#igNao
Tak też było z większością rzeczy znajdujących się w szafce, której nie otwierałam od bardzo dawna. Były tam moje zabawki z bardzo wczesnego dzieciństwa - różne gryzaczki, grzechotki, misie itp. Większość rzeczy posegregowałam bez większego wzruszenia. Jedną z ostatnich zabawek, którą wyciągnęłam, był mały słonik-pozytywka. Wiecie, ciągniecie za sznureczek i zaczyna grać. Postanowiłam sprawdzić, czy jeszcze działa i pociągnęłam za linkę. Oczywiście działał, a melodyjka, która wydobyła się z zabawki, doprowadziła mnie do łez. Od maleńkiego zawsze towarzyszyła mi muzyka i to ona najbardziej oddawała (i dalej oddaje) moje emocje. Słuchałam melodyjki i jak przez mgłę widziałam moje stare łóżeczko i ukochany kocyk. Przez dobre piętnaście minut siedziałam na podłodze i jak bóbr płakałam nad małą figurką, która przypominała mi moje dzieciństwo. Możecie sobie tylko wyobrazić minę mojej mamy, która weszła do mojego pokoju i zobaczyła mnie płaczącą nad starą zabawką ;)
Nie byłam w stanie wyrzucić słonika, chociaż był już strasznie zniszczony.
Nie wiem czemu to tu piszę, ale chciałam się tym po prostu z kimś podzielić ;)
Niesamowite, jak niektóre rzeczy na nas wpływają.
Tak, to fajne uczucie, jak podczas remontu, czy dużych porządków znajduje się rzeczy, których nie widziało się od lat, a zwłaszcza takie, które mają jakąś wartość sentymentalną i już dawno się myślało, że się to utraciło na zawsze.
Miałam kiedyś podobną sytuację! Niesamowite uczucie 🥰🥰🥰
Z podobnego powodu moje generalne porządki trwają zwykle zbyt długo, bo znajdę coś sentymentalnego, siedzę nad tym, myślę, szukam czegoś dalej xD
szkoda że wszystkie moje zabawki z dzieciństwa i książki/zeszyty ze szkoły zostały wyrzucone przez rodziców lata temu :/
Serio? Współczuję. Ja nawet w piwnicy mam sanki z lat 70tych.....ja jeździłam, corka jezdziła, moze wnuczek pojezdzi...
Jedni z pokolenia na pokolenie, przekazuja klejnoty, Ty sanki... Ciekawe ;)
Wielopokoleniowe sanki... ;)
Właśnie sobie wyobraziłem ślizganie z Bezą... :)))
@Antek takie sanki, to właśnie klejnot! Nie dość, że takich już nie robią (a to porządne rzeczy), to jakby jakimś cudem ktoś sprzedawał, to warte są kupę kasy!
Ja mam swojego ukochanego królika pozytywkę. Też się ciągnie za sznurek i gra :) odziedziczyłam go po starszym bracie. Ma jakieś 30 lat i nigdy nie wyrzucę mojego Plimplima :)
Sporo przedmiotów z mojej młodości nie zostało wyrzuconych - znajdują się na strychu, albo w piwnicy w domu rodzinnym. Czasem zaglądam tam i wspominam.
@Waniliowabeza
Sanki też są - chociaż ich stan raczej nie zachęca do jazdy.
To akurat prawda, jak znajdzie się taką rzecz, która gdzieś nam przez lata towarzyszyła to od razu czas jakby się cofnął, wracamy do tamtych chwil.
Wspaniałe, to jak działa nasza pamięć, prawda? Niektóre znajome dźwięki to robią :) A dla mnie chyba równie mocno albo i bardziej, znajome zapachy. Losowy zapach potrafi sprawić że nagle wracam do konkretnego momentu ze swojej przeszłości i zalewa mnie jakieś uczucie którego wtedy doświadczałam. Czasem poczuję zapach i przypominam sobie o czymś co nie wróciło do mnie dosłownie nigdy wcześniej, więc gdyby nie ten impuls, dane wspomnienie przepadłoby na zawsze. Z rzeczami o specyficznej fakturze też tak bywa. Na przykład kiedyś niechcący rozsypałam takie mega drobne koraliki. Zbierałam je do ręki, i to niepowtarzalne uczucie, kiedy miałam dłoń pełną zimnych, szklanych koralików, dosłownie cofnęło mnie do pierwszej klasy podstawówki, do domu mojej pierwszej przyjaciółki, kiedy kupiłyśmy koraliki, bawiłyśmy się nimi i robiłyśmy sobie bransoletki. To może być pozytywne i wzruszające, tak jak ta pozytywka, ale zdarzało mi się też na przykład obrzydzić sobie jakieś jedzenie, bo dawno temu pokłóciłam się z kimś przy jakiejś specyficznej mieszance zapachów, albo na zawsze zrujnować sobie dobrą piosenkę, bo grała przy pewnej trudnej rozmowie :') Życie, co nie? Ale z drugiej strony, zawsze jak wącham kwitnący bez, jestem z powrotem w moim rodzinnym domu z ogrodem, z moją nieżyjącą już babcią 💗
I to jest takie w cholerę anonimowe.
jakie wymogi powinna spełniać historia, żeby zasługiwała na miano "anonimowych"? Pytam całkiem serio, bo widzę więcej takich wpisów, gdzie ludzie marudzą, że historia wcale "anonimowa" nie jest.
To jakie powinno być żeby było anonimowe xD?
@bfvfhfvhrn czyli? proszę o konkrety
Nie wiem, nie znam się, ale się wypowiem. Anonimowe wyznanie to takie pod którym się nie podpiszesz. Anonimowe to takie, które nie chcesz by komuś udało się takie wyznanie z tobą powiązać. Może być kompromitujące, głębokie, wstydliwe, mroczne. Tą historyjkę z wyznania można śmiało nawet przy wigilijnym stole opowiedzieć. Będzie miło, przyjemnie i cieplutko..
Myślę, że o to chodzi autorom komentarzy marudzących na "nieanonimowe" wyznania.
@Ebubu i to jest konkret, dzięki