#ihxl8

Podstawówka, klasa może 4, może 5, nie pamiętam. Nauczycielka namówiła mnie z rodzicami do wystąpienia w teatrzyku szkolnym, coś tam odnośnie Biblii. Miałam grać Ewę... Generalnie nic wielkiego, bo miałam leżeć pod "drzewkiem" z "Adamem", wstać, zerwać jabłko i udawać, że je zjadłam (tyle z tego pamiętam). Niestety jako Ewa musiałam wyglądać jak ona, więc mama dała mi cielistą koszulkę i rajstopy i naszyła na nie listki z materiału. Byłoby pewnie wszystko okej, gdyby nie to, że moim największym marzeniem po skończonym spektaklu było ulotnić się czym prędzej i ubrać normalne ciuchy, bo naprawdę czułam się jakbym była naga.

Moja koleżanka z klasy wpadła na pomysł, żeby pokazać mnie swojemu starszemu bratu (tak, bardzo go lubiłam), a ja zestresowałam się tak bardzo, że chciałam zakryć się kurtyną, a ta... zerwała się z wieszaków i spadła, przygniatając mnie do ziemi.

Efekt? Zamiast schować się, żeby już nikt na mnie nie patrzył, ściągnęłam na siebie uwagę wszystkich osób, które były jeszcze w auli...
Pielgrzym Odpowiedz

Złośliwość rzeczy martwych...
Pozdrawiam :)

Cherryoncake

Mój tata w kółko to powtarza, irytuje mnie ten tekst xD

Gerwazy95 Odpowiedz

Raczej ściągnęłaś na siebie nie wzrok, a kurtynę. Gdzie kultowe "KURTYNA" na końcu wyznania?

Emilsa Odpowiedz

Trzeba było majtki pod te rajstopy założyć

MuMa

a może to takie z 'klinikiem' były? :)

Dodaj anonimowe wyznanie