#qWmea

To zdarzyło się prawie dwa lata temu, późny grudniowy wieczór. Jak zawsze wracałem z uczelni busem do domu. Wsiadłem do busa, jako że godzina była dosyć późna, to osób w busie wraz ze mną i kierowcą było chyba z 6. Jak zawsze siadłem na pierwszym lepszym wolnym siedzeniu i siedziałem zamyślony. 

W pewnym momencie jeden z pasażerów, pan około 50, złapał się za klatkę piersiową i zaczął głośno oddychać. Moja pierwsza myśl - może mu niedobrze albo coś. Ale facet zaczął jeszcze głośniej oddychać i jęczeć. Kierowca coś mówił do tego pana, ale ten nie reagował. Przeanalizowałem szybko w głowie scenariusze - facet ma zawał. Podszedłem do niego i próbowałem nawiązać jakiś kontakt, bezskutecznie. Pierwsze co zrobiłem, zacząłem rozpinać jego kurtkę i prosiłem, aby ktoś zadzwonił po pogotowie. Ale kierowca zbladł, jakieś dwie babeczki nosy w telefonach. Szybko wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem po karetkę, facet już stracił oddech. Podczas telefonowania trzymałem jego szczękę, aby nie przegryzł sobie języka. 

Po wykonanym telefonie krzyczę do kierowcy, aby pomógł mi wynieść faceta, żeby zacząć go reanimować (w busie było ciasno, a sam nie dałbym rady go wynieść - ja 75 kg wagi i 180 cm wzrostu, a pan był z widoczną nadwagą), ale kierowca prawie mi zemdlał na siedzeniu. Spanikowany otworzyłem drzwi i zacząłem krzyczeć, że potrzebna jest pomoc, bo facet umiera mi na rękach. Na początku ludzie odsuwali się i nie reagowali. Dopiero jak użyłem niecenzuralnych słów w ich stronę, podbiegło dwóch facetów i wynieśliśmy faceta na dwór i zaczęliśmy reanimację, pokierowałem osoby aby wyglądały karetki i zaczęła się walka o życie. W czasie gdy wynosiliśmy pana z busa, on przestał oddychać i stracił tętno. Dosłownie po kilku minutach przyjechała karetka i ratownicy przejęli reanimację. Przy okazji napatoczył się gdzieś ksiądz, który wykonał ostatnie namaszczenie. Ratownicy reanimowali pana jeszcze 40 minut.

Nie, pan nie przeżył. Zostawił 10-osobową rodzinę.

Przez długi czas ciężko było mi dojść do siebie, obwiniałem się, że nie zrobiłem wszystkiego co mogłem, aby go uratować. Ale najbardziej nie mogłem zrozumieć obojętności i pasywności ludzi na czyjąś tragedię. Ludzka obojętność kosztowała tego Pana życie.
JuzObecna Odpowiedz

Bo się powinno wskazać konkretną osobę a nie krzyczeć w tłum. Takie coś nigdy nie zadziała

Belledona Odpowiedz

Nie chce się czepiać, sie czepiać samo się prosi
Podczas telefonowania trzymałem jego szczękę, aby nie przegryzł sobie języka.
Po pierwsze musiał byś mieć co najmniej 4 ręce po drugiej wcale nie po po też utrzymuje się brodę żeby pacjent nie odgryzł sobie jezyka, ale po to by udroznic drogi oddechowego
Coś dzwoni ale nie wiesz gdzie
Ale fakt faktem znieczulica jest

Dragomir

Jak wystukał 112 to mógł trzymać telefon między barkiem i policzkiem i rozmawiać w tym czasie, wtedy by miał 2 ręce wolne.

Belledona

W sumie to masz rację tak teoretycznie ale zwróć uwagę na dochodzące czynniki takie jak stres i to ze ludzie nie chcieli pomoc. W takiej sytuacji ciężko o taki racjonalny i trzeźwy osąd sytuacji. Nie wiem czy myślała bym o barku czy chociaż o głośniku....
Znam przypadki gdzie ludzie zapominają jak im na imię i nazwisko podczas zawiadamiania dyspozytora

Dragomir

Ale nie wszyscy aż tak reagują na stres, tu widać że koleś był przytomny i miał pojęcie o sprawie i procedurach.

Bebej Odpowiedz

Dodaj że chwilę po tym, przejeżdżał obok karawan z zakładu pogrzebowego. I będziemy mieli komplet.

Marynowanegrzybki Odpowiedz

Nie miałeś powodu się obwiniać, zrobiłeś co mogłeś. Jak piszesz miał nadwagę to i pewnie problemy z sercem, nie wiesz który zawał to już był. Mojej koleżanki tata mając 50 lat miał 4 zawały ( zmarł na raka) a mama kolegi 58 i 3 zawały, czwartego nie przeżyła. Znieczulica jest i będzie ale na szczęście są jeszcze ludzie tacy jak ty, którzy są gotowi ratować ludzkie życie nie patrząc na nic.

vylarr Odpowiedz

Bo to tak wygląda, gdy się kogoś zapyta, czy by pomógł gdyby ktoś potrzebował pomocy, to każdy się zadeklaruje że pomoże, ale gdy naprawdę potrzebna jest pomoc, to mało kto jej udzieli.

KosmicznyBuldozer Odpowiedz

Y... nie.
Nie było żadnej walki o życie z Twojej strony. Rolą "cywila" udzielającego pierwszej pomocy jesg wezwanie karetki i zabezpieczenie ofiary, ewentualnie RKO, która nie robi nic poza dostarczaniem tlenu do mózgu pi to, aby gość - jeśli zostanie uratowany przez lekarzy - nie obudził się jako jarzynka.
I tyle. Ratowali go medycy i nie uratowali, czyli wychodzi na to, że Twoje RKO na nic by się zdało.
Nie dorabiaj sobie do tego dramatycznej historii.

Dodaj anonimowe wyznanie