#sE02I

Na początku było "normalnie". Matka, ojciec, ja. Nie żyliśmy na bogato. W zasadzie to ledwo wiązaliśmy koniec z końcem. Ojciec ciężko pracował za marną kasę, a matka musiała się mną zajmować bo byłem jeszcze bardzo mały, poza tym rynek pracy w tamtych czasach był przepełniony osobami poszukującymi pracy. Kiedy miałem 2-3 lata, w ojcu odezwały się stare demony. Lubił wypić i to dużo. Następnie wracał nawalony i "dawał lekcje boksu". Zazwyczaj obrywała matka, mnie się czasem oberwało "rykoszetem". Zazwyczaj jedynie wydzierał się na mnie, żebym nie płakał i nie zakrywał oczu, kiedy on zadaje kolejne ciosy matce. Potem trzeźwiał i nie pamiętał nic. Nie raz, nie dwa był w ciężkim szoku "ale jak to? Ale że ja?". Policja wpadała do nas z drzwiami wielokrotnie. Ojciec darł się wtedy "ta psychopatka jest pijana, chciała mnie zabić". Panowie policjanci kiwali tylko głową mówiąc "tak, tak" i zabierali go na wytrzeźwiałkę. Niestety dzielnicowy, który chyba nigdy u nas nie był, dementował wszystkie opowieści mojej matki. Na szczęście były jeszcze babcie. Matka matki i babcia matki. Przekonały moją mamę, że damy radę i że proceder trzeba ukrócić. Tak też się stało. Wymienione zamki itd. Niestety sąsiad z dołu miał kraty antywłamaniowe, ale nie przy oknach i drzwiach balkonowych, tylko od balustrady do sufitu balkonu. Mój ojciec wielokrotnie, pod wpływem, usiłował się tamtędy do nas dostać. Na szczęście nigdy mu się to nie udało. W końcu zniknął na lata, a ja straciłem kontakt z dziadkami z jego strony.

Jak miałem 12 lat, zadzwonił zapytać co u mnie i powiedział, że zadzwoni jeszcze na urodziny. Nie wspomniał na które. Na pewno nie chodziło o 13, na 18 i 20 też nie zadzwonił. Kilka lat temu zadzwonił telefon, odebrałem. Po drugiej stronie słychać było damski głos "cześć, jestem x i jestem nową konkubiną twojego taty, jest super, nie pije i spodziewamy się dziecka". Nie poczułem wtedy nic, odpowiedziałem tylko "super, gratuluję". Nie wierzyłem w to - i jak się potem okazało, słusznie.

Pewnego dnia spotkałem moich dziadków (od strony ojca). Babcia pchała wózek, a dziadek niósł na rękach małe dziecko. Nie udawałem, że ich nie znam. Podszedłem, pogadaliśmy. Mój ojciec związał się z kobietą o podobnych zainteresowaniach. Odebrano im prawa do mojego brata, którego wychowują dziadkowie. Smutny jest los tego dziecka, ja przynajmniej miałem matkę. Niedługo później spotkałem też ojca. Pracowałem z jego sąsiadem i spotkaliśmy się, kiedy odwoziłem go po pracy. Powiedziałem wtedy do ojca trzymającego piwo "trzymasz formę, stary" i pojechałem do siebie. Utrzymuję kontakt z jego rodzicami, widuję brata. Mój ojciec przeszedł niedawno z nakazu sądu odwyk, wystarczyło na dwa dni.

I dlatego ja nie piję.
majer Odpowiedz

Aż mi się łezka zakręciła. Tak na serio, bez robienia sobie jaj. Życzę ci od groma powodzenia, bo wydaje się, że na nie zasługujesz.

emalia777 Odpowiedz

Z moim ojcem tak źle aż nie było, ale powód do abstynencji mamy taki sam. Trzymaj się i wiedz, że nie jesteś w tym wszystkim sam.

milA00 Odpowiedz

Bardzo Ci współczuję, ale jednego nie potrafię zrozumieć, dlaczego kobiety się na takie coś godzą. Twoja mama w końcu oprzytomniała, ale to nie zmienia faktu, że pozwalała Ci na to patrzeć przez lata, nawet pozwalała Cię uderzyc. Gdyby mnie facet uderzył choć raz to byłby koniec, nie mówiąc już o tym, że podniósł rękę na moje dziecko, gdyby tak się zdarzyło to chyba zabiłabym gnoja.

skrollok

A mnie zawsze ciekawi to, że gdybać każdy może. Byłaś w takiej sytuacji, że tak łatwo osądzasz takie kobiety? I naprawdę zabiłabyś, a tym samym skazałabyś się na wiezienie i opuszczenie swojego dziecka? Łatwo się mówi.

Buksik

Tzw "wyuczona bezradność". Zjawisko złe, ale powszechne.

tramwajowe

@milA00 To, że kobiety się wchodzą w takie relacje wynika w dużym stopniu z wychowania.

Powolutku

Dodajcie do tego poczucie zależności finansowej i myślenie typu 'jak my bez niego damy radę?'

Smallrude

Nigdy w życiu. Mówiłam tak samo. Moją mamę bił jej były mąż, nad lozeczkiem mojego brata stał pijany z nożem. Powiedziałam sobie ze kiedy mój facet podniesie na mnie rękę, odejdę od niego od razu. Jestem po kilku awanturach i kilku śladach po tych awanturach. Nie umiem odejść...

Vampire7

Jest dużo czynników dlaczego kobiety nie odchodzą. Przeważnie niskie poczucie własnej wartości, myślą, że nikogo innego lepszego nie znajdą. Boją się zostać same i często rolę grają pieniądze i mieszkanie. Takie kobiety często nie maja dokąd iść i są na utrzymaniu męża. A dziecka małego samego nie zostawią w domu, żeby pójść do pracy i kółko się zamyka.
@Smallrude : ten facet cię nie kocha ani nie szanuje! Każdy kto podnosi rękę na drugiego człowieka nie zasługuje, żeby z nim być! Co ci daje taki toksyczny związek? Uwolnij się od tego oprawcy, uwierz, będzie jeszcze gorzej. Chcesz by w przyszłości bił jeszcze wasze dzieci? Serio, rozstanie to nie koniec świata! Pomóż sobie, a za jakiś czas będziesz sobie dziękowała za tą decyzje, być może będąc w szczęśliwym kolejnym związku. Moim zdaniem lepiej być sama niż z kimś kto cię nie szanuje, kto tobą gardzi. Życze dużo siły i odwagi!

Iniz Odpowiedz

Nienawiść do alkoholu niestety najczęściej otrzymujemy dzięki naszym najbliższym. Trochę smutne, aczkolwiek być może nieświadomie chronią nas tym przed wybraniem złej ścieżki i odróżnieniu, kiedy należy przestać albo w ogóle nie zaczynać.
Tobie życzę powodzenia, i wytrwałości aby być przeciwieństwem swojego ojca :)

niezaswieza Odpowiedz

Ostatnie zdanie bardzo często powtarza mój mąż. Też pochodzi z rodziny, gdzie ojciec na pierwszym miejscu stawiał alkohol. Tylko, że moja teściowa wolała ciągnąć te męczarnię przez całe życie, nie patrząc na dwóch dzieciaków co z przerażeniem w oczach czekali na powrót taty. Pamiętam jak mąż opowiadał mi o swoim dzieciństwie, a raczej jego braku. Potłuczone talerze w wigilię, wybite szyby, policja, podbite oko u mamy, uciekanie do babci, chowanie się w szafie. Nie do pomyślenia. Dzisiaj żyje teraźniejszością, patrzy ze mną w przyszłość. Ale zawsze powtarzał: I dlatego ja nie piję.... Życzę Ci powodzenia i obyś na zawsze uwolnił się od dawnych koszmarów.

nata Odpowiedz

Jak można samemu o sobiie mówić "konkubina" lub "konkubent"? Przecież to określelnie jest tak negatywnie nacechowane, ewidentnie kojarzy się z patologią.

Dodaj anonimowe wyznanie