#lEHXP
Ojciec w końcu poszedł na strych zanieść jakieś rzeczy i znalazł swoje dokumenty i nagrody ze starych czasów. Naznosił złomu do salonu i zaczął wszystko segregować i sprzątać. Ledwo wróciłem i już się zaczęło - no patrz no, widzisz? To są wszystko pamiątki tatusia. I niestety musiałem z nim przeglądać całą tę makulaturę - świadectwa, dyplomy i nagrody. A co gorsze, te jego przechwałki były prawdziwe. Janusz miał całą szkołę, a przynajmniej 7 i 8 klasę i 4 lata liceum same piątki, uczył się francuskiego i rosyjskiego, zrobił z nich nawet licencjaty w czasie studiów inżynierskich, o których akurat wiem. Nigdy nie interesowałem się tym, nie wiedziałem, że ojciec zna jakieś języki, jak już to pomyślałbym, że najwyżej trzy słowa na krzyż po rosyjsku, jak każdy, kto żył w PRL. A on zaczął cytować Tołstoja po rosyjsku, a potem coś po francusku. Zawsze mierzyłem go pryzmatem tego, że ja jestem taki zdolny i jak każdy znam angielski i wyśmiewałem to, że on poza Maj nejm is Janusz aj spik inglisz nie wie nic. A tu jak widać Janusz bardziej światowy niż ja. Ale to jeszcze nie wszystko. Janusz brał udział w olimpiadzie międzynarodowej z matematyki w Czechosłowacji czy na Węgrzech, w czasie kiedy olimpiady światowe ograniczały się do bloku wschodniego, ale i tak nieźle. Do tego zobaczyłem stary komputer Janusza i jego podręczniki do programowania... Zabijcie mnie. A oprócz tego ojciec grał w młodzieżówce znanego polskiego klubu - jednego z tych największych- i trenował lekkoatletykę ze sporymi sukcesami.
Brakuje mi jeszcze historii o tym, jak Janusz zdobył Mount Everest, pokonał Smoka Wawelskiego, stanął na Księżycu i był kierowcą autobusu w Sosnowcu. Ale niestety to wszystko o jego wynikach jest prawdą. Czuję się skompromitowany, teraz jedyną nadzieją jest się uczyć, bo to wstyd być takim głupim w porównaniu do Janusza. Ale są też pozytywy, Janusz w przypływie górnolotnych emocji zaczął mnie uczyć francuskiego (mam teraz jak bajerować koleżankę z klasy) i mamy zapisać się na tenis jak będzie cieplej. Już teraz Janusz rzucił piwko i trenuje w domu.
Chciałeś wydymać Janusza, a to Janusz wydymał ciebie XD
I to z pożytkiem dla obu stron :D
Szach mat Januszowe niedowiarki!
Ale pozytywną historia :-)
A mnie smuci to, żetwój tata z takimi zdolnościami nic w życiu nie zrobił. Bo tak wynika z twojego opisu
Możesz być lepszy od Janusza. Mając perspektywy i skończyć na kanapie przed tv to taka porażka. Fajnie, że w końcu ruszy tyłek z kanapy i pokaże Ci, że jest spoko ojcem, a nie Januszem.
Zrobiło mi się jakoś przykro po przeczytaniu tego wyznania. Pomijając to że nazywasz swojego tatę Janusz i to brzmi pogardliwie, sam fakt że jego wykształcenie jest ci nie na rękę i wcześniej naśmiewałeś się z niego też jest smutny. Czy ktoś jeszcze odniósł takie wrażenie?
Tak, ja
Mam i ja.
Ja niestety też.
Pewnie jakis gówniarz pisał, który myśli ze takim zachowaniem i postawą komuś zaimponuje.
A jak "na złość" spora grupa anonimowych patrzy na niego z litością i pogardą.
Nigdzie nie napisał, że wykształcenie ojca jest mu nie na rękę! Ba, teraz ojciec może się swoją wiedzą z nim dzielić. Ja widzę w tym tekście raczej odniesienie do memów o Januszach, co to mówią: "Widzisz, synek, ja to w twoim wieku same piątki miałem, a robiłem to, to, to, a wy tylko przy tych komputerach...", a tak naprawdę guzik w tym prawdy, oraz zdziwienie oraz podziw dla ojca, w żadnym wypadku pogardę
Też nie odniosłam takiego wrażenia. Mnóstwo rodziców wspomina przy dzieciach czasy szkolne, czasami coś podkoloryzują, pamiętają tak, jak chcieliby, żeby było. Znowu dzieciom brzmi to na przechwałki, takie czcze gadanie w ramach motywacji. I myślę, że w tym przypadu jest podobnie. Ojciec wspomina, syn patrzy na to z przymrużeniem oka, bo w końcu człowiek na przestrzeni lat się zmienia, więc to z lekka niewyobrażalne, żeby ten sam ojciec z wielkim brzuchem piwnym był kiedyś doskonałym sportowcem. W zasadzie, również miałam takie wyobrażenie o mojej mamie. Od zawsze widziałam ją jako kobietę otyłą (nie będę się bawić w delikatność, tak jest i już) i nie trafiało do mnie, kiedy mówiła, że w młodości miała moją figurę. No gdzie tu odwieczne 150 (?)kg, które widzę od dziecka, a gdzie moje 60-kilka? Zobrazowałam to sobie dopiero, kiedy zobaczyłam jej dawne spódnice - prawie idealnie pasujące na mnie. I to nic złośliwego, czy pogardliwego. Ciężko dostrzec w dobrze znanym rodzicu nieznanego nastolatka z opowieści.
Dziecko drogie, swojego tatę pogardliwie nazywasz "Januszem", ale swojego buractwa i biedy umysłowej nie widzisz? Twój tata miał w twoim wieku wiele pasji i ambicje, a Ty potrafisz jedynie przyswoić internetowego mema.
Trochę szacunku na następny raz.
Kurła, kiedyś to było...
To już któreś wyznanie z serii ,,mój ojciec to typowy Janusz". Jakis nowy trend?
Zazwyczaj pasty, i nie są one nowym trendem
Zachowam sobie to wyznanie jako motywację na przyszłość