#nnnSO

Mojego męża poznałam jeszcze w czasach szkolnych. Z początku nie przypadliśmy sobie go gustu. Ja, grzeczna dziewczynka z "dobrego domu'', on chowaniec ulicy i chyba samego czorta. Od razu było widać, że w jego domu się nie przelewa. Znoszone ciuchy, poniszczony plecak, starszy model telefonu. To nie przeszkadzało mi w ogóle, jednak jego zachowanie było skandaliczne. Co chwila wpakowywał się w jakieś bójki, pyskował nauczycielom jak najęty, wagarował. Większość uczniów wolała go unikać, wpadał w szał z bardzo błahych powodów.
Zaprzyjaźniłam się za to z jego siostrą, która była klasę wyżej. Od niej dowiedziałam się, że Piotr w domu wcale nie zachowuje się lepiej.
- To wina jego ojca - mawiała często. - Jest zbyt do niego podobny.
Kasia i Piotr mieli innych ojców, jednak tata Piotra odszedł zaraz po jego narodzinach, niedługo później zmarł.

Po jakimś czasie zauważyłam, że Piotr robi do mnie maślane oczy. Próbowałam to ignorować, jednak miał w sobie coś, co przyciągało do niego jak magnes. Zgodziłam się w końcu na randkę, potem na kolejną. Piotr zaczął się przy mnie zmieniać, złagodniał i poweselał. Zakochaliśmy się w sobie na zabój.

Dziwiło mnie to, że gdy podczas kłótni podnosiłam głos, Piotr momentalnie kulił się w sobie i otwierał szeroko oczy. Wyglądał jak przestraszony, bezradny chłopiec. Z biegiem czasu zaważyłam, że ma o sobie podłe zdanie. Mówił, że gdyby nie ja, już dawno skończyłby tę marną egzystencję.
Kiedy po dwóch latach związku zamieszkaliśmy razem, zdziwiła mnie kolejna rzecz. Piotr bardzo często zrywał się w nocy. Nigdy jednak nie chciał opowiedzieć mi swojego snu. Wciąż nie wierzył w siebie i dziwił się dlaczego w ogóle jestem z kimś takim jak on.

Kilka dni temu poznałam prawdę. Kasia wyjawiła mi, co działo się w ich domu kilka lat wcześniej. Dopóki Piotr nie nauczył się bronić, był bity, poniżany i wyzywany. Matka prosto w oczy potrafiła powiedzieć mu, że go nie kocha i żałuje, że nie zdechł jak jego ojciec. Ponoć dlatego, że bardzo przypominał jej byłego męża, więc wyżywała się na synu jak tylko mogła za to, że jego ojciec od niej odszedł zaraz po jego narodzinach. Bicie kijem od miotły czy patelnią były na porządku dziennym. Dochodził do tego oczywiście alkohol.

Wtedy wszystko stało się jasne. Zachowanie Piotra w młodości i jego teraźniejsze dziwne myśli. Tego samego dnia pojechałam do jego matki i prosto na wejściu spoliczkowałam ją, a potem naplułam jej pod nogi. I wyszłam.
Nie żałuję. Piotr mimo wszystko stał się cudownym mężem i ojcem. Dotąd nie mogę pojąć zachowania jego matki.
Świat bywa przerażający.
Anda Odpowiedz

Co trzeba mieć w głowie, żeby tak traktować kogokolwiek, a już zwłaszcza własne dziecko?

gwynbleidd

Również dobrze matka również mogła pochodzić z patologicznej rodziny, dlatego tą patologię rozprzestrzeniała dalej. Dokładnie tak samo, jak jej syn w szkole. To absolutnie nie jest jej usprawiedliwienie, ale skoro chłopaka można zrozumieć, jeśli się pozna jego historię, to matkę też.

Patriota

Tu masz rację, gwynbleidd, mnie matka też źle traktowała, a to dlatego, że jej matka ją źle traktowała, ale nie mów, że to ją tłumaczy, spiralę nienawiści trzeba przerywać, a nie ciągnąć ją dalej, co prawda to ciężkie, bo ja sam po sobie widzę, że w niektórych sytuacjach muszę się hamować, bo to dalej siedzi w głowie.

Vampire7

Odpowiadam: siano, trzeba mieć siano w głowie, zamiast mózgu.

gwynbleidd

@Patriota, przecież nigdzie nie napisałam, że to ją tłumaczy. Ba, wyraźnie napisałam wręcz, że patologiczne wychowanie jej nie usprawiedliwia. Nie zarzucaj mi słów, których nie wypowiedziałam.

ZimnaFrytka Odpowiedz

Aż mi się trochę głupio zrobiło, bo myślałam że to kolejna historia o miłości do patusa.
Niestety jednak związek z taką skrzywdzoną osobą bywa trudny, bo ciężko jest przekonać ukochanego, że jest naprawdę wartościowy, ale warto próbować, bo często jest to warte tego wysiłku.

pterodaktyyl Odpowiedz

Piękna historia

Gucz625 Odpowiedz

... brak słów

SchwartzeMargaritte Odpowiedz

Trochę nie wierzę, że koleś z PTSD i pewnie FASem z takiej patoli zupełnie bez terapii tak sobie o wyrósł na dobrego ojca i męża. Ok, to nie wina dzieciaków z patoli, że są katowane, nie wolno oceniać po pozorach, trzeba ich szanować i im współczuć, ale to nie zmienia faktu, że czary nie istnieja. Przemoc w dzieciństwie nieodwracalnie uszkadza mózg. Bez terapii pozwalającej zrozumieć te zmiany i nauczyć się panować nad odruchami ktoś taki nie ma szans, żeby nagle ni z tego ni z owego znormalniec. Zresztą już teraz piszesz, że ma tendencję do szantażu emocjonalnego, a PTSD hula sobie dalej. Jeśli to całe wyznanie to nie bajeczka, to zainwestuje w terapeutę, bo przy najbliższej stresowej sytuacji zobaczysz, jakiego masz cudownego meza.

SchwartzeMargaritte

Zainwestuj*

efektmotyla

A na czym według Ciebie polega terapia? Jeśli zrozumienia problemów i sposobów radzenia sobie z nimi nauczył się przy autorce, przy rozmowach z nią, albo z siostrą, jeśli poznał inny sposób myślenia przez interakcje z jej rodziną, a model ojca wziął od "teścia" albo od kogokolwiek innego w swoim życiu? Nie ogarniam ludzi z tak ograniczonym myśleniem, że terapia to tylko u kogoś z dopiskiem "terapeuta" po nazwisku.

SchwartzeMargaritte

No niestety obawiam się, że tutaj ciężko o kogoś, kto naprawdę pozwoli facetowi zrozumieć, jakie mechanizmy kierują jego zachowaniem. Autorka nie pisze nic o tym, że naprawdę coś z tym zrobili. Żyła sobie właściwie obok kolesia przez lata, teraz nagle dowiedziała się, kim on jest i dalej nic z tym nie robi poza spoliczkowaniem jego matki.
Już widać jeden błąd - szantażował emocjonalnie, dostał pozytywny feedback, że to działa. Będzie dalej szantażował.
Nie wróżę sukcesów...

Rattonowa

A ja jestem w stanie w to uwierzyć, bo mój ojciec ma bardzo podobną historię - matka wyjechała do Stanów i tam zginęła, ojciec alkoholik (matka zresztą też za kołnierz nie wylewała) tak rozhamowany, że potrafił porąbać psa siekierą na kawałki, bo szczekał, praktycznie na oczach taty, który miał wtedy parę lat. Tata mówi, że jego nigdy nie uderzył, ale babcia, która go wychowywała już nie miała takich hamulców. Rósł na typową patologię - będąc nastolatkiem miał już kuratora. Z dna wyciągnęła go moja mama - z dobrego domu, pełnej rodziny, pomimo tego, że jej ojciec taty nie zaakceptował nigdy.
Wszystko to działo się ponad 20 lat temu. O psychologach nikt nie słyszał, a mimo to tata potrafił zostać wspaniałym ojcem i mężem. Przeszłość nigdy z niego "nie wylazła" - dał i nadal daje mi ogrom wsparcia i troski. To, jakim jestem człowiekiem zawdzięczam tylko jemu. Przeszłość nie determinuje człowieka.
Po dwa - nie każde dziecko alkoholików ma FAS, tak jak nie każde dziecko z FASem pochodzi z patologii. Jeśli chodzi o PTSD to nie widzę tutaj żadnych typowych objawów, więc nie wiem skąd ten wniosek.

Dodaj anonimowe wyznanie