#qZG1g

Rozmawialiśmy ostatnio w pracy o różnych wpadkach i przypomniała mi się sytuacja sprzed lat.
Kiedyś byłam na praktykach w hotelu w Świnoujściu (hotelarstwo), gdzie ponad 90% gości to byli nasi sąsiedzi zza zachodniej granicy. Jako że kucharz zmieniał pracę i był na wypowiedzeniu, to miał już robotę w głębokim poważaniu.
Jednego dnia akurat podaliśmy obiad, wszystko w formie bufetu. Goście już jedzą, wszystko gra. Kucharz donosi na salę kotlety mielone. W tym momencie widzi, jak jakaś babcia grzebie w bemarze i w najlepsze kroi sobie pół kotleta. Pewien, że to jakaś Niemka, wkurzony mówi pod nosem: „Kurważ, ty pindo cholerna, weź całego kotleta, weź pindo całego”. W tym momencie babcia odwraca się do niego i mówi: „Ale ja nie chcę całego...”.
Do końca pracy unikał tej kobiety jak ognia :D
AvusAlgor Odpowiedz

Mam bardzo negatywny stosunek do ludzi, którym się wydaje, że jak powiedzą coś po swojemu to akurat nikt ich nie zrozumie. Bardzo często zrozumie, znajomość np. 4 obcych języków to nie jest jakiś wyczyn i wiele osób to umie.

Caldas Odpowiedz

Nawet będąc już na wypowiedzeniu, można wylecieć dyscyplinarnie. Facet albo powinien wypełniać swoje obowiązki normalnie, albo załatwić sobie L4, jak nie mógł już wytrzymać w tej firmie.

Evrard Odpowiedz

W firmach gdzie audytorem może być obcokrajowiec zawsze uczą - nie wychylać się , odpowiadać tylko na pytania i nie gadać na jego temat. Nawet jak nie zna ani słowa po polsku zawsze może zrozumieć intonację i mowę ciała.

Caldas

Może tu nie chodzi o audytora, ale klient/gość po prostu może złożyć skargę. Mimo że 90% gości to obcokrajowcy, zawsze może trafić na kogoś z tych 10%, poza tym sporo Niemców zna trochę po polsku.

Dodaj anonimowe wyznanie