#huFzA

Kiedy byłam mała, wnikliwie obserwowałam z bliska różne żyjątka. Łapałam koniki polne, przyglądałam się mrówkom, wabiłam ćmy do światła. Łapałam też duże, grube muchy, które z umiłowaniem odbijały się od szyb w kuchni. Złapałam dużą sztukę i włożyłam ją do słoika, żeby móc obserwować.

Mój kochany tatuś, obserwując całą akcję zagadał do mnie "Wiesz, że jak wsypiesz jej trochę cukru, to ona go zje, a później jak ją wypuścisz, to po godzinie wróci do słoika po więcej cukru?". Udomowiona mucha, która będzie wracała do mnie po cukier? Brzmi zajebiście! Nakręciłam się jak nie wiem, wsypałam przez szparę trochę cukru i faktycznie. Mucha człapie i wsysa cukier tą swoją gąbeczką. Zadowolona idę na balkon, otwieram wieczko i z radością patrzę na odlatującą muchę.

Czekałam godzinę, dwie, zerkałam też i po trzeciej godzinie. Mucha nie wróciła, a tatuś powiedział mi, że musiała mieć wypadek. Przez lata w to wierzyłam.
Ellesans Odpowiedz

Złapała ją inna dziewczynka i gówno jej dała, to do niej latała potem...

AleksanderV Odpowiedz

Najlepsze, co tutaj czytałem w tym kwartale. :D

vylarr Odpowiedz

Ja zawsze łapałem muchy, kładłem je na pajęczynie i patrzyłem jak pająk się do nich dobiera.

Econiks Odpowiedz

Muchy nie odbijają się od szyb z "umiłowaniem" . Raczej nie lubią walić w przeszkodę.

diq1 Odpowiedz

oj tam oj tam, ojcu się z mrówką pomyliło :D

Dodaj anonimowe wyznanie