#izfoI

Wracając z podstawówki do domu mijałam po drodze osiedlowe sklepiki, między innymi dwa sklepy papierniczo-zabawkowe. Uwielbiałyśmy z koleżanką do nich zachodzić. Nie kupowałyśmy nic, po prostu wchodziłyśmy, oglądałyśmy co jest (zimą pewnie nieźle wkurzając personel - śnieg na butach) i wychodziłyśmy.
I tak któregoś razu ekspedientka jednego z tych sklepów (i chyba właścicielka) poprosiła mnie na stronę, żeby porozmawiać - i oskarżyła mnie o kradzież pocztówki z koniem (wartość ~1zł, chociaż w tamtych czasach złotówka była warta trochę więcej). Oczywiście nie powiedziała wprost, że to ja, raczej zadawała pytania mające mnie zmusić do przyznania się, jednak ja rżnęłam głupa, że nie wiem o co chodzi. I w zasadzie po części to była prawda - wiedziałam, że kobieta mnie oskarża o kradzież (a udawałam, że nie wiem), tyle że to nie ja tę pocztówkę zwinęłam.
Kobieta nic więcej nie zrobiła, bo w sumie nie mogła - żadnych dowodów przecież nie miała, a nikt policji dla jednej pocztówki wzywać nie będzie.

Było mi tak głupio (z samego faktu, że mnie ktoś o coś takiego oskarża), że moja noga już nigdy więcej nie stanęła w tym sklepie.
W sumie do tej pory mi smutno :(
majer Odpowiedz

Pani po prostu chciała się pozbyć natrętnego Apacza.

Ja podejrzewam, że faktycznie ktoś jej zawinął tą pocztówkę. Ten sklep był po drugiej stronie ulicy w stosunku do podstawówki, takich "apaczy" jak ja pewnie się tam tuziny kręciły.

Przekliniak Odpowiedz

Smutno mi się zrobiło, aż sobie zaklnę: kur*wa

Gro9 Odpowiedz

No i ?
Poskutkowało ? Poskutkowało !
Babka miała doskonały patent na takich paczących klientów.

RekinBiznesu Odpowiedz

Łaskocz łasiczkę

Dodaj anonimowe wyznanie