#iuXel

Udało mi się dostać na 3-miesięczne praktyki, na których czasem mam coś do zrobienia, ale większość czasu się nudzę. Rozmawiając dzisiaj z praktykantami z innych działów zaśmiałam się, że dostałam komputer chyba tylko po to, żebym mogła przeglądać internety. Jestem dość pechową osobą, wiec w tym momencie zobaczyłam mojego przełożonego odwracającego się w moją stronę... Nadzieja, że tego nie usłyszał prysła parę minut później, gdy wróciłam do biurka i dostałam bardzo dużo roboty.
 
Minusy tej sytuacji: raczej nie zatrudnią mnie po praktykach.
Plusy: opinię na temat mojej pracy dostałam parę dni temu i już do końca umowy nie będę się nudzić :D
karolyfel Odpowiedz

Nie wyrokuj z góry. Jeżeli swoją pracę będziesz wykonywać dobrze, to dlaczego mieliby cię nie zatrudniać po praktykach? To, że przydzielana praca nie zgrywa się z tym, ile ktoś faktycznie mógłby robić, to wbrew pozorom wcale nierzadki przypadek.
A tego, że w firmie nie kłapie się dziobem bez zastanowienia, to chyba już sama się domyśliłaś.
Powodzenia!

blawatek Odpowiedz

Super, że dają Ci czas, abyś na spokojnie coś zrobiła. Będziesz to wspominać z tęsknotą w wielu przyszłych pracach, wierz mi. Tylko dlaczego nie poprosiłaś o nowe zadania, kiedy skończyłaś robić poprzednie? Z wyznania wynika, że praca jest, tylko szef musi wiedzieć, że praktykant ma wolne moce przerobowe. Wolałaś siedzieć, nudzić się i przeglądać net? W takim razie firma ma świetny test przesiewowy kandydatów. Poczekać i zobaczyć, czy praktykant wykaże się chociaż minimalną aktywnością i zaangażowaniem. Jeśli masz nadzieję na pracę u nich, to kiedy skończysz obecną porcję zadań, a nie dostaniesz następnej - zgłoś gotowość. W ten sposób masz też szansę się czegoś nauczyć, a nie odbędnić tyłkogodziny.

Postac

Z drugiej strony nie warto się przemęczać - lepiej pracować w takim tempie, które utrzymywane przez dłuższy czas nie wyczerpie wszystkich sił pracownika.

blawatek

@Postac, nie chodzi o to, żeby zapierniczała jak mały samochodzik i biegła po nowe, tylko żeby w komforcie zrobiła to, co ma do zrobienia, a potem zgłosiła gotowość do przyjęcia nowego zadania. Skoro się nudzi i przegląda net, to najwyraźniej problemem nie jest wyczerpywanie sił, a przeciwnie - brak proaktywnej postawy. Nie chciałabym mieć pracownika, który siedzi, popija kawki i przegląda net, gdy w firmie jest coś do zrobienia, co mógłby robić na spokojnie i bez presji, ale nie chce mu się wykazać zaangażowania w pracę.

Postac

Blawatek - rozumiem, o co Ci chodzi, ale przy pierwszej pracy łatwo wpaść w dwie skrajności. Jedna to ta, o której Ty piszesz: zerowe zaangażowanie i przeglądanie neta. Druga to praca w ogromnym tempie, żeby się pokazać. Na dłuższą metę obie są złe: trzeba znaleźć złoty środek.

ohlala

W większości firm wysiłek się zupełnie nie opłaca. Im więcej dajesz z siebie, tym bardziej cię wykorzystują. Pochwały od szefostwa są gówno warte :P

arizona41

@Postac i ohlala
Wykazanie zaangażowania ma sens, jedynie gdyby autorka chciała się pokazać z dobrej strony, gdy miała by realne szansę na pracę na etat w tej firmie. Jeżeli to praktyki tylko na ocenę w szkole, to nie ma sensu się przemęczać.

ohlala

@arizona11

Wiadomo, że jak liczysz na zatrudnienie, to pokażesz się z jak najlepszej strony. Ale bycie proaktywnym (jak chciałby blawatek) w pracy i wychodzenie przed szereg rzadko kiedy się opłaca ;)

blawatek

To mamy inne doświadczania zawodowe - na praktykach chętnie się uczyłam, dawałam znać, że skończyłam przydzielone zadanie i pytałam, co mogę zrobić dalej. Nie, nie zapierniczałam jak nienormalna. Po prostu chętnie pracowałam, ciesząc się, że robię coś merytorycznego, a nie parzę kawę czy patrzę na pracę innych. Pół roku później zadzwonili do mnie z tego miejsca pytając, czy nie chciałabym sobie u nich dorobić na zlecenie, bo dobrze mnie wspominają. A że zlecenie mieli zabudżetowane jak za niestudiującą osobę, to na rękę wychodziła mi bardzo ładna kwota. Przy okazji uczyłam się dalej nowych rzeczy. Dzięki temu fajnie zarabiałam na studiach, a zaraz po miałam doświadczenie w dodatkowym obszarze i od razu znalazłam pracę. Szef praktyk bardzo mnie rekomendował i to też zaważyło. Być może to kwestia branży, być może farta, ale uważam, że warto być po prostu ok. Leni nigdy nie wspomina się dobrze, a świat jest zadziwiająco mały. Nawet na praktykach studenckich można się czegoś ciekawego nauczyć i zostawić po sobie dobre wrażenie. Aż przerażają mnie opinie, że nie ma sensu się narobić. To po co robicie te praktyki? Żeby odwalić manianę i dostać papier? Ze studiami tak samo? To nie dziwie się, że pracodawcy mają problem ze znalezieniem sensownych pracowników.

Postac

A ja jestem z tych leniwych. Jak pracuję do 14-tej, a o 13-tej skończę swoje zadania, to nie powiem, że skończyłam. Wolę posiedzieć, poczytać coś - nawet dokumentację, na której pracuję, a której nie mam kiedy dobrze przejrzeć - niż prosić o nowe obowiązki. Widzę takie aktywne osoby w pracy i one często zostają pół godziny dłużej, żeby coś skończyć, bez żadnej gratyfikacji finansowej. Nie, dziękuję. Nie chcę cały dzień parzyć kawy, ale nie chcę wracać codziennie zajechana.

blawatek

Postac, jak czytasz dokumentację, która jest elementem Twojej pracy - to przecież to jest praca. Czasem trzeba na spokojnie zapoznać się z jakimiś dokumentami czy nawet po prostu nowościami w branży. Jak od czasu do czasu przescrollujesz fejsa albo postoisz z kawą przed oknem żeby odpocząć - też ok, nie jesteśmy maszynami. Nie wiem dlaczego widzisz tylko dwie skrajności: zapiernicz i zostawanie po godzinach vs bycie leniuszkiem. Naprawdę można po prostu na spokojnie robić swoją robotę i jednocześnie dać znać, jak zadania się skończyły i nie oznacza to biegania z wywieszonym językiem.

Za to trudno poważnie traktować pracowników, którzy siedzą i patrzą w ścianę zamiast się odezwać, kiedy na spokojnie skończyli swoje zadania i nie mają już co robić. Zwłaszcza kiedy później marudzą, że w pracy się nudzą albo co gorsza: skarżą się, że mało zarabiają lub nie dostają awansu. Zabawne jest też, gdy takie osoby marudzą, że szef ich nie chce puścić na pracę zdalną. Ciekawe dlaczego, nie?

zimoidzjuzstad

Zgadzam się z bławatkiem.
Nie chodzi o zapierniczanie i branie więcej roboty, gdy czas pracy się już kończy i widać, że nie sposób by było się wyrobić.
Ale w sytuacjach, gdy ma się spokojnie przed sobą kilka godzin pracy, to można zapytać czy jest coś do zrobienia. Pokazuje się tym samym jakąś gotowość do działania, co może zaplusować w opinii pracodawcy. Czy jest to wychodzenie przed szereg? Nie powiedziałabym. Raz jeszcze - nie chodzi o zapierniczanie i branie kolejnych zleceń bez żadnej przerwy dla siebie. A praktykant, który chciałby starać się później o zatrudnienie w tym miejscu, powinien raczej zadbać o to, by się pokazać z dobrej strony. W dodatku praktyki zgodnie z nazwą powinny być jakąś nauką - więc jeśli ktoś bierze to sobie do serca, to nie będzie nudził się przeglądając internety, tylko wykaże się inicjatywą i poprosi o danie mu jakiejś pracy.
Oczywiście często problem jest od strony firmy, gdy praktykantowi zlecają zadania typu zamiatanie podłogi, zrobienie kawy, zamiast takich, które faktycznie związane by były z uczonym zawodem. Jednak w wyznaniu chyba nie ma takiej sytuacji.

Postac Odpowiedz

Jak ja powiedziałam do szefa w mojej pierwszej pracy, że nie wiem co mam zrobić, to usłyszałam "poczytaj książkę, czy coś". Po okresie próbnym chciał mnie zatrudnić, a ja głupia odmówiłam, wolałam coś innego. Żałuję, wtedy nie miałam porównania i myślałam, że tamta praca była zła.

arizona41 Odpowiedz

To staż, czy praktyki ze szkoły/uczelni?
Pracodawca nie ma obowiązku zatrudnić stażysty (chyba że ma tak w umowie z urzędem pracy, czy dostał dotację, a i wtedy okres na jaki ma zatrudnić raczej nie jest zbyt długi - kilka miesięcy, góra pół roku), a praktyki mają raczej na celu przyuczenie do zawodu, a nie do pracy w tej konkretnie firmie i to od pracodawcy zależy, czy może później zatrudnić taką osobę.
Stażysta/praktykant powinien mieć program praktyk/stażu i go realizować. Powinien też mieć opiekuna z ramienia firmy, od którego zależy realizacja tego programu. Inna sprawa, że praktykanci/stażyści wykonują nie koniecznie to co powinni - np. sprzątanie, obieranie ziemniaków, czy przynieś podaj, pozamiataj. To że firma nie potrafi zorganizować zajęcia praktykantom/stażystom to ich błąd w organizacji.

Evrard Odpowiedz

To i tak dobrze się skończyło. W zakładzie produkcyjnym studenci na praktyce ( co prawda dawno temu) zebrali się w swojej szatni i się naśmiewali jaki tu bałagan a mistrzowie i kierownicy jacy to debile. Nie pomyśleli że tuż obok za ścianką z dykty jest szatnia mistrzów. Mogli sobie szukać nowej praktyki , co gorsze uczelnia w następnych latach też.

Dodaj anonimowe wyznanie