#oG8pD
Zaczęło się niewinnie – sprzedawałem zdjęcia, filmy z moimi stopami, potem zacząłem sprzedawać znoszone buty i skarpetki. Jak się dowiedziałem, moje stopy były „chodliwe” na rynku – mam duży rozmiar (46), do tego w owym czasie grałem w uniwersyteckiej drużynie piłki nożnej i nieskromnie powiem, że jestem dość przystojny. Potem zacząłem umawiać się na spotkania, na których już za niezłe pieniądze koleś bawił się moimi stopami. Spływająca kasa skutecznie niwelowała wewnętrzne rozterki. Kiedy postanowiłem przestać? W końcu jeden z moich „klientów” chciał mnie związać i łaskotać mi stopy. Miałem dostać tym więcej kasy, im więcej wytrzymam. Łaskotki zawsze wydawały mi się czymś niewinnym. Ale kiedy jest się związanym i do tego ma się tak wrażliwe stopy jak moje, przeradza się to w tortury. Spękałem chyba po siedmiu minutach, ale musiałem się nieźle nabłagać, zanim zostałem rozwiązany. Wtedy poczułem się upokorzony jak nigdy w życiu – błagałem innego faceta o litość. Dotarło do mnie, że chociaż nie oferowałem seksu, tak naprawdę się sprzedaję.
Czemu piszę to wyznanie? Dziś mam żonę i dziecko, a dalej to we mnie siedzi. Jak by na to nie patrzeć, sprzedawałem jakąś część mojego ciała za pieniądze. Nie idźcie tą drogą, moi drodzy, zawsze są inne rozwiązania.
Ludzie gorsze rzeczy robili w kryzysowych sytuacjach. Nietrudno jest rozważyć sprzedaż zdjęć stop czy zużytych butów, bo w lato chodzi się w sandałach. To jak sprzedaż włosów - po prostu coś co jest na codzień widoczne i nie wydaje się intymne.
Poszedłeś za daleko, zreflektowałeś się i wycofałeś. Nie ma czego się wstydzić
Sprzedawanie ciała to najprostsza droga jaką można obrać. Ale niestety niebezpieczna. Tamten facet mógł Cię wtedy nie rozwiązać pomimo próśb. A w sytuacji gwałtu, wstyd pewnie wygrałby nad chęcią udania się z tym na komisariat. Gdybyś nie zmądrzał po tym zdarzeniu, to naprawdę źle świadczyłoby o Twoim instynkcie samozachowawczym.
Technicznie rzecz biorąc to raczej wynajem lub czasowe prawo do użytkowania niż sprzedaż.
Bardzo mnie bawi, że twoja sytuacja była wyjątkowa i nie znalazłeś innego rozwiązania, ale inni na pewno znajdą! Chociaż można mieć dużo gorzej niż ty miałeś.
A tak poza tym to nie zrobiłeś nic złego.
Tylko 7 minut wytrzymałeś? Mięczak :3