#isSA0
Pisząc „wam”, mam na myśli pracowników, nie klientów – klienci, zasługujesz dokładnie na to, co dajesz. Jesteś gburem? Prostakiem? Roszczeniowym idiotą? To bądź pewien, że nie dostaniesz najwyższej jakości obsługi, dania oraz każdy ma w dupie twoje: „Więcej tu nie przyjdę...”.
A teraz właściwa część.
Zacharowywałem się po 220 godzin, w okresie świątecznym zdarzało się, że nawet nie wracałem do domu. W wieku dwudziestu paru lat miałem już za sobą kilka załamań nerwowych, niezliczone ilości poparzeń, przewlekłe bóle pleców oraz kolan.
Cały czas trzymałem się przeświadczenia, że właśnie tak wygląda gastro. Byłem zafascynowany pracą w restauracjach, podobała mi się wizja, że dziś tu, jutro tam i wszędzie znajdę pracę. Kto pracował w kuchni wie, że to jest inny świat. Nie da się tego do niczego innego, co znam, porównać.
Pewnego dnia coś we mnie pękło, byłem po 14-godzinnej zmianie, siedziałem na zapleczu, czekałem na kumpla z restauracji obok i mieliśmy iść jeszcze na piwo i potem do domu odespać.
W barze spotkaliśmy się ze znajomymi, jednym z nich był kucharz, z którym pracowałem jakiś czas temu. Nie widzieliśmy się sto lat.
Podczas rozmowy wspomniałem o ilości pracy i godzin. Wtedy kumpel na mnie spojrzał i powiedział, że jestem głupi i mam to, na co się godzę. Zabolało, ale zapytałem, o co mu chodzi.
Okazało się, że kumpel pracuje w restauracji. Bardzo dobrej, ale nie ekskluzywnej. Pracuje 160 godzin w miesiącu. Za każdą nadgodzinę ma płacone 50% więcej, za każdą nadgodzinę w niedzielę lub święto 100%, zarabia więcej niż ja, mimo że moje doświadczenie jest znacznie większe. Do tego ma umowę o pracę i życie prywatne.
Zabrzmiało jak nierealne bredzenie, bo takie warunki są nieosiągalne w gastro.
Okazało się, że wraz z pozostałymi członkami zespołu w dniu największego obłożenia stolików zaprosili do stołu szefa restauracji. Powiedzieli grzecznie, jakie są ich oczekiwania, jakie warunki oraz co oferują w zamian. Na koniec stwierdzili, że to nie jest kwestia dyskusyjna i że albo szef idzie na taki układ, albo wszyscy wychodzą. Klął, groził, ale finalnie się zgodził. Zyskał stałą, zmotywowaną do pracy i oddaną ekipę, która sprawiła, że restauracja zyskała. Początki były trudne dla obu stron, ale finalnie stworzyli dobrze prosperujący zespół.
Przepis na sukces leżał na wyciągnięcie ręki. Po dwóch kolejnych latach znalazłem miejsce, w którym też udało się taki układ wdrożyć. Da się. A ci, którzy twierdzą inaczej – widać jeszcze nie spotkaliście się z rozumem.
Ten kucharz miał racje - byłeś głupi, kosztem swojego zdrowia i życia prywatnego dałeś się wykorzystywać, bo tak było w innych firmach, więc tak ma być. trzeba nauczyć się szacunku do siebie i swojej pracy. Jeśli masz kilkuletnie doświadczenie, to nie powinno się godzić na pracę w warunkach, jak ktoś kto go nie ma. Zapierdzielanie nadgodzin, to bardzo zły sposób na zarobienie jakiejś konkretniejszej kasy - wszystko co tak zarobisz, później i tak wydasz na lekarzy/psychologów.
Inna sprawa, to negocjowanie z szefostwem, w Polsce nadal wielu szefów nie uważa, że inwestowanie w pracownika, to inwestycja w firmę, która później się zwróci w postaci lepszej wydajności pracy i lepszego poziomu usług. Jedni z czasem sami to zrozumieją, innych trzeba przymusić - jak ten kucharz, a inni pokarzą Ci drzwi, mówiąc że mają 10 Ukraińców na Twoje miejsce.
Teraz mam zagwozdke co to bylo.
1) Niewidzialna reka rynku wolnej gospodarki na linii konkurencji oferty sily roboczej a jej zapotrzebowaniem. Czy
2) Przyklad wygranej walki klasowej pracownikow z posiadaczem
Uuu, mamy tu przedstawiciela ostatniego pokolenia
@Kukis, A tak cos rzeczowo potrafisz? Czy akurat z tym masz deficyty?
< taktyczny obserwator wątku >
Tak… tylko w gastro jest ciężka robota, której nie da się do niczego innego porównać. Ci na fabrykach co robią w 4 brygadowkach, albo takie służby utrzymania infrastruktury komunalnej to porównasz do wszystkiego, bo wszystko to błahostka, tylko nie gastro :D
Pracowalam i w gastro i w fabrykach. Gastro ma to do siebie ze uzaleznia - pracujesz duzo godzin, tyle ze nie masz czasu na znajomych, wiec sila rzeczy zaprzyjazniasz sie z osobami z ktorymi pracujesz. Nie masz tego elementu w fabrykach. W fabryce bylo bardzo ciezko - budzilam sie bez czucia rąk, przedziwne za to w gastro mialam niedowage pomimo diety pączkowej + wszystko co tluste i kaloryczne. Nie chodzi o to ze gastro jest najciezsze ale specyficzne
socjo czaję, ale mi chodziło o to, że praktycznie każda branża jest na swój sposób specyficzna 😀
Widać, ze z rozumem nie jesteście przyjaciółmi, za to z mentalnością niewolnika jak najbardziej. Ale tak to jest z polskimi debilami, jak nie robisz 24 godzin na dobę to wielki ból dupy.
Pintrest.com/kbachle1402