Latem wybrałem się z kumplem o świcie na ryby. Dla relaksu, coby odpocząć od stresów dnia codziennego. Jako iż dość dawno się nie widzieliśmy, od razu zaczęliśmy dosyć wcześnie sobie umilać czas alkoholem, nad rzekę dotarliśmy już w stanie mocno wskazującym. A że dodatkowo była bardzo duża mgła, to nie za bardzo widzieliśmy, jak daleko zarzuciliśmy spławiki. Zarzuciliśmy i dalej sobie piwkowaliśmy w najlepsze, aż w końcu zmógł nas sen.
Rano okazało się, że nic nie złapaliśmy. Nic dziwnego w sumie, gdyż jak się okazało, wędki były zarzucone w przeciwną stronę niż rzeka...
Dodaj anonimowe wyznanie
Anonimowe i zabawne. :-)
Janusze rybołóstwa 😏
RybołóWstwa*
Ej no Drago może klawisz się nie kliknął a Ty już aferę robisz haha
Nie aferę, tylko na wszelkie wypadek. Jeśli ja robię błąd i ktoś mnie poprawi bez wyszydzania, to upatruję w tym okazję do wyeliminowania tego błędu w przyszłości. Jeśli zrobię literówkę, to przecież i tak wiem jak się piszę i fajnie że ktoś jeszcze też wie.
Jedno z pierwszych wyznań od dłuższego czasu, jakie trafiły do moich ulubionych.
A potem w rzece/jeziorze giną haczyki, które lądują w przełyku ptaków wodnych :)
Mina ryb bezcenna
Naprawdę mnie to rozbawiło :)
jak sie czeba opodlic rzeby nie zaluwazyc gdzie zeka
Tą historię słyszałem wielokrotnie.
Bardzo mądrze schlanym iść nad rzekę i to we mgle :)))
Co qrwa? To jak tam dotarliście? Jak Czizas? Po wodzie?