#jzRjQ

Problem polskiej szkoły, czyli dlaczego poziom nauczania wciąż spada.

Moja żona chodziła do liceum. Zwykły, osiedlowy ogólniak, podobnie jak moja żona, większość zostałam tam posłana przez rodziców, bo blisko domu, nauczyciele znani od podstawówki - zespół szkół, ten sam budynek, dyrektor itd. Wybrała klasę o profilu ścisłym - rozszerzona matma, fizyka, chemia, dla chętnych geografia. Niestety okazało się, że połowa klasy to matematyczne miernoty i dodatkowe godziny na rozszerzenie nauczycielka przeznaczała na powtarzanie rzeczy podstawowych i uzupełnianie braków wiedzy - zwyczajne zajęcia wyrównawcze. 95% klasy chodziło razem do tej samej podstawówki i gimnazjum. Skąd ich braki? Z "braku talentu" czy lenistwa? I po co pchali się do klasy ze ścisłymi rozszerzeniami?

Przy takiej sytuacji moja zdolna żona miała same piątki i zero motywacji, żeby robić coś więcej. Jednocześnie rodziców nie było stać na dodatkowe zajęcia + "nie odczuwali potrzeby", żeby dzieci na takie chodziły. Prędzej posłali starszą córkę na zajęcia z angielskiego, z którym sobie nie radziła. Natomiast piątki młodszej były dla nich sygnałem, że wszystko jest OK i nie należy się martwić. Koniec końców w klasie maturalnej żona usłyszała, że "do matury rozszerzonej z matmy w tej klasie nikt nie będzie dopuszczony, bo reprezentują za niski poziom i to by było tylko na szkodę szkoły" (What?!). Świetnie zdała maturę podstawową z matmy, chemii i geografii. Sama do końca nie wiedziała, co chce robić w życiu, ale przypadek sprawił, że złożyła "papiery" na polibudę i się dostała. Kierunek niełatwy. Od początku mściły się braki z rozszerzenia z matematyki. Poradziła sobie dzięki swojej inteligencji i uporowi. Dziś, jako inżynier, pracuje w zawodzie i jest zadowolona z obranej ścieżki życiowej, ale wciąż ma żal do swojej szkoły za takie beznadziejne podejście.

W tym samym czasie ja chodziłem do prywatnej szkoły i regularnie dostawałem niezły "wp.erdol" na każdym sprawdzianie. Jechałem na trójach i ciągle słyszałem, że do matury rozszerzonej muszę się więcej uczyć. Matury podstawowe zdałem z palcem w d...., a rozszerzenia poszły mi przyzwoicie, wbrew przewidywaniom moich nauczycielek, które z tego miejsca pozdrawiam :) Też poszedłem na polibudę (inny kierunek), ale dzięki rozszerzeniom taka fizyka nie była dla mnie drogą przez mękę.

Takie porównanie dla kontrastu.
JMoriarty Odpowiedz

Jesteś dorosły i nadal sądzisz, że liceum ma jakikolwiek wpływ na karierę zawodową?
Zawsze byłam w klasach o profilu humanistycznym, zdawałam tylko humanistyczne przedmioty na maturze. Jestem programistką, nie żeby coś.

123qwe

Chodzi tez o to, ze często wyniki matury decydują o tym, czy ktoś dostanie się na studia. Przedmioty rozszerzone są inaczej punktowane przy rekrutacji.

czarnaskorupa

A ja jestem prywatnym nauczycielem matematyki pod mat-fizie, dla kontrastu: szkole muzycznej, maturze rozszerzonej z polskiego i rosyjskiego, nieskończonych studiach humanistycznych.

Po pierwsze, masz kontrascik. Po drugie, owszem, moi uczniowie rezygnują z matury rozszerzonej, bo przez poziom nauczania w Wyspianie, Mickiewiczu, Skłodowskiej-Curie, Jasińskim, czy innych tragicznych szkołach się do matury zwyczajnie nie nadają.
Myślisz, ze czyja wina, że w Żmichowskiej połowa semestru za nami, a stara baba zrobiła ćwierć książki, z czego nic nie tłumaczy? Myślisz, ze jakie będą efekty nauczania w Lelewelu, jak tam w II liceum skończyli trygonometrię z pierwszej klasy, dopiero sprawdzian z pierwszego działu był.
A w liceum sportowym w 3 klasie kończą ostatni dział z drugiej klasy.
Zaśmieje Ci się w twarz jak mi powiesz, ze wina covida, jak mi uczniowie na korkach mówią, ze nauczyciel nie ma pojęcia jak zrobić zadanie, jak w Wyspianie, czy w liceum na Wawrze.
W Dabrowskim spróbuj coś pojac z tym świrem, który uczy SWOJEJ matematyki. Podobne wariacje mamy w Reytanie - pseudoelitarnej szkole. Mogłabym po nazwisku wskazać, kto tutaj narzuca zapisywanie dziedziny po swojemu.

I owszem, w tym fantastycznym technikum przy Okopowej też przepychają na siłę - wszyscy z 2 i 3, a nikt matury nie zdał XD

Także lipny nasz ten przykład anegdotyczny:))
Więc tak, szkoła ma zajebisty wpływ, szczególnie gdy w takim Norwidzie, czy Bemie, gdzie nie dopuszczają do matury za zbyt słabe oceny, bo zanizysz im średnią.

MaryL

@JMoriarty w dzisiejszych czasach każdy może być programistą, nie żeby coś. Wystarczy nauczyć się jakiegokolwiek języka z neta czy pójść na bootcamp, więc naprawdę nie ma się czym chwalić. Jeśli uważasz, że matma z liceum niepotrzebna, to zakładam, że jesteś właśnie takim klepaczem frontendu, co to nie rozumie co się pod spodem dzieje, prostego makefila by nie napisal, ale wie, że "jak napisze takie coś, to mi się zmieni kolor czcionki" (No chyba, że chodzi ci o to, że byłaś na humanie, ale na własną rękę sleczalas nad zadankami z analizy i algebry, a na maturę nie poszłaś, bo tak.)

Jumalatar

@czarnaskorupa: Panie nauczycielu, przykład anegdotyczny nie może być lipny (przypominam, że lipny oznacza nieprawdziwy), bo to przykład jednostkowy, nie mający wpływu na żadne średnie czy inne wartości.

rocanon Odpowiedz

Gdy zaczynałem naukę w liceum, moja klasa miała profil biologiczny. Po I semestrze staliśmy się klasą o profilu ogólnym, bo 3/4 klasy miało 2, ew. naciągane 3 i wychowawczyni stwierdziłą, że z takimi "orłami" nie da się realizować rozszeżonego materiału.

Hellcat

Nie dziwię się, że nie da się realizować "rozszeżonego" materiału

Vito857 Odpowiedz

Też kończyłem w liceum profil z rozszerzoną matematyką. Uczyła nas dziewczyna, która przyszła prosto po studiach. Właściwie nie umiała tłumaczyć, przez co często ludzie nadrabiali albo korkami, albo próbowali sami się douczać (z marnym skutkiem, szczerze mówiąc). Zwykle ci, którzy nie byli w stanie dociągnąć z materiałem zwyczajnie odpuszczali rozszerzenie na maturze.
A z innej beczki - na studiach wiedza z liceum przydała mi się w max. 10%, na pierwszym roku studiów. Później już korzystałem z tego, co było na wykładach i ćwiczeniach.

BuldogFrancuski Odpowiedz

Widzisz jaka niesprawiedliwość, nauczyciele tak się starają i tak mało zarabiają.

PoraNaPiwo Odpowiedz

U mnie była jedna klasa w moim roczniku, więc podstawy mieliśmy wspólne, a rozszerzenia jak kto chciał. Także wyszło, to na plus, bo rozszerzenia realizowaliśmy w małych grupkach. Ogólnie jak na małą mieścinę, poziom był całkiem przyzwoity, choć było sporo osób, które sobie nie radziły. Tylko dwie osoby miały nie podchodzić do matury z angielskiego, wzamian za przepuszczenie ich dalej. Oczywiście obie i tak podeszły i nie zdały. Reszta lepiej lub gorzej sobie poradziła. Chociaż z oceną poziomu, to zależy od punktu widzenia, bo niektórzy narzekali, że biologia jest kiepska, a ja po rozszerzeniu miałam taką wiedze, że na studiach przeszłam łatwo najtrudniejszy przedmiot.

Dodaj anonimowe wyznanie