiedzą, a tak naprawdę bardzo mało rozumieją. Aczkolwiek podziwiam ich umiejętności przystosowania się do sytuacji, są wręcz niedoścignione dla "normalnego" śmiertelnika. Czasem mam wrażenie, że naprawdę inteligentny socjopata mógłby wylądować w więzieniu i po kilku godzinach rozmów ze strażnikiem zamienić się z nim miejscami. Dlatego dobrze mieć jakąś wiedzę o tym zaburzeniu, technikach manipulacji itp. i idącą za tym umiejętność wyczucia, że "to to". Bez tego pewnie dość łatwo nabrać się na te sztuczki.
Cóż.. zamieszkała bym z Twoim byłym.. Ale tylko do czasu utraty okolo 10 kg :P a tak poważnie, to jakaś chora sytuacja, aż 20 kg ? Ciężko uwierzyć..
Też chciałbym namiar na tego gostka ;). Przydałoby się zrzucić sporo kilogramów. Lubię gotować, ale jeśli miałbym schudnąć, to bym się poświęcił i nie gotował. Tylko bez ćwiczeń i ważenia ;).
A sytuacja z wyznania chora.
Facet powinien założyć poradnię dietetyczna:) kariera murowana.
Dobrze, że zauważyłaś to. Nawet po roku. Lepiej późno niż wcale, a ten facet to psychol.
"Przez pół roku od zamieszkania z nim schudłam 12 kg" - dasz jakieś przykładowe jadłospisy?
Co ludzie widzą w takich osobach, durne tłumaczenie przed samym sobą, to samo jak baby siedzą z facetami którzy je biją i oczywiście też wytłumaczenia durne, rozumiem miłość miłością ale ludzie bez przesady..
I pomyśleć, że taki psychol gdzieś chodzi po świecie i może skrzywdzić kolejną osobę...
No powalony. Ale chciałabym mieć tak motywującego trenera. Oczywiście zdrowego.........
Ja bym tyle nie wytrzymał. Podziwiam, że tyle czasu go znosiłaś.
Ja nie wiem co tu podziwiać. Laska dawała się traktować jak śmieć i uważała, że to normalne.