#vNrhF

Moje dzieciństwo nie było szczęśliwe. O ile awantury i kłótnie nie zdarzały się codziennie, a głodni nie chodziliśmy, nie wspominam dobrze mojego rodzinnego domu. Razem z rodzeństwem - było nas pięcioro - kisiliśmy się w jednym pokoju. Rodzice spali w salonie. Kiedy byłam całkiem mała jakoś mi to nie przeszkadzało, myślałam, że wszyscy tak mają. Ale później, w wieku szkolnym, zaczęłam odwiedzać koleżanki i nie mogłam się nadziwić! Miały własne biurka i ubrania, ba, całe pokoje tylko dla siebie. Nie musiały dzielić szuflad i łóżek ze swoim rodzeństwem. U nas wszystko należało do wszystkich. Nie miałam nawet swojej półki na ścianie, choćby pół metra przestrzeni tylko dla siebie. Kiedy dostałam komplet mazaków i kredek za konkurs plastyczny, musiałam podzielić się nim z młodszymi siostrami. Co z tego, że to ja wygrałam. Podobnie było z komputerem, książkami, rowerem.


Zaraz po liceum wyjechałam do większego miasta, by studiować i zarabiać. I to wtedy zaczęła się moja obsesja, która trwa do dziś. Uwielbiam patrzeć na domy innych ludzi. Gdy ktoś mnie do siebie zaprosi, wykorzystuję moment gdy pójdzie do łazienki albo kuchni i robię zdjęcia. Fotografuję meble, ściany, dywany, wszystko co wyda mi się ładne. A gdy moment się przedłuża, nawet wącham te przedmioty. Dla mnie pachną czymś pięknym, czystym, nawet jeżeli nie są nowe. Po prostu mam świadomość, że ich właściciel ma je tylko dla siebie.



Wczesnym rankiem potrafię wyjść na autobus, jechać w nieznaną okolicę i wpatrywać się w domy, zadbane ogrody. Tak samo gdy włączam komputer i patrzę na profile moich znajomych i ich zdjęcia. Niewiele obchodzą mnie oni sami, ale to co jest w tle. Szafa, żyrandol, tapeta na ścianie. Myślę tylko o tym, że mi nie było dane mieszkać w ładnym miejscu. Że wstydziłam się wprowadzić koleżanki w bardzo skromne progi, z wieczną brudną boazerią, dziurawymi dywanami, zepsutą toaletą. Że nigdy nie miałam chwili prywatności, bo w pokoju zawsze ktoś siedział. Z nauką musiałam czasami czekać do późnej nocy, bo siostry nie chciały być cicho albo chorowały. Nadal mam żal do rodziców, że tak było, chociaż wiem, że oni nie patrzyli na to w ten sposób. Ich wychowano w takich domach, więc co się nam może nie podobać?
tramwajowe Odpowiedz

Argument że 'ja tak miałam' prowadzi do dwóch skrajności: 'moje dzieci mogą mieć tak samo' albo 'moje dzieci będą miały na odwrót'.

W związku z tym przestrzegam Cię Autorko, gdy już będziesz mieć własne więcej niż jedno dziecko. Uważaj by nie wpaść w pułapkę 'to twoje własne, nie musisz sie dzielić'. Nie popadaj w skrajności, trochę prywatności i trochę wspólności jest dobre.

Suszepranie Odpowiedz

Całe życie mieszkałam z mamą w kawalerce i niby jakoś było. Jakoś. Akurat to nie wina mojej mamy bo miała mnie jedną, a ojciec się wypiął i wyszło jak wyszło. Ale pamietam tę ulgę gdy wyjechałam na studia i byłam w pokoju sama... wolność, prywatność. No, ale 5 dzieciaków w jednym pokoju (zakładam, że różnej płci i w rożnym wieku) to hardkor. Chyba wcale nie miałam tak źle ;)

Pitches98 Odpowiedz

Moja mama mieszkała ze swoją siostrą w pokoju praktycznie do studiów i powiedziała mi kiedyś, że przysięgła sobie, że każde z jej dzieci będzie miało osobny pokój, bo ona nienawidziła tego dzielenia się przestrzenią.
Współczuję autorko.

Arty

Moja miała opinię podobną do rodziców autorki. Ona dzieliła pokój z siostrą to ja też mogę i szczerze mówiąc to był zły pomysł. Ostatnio nawet zrobiła mi niespodziankę i zrzuciła mi siostrę na głowę na miesiąc. Bo przecież to szansa na polepszenie kontaktów i nie wie dlaczego mam do niej żal.

SzubiDubi

I co, mieliście osobne? ;-)

bazienka

ja rowniez
zadnego zapraszania koolezanek, bo brat zawsze w pokoju i robi mi obciach
mowilam rodzicom? to jego pokoj ma prawo tam siedziec
mielismy 3 pokoje, ale nie ja z bratem w 1, bo rodzice chcieli miec salon

bazienka

Arty jak to zrzucila siostre? przeciez nikt ci nie kazal jej przyjmowac zwlaszcza jesli mieszkasz juz na swoim

nata

Nie przesadzajcie, 2 osoby w pokoju to nie jest tragedia.

hot16siedlce

Dla niektórych jest tragedia, problemów się nie porównuje xx

nata

Owszem, zgadzam się. Ale to nie jest żaden problem, raczej norma. Ktoś mieszka w pokoju sam, a ktoś z rodzeństwem (tylko 1 przecież). Tak było od zawsze.

nata

Czekam na wyznanie osoby z traumą spowodowaną mieszkaniem w bursie lub akademiku... Tam to dopiero są okropne warunki. Ze 3 osoby w pokoju, koszmar.

hot16siedlce

Tylko że norma też może być problemem ;)

Bolivia

Nata. Y Pakistanie normą jest wydawanie 10 letnich dziewczynek za mąż. To też według ciebie nie jest problem?

Nachos Odpowiedz

Dlatego jestem stanowczo przeciwna zakładaniu dużej rodziny, gdy nie ma się do tego warunków. To, że rodzice wychowali się w takich domach nie znaczy, że ich dzieci też muszą być w ten sam sposób wychowywane. Bardzo Ci współczuję, autorko.

PrzezSamoH

Moja przyjaciółka pochodzi z takiej wielodzietnej rodziny, gdzie z pieniędzmi nie było super i w kilka osób spali w jednym pokoju. Po dwie osoby w łóżku. Praktycznie wszystko było wspólne, starsi pomagali w opiece nad młodszymi. Tylko to była kochająca rodzina, poświęcano czas każdemu dziecku, dbano o jego potrzeby i rozwój. Wszyscy są już dorośli. Rodzeństwo ma ze sobą super kontakt, autentycznie przyjacielski. Każde jest dobrze wykształcone z fajną pracą. Pozakładali swoje rodziny. U nich w domu jest taka atmosfera, że za dzieciaka mnóstwo osób zwalało się do nich spać :)

PrzezSamoH

jasnosc - wątpię, ale 30-40 lat temu były trochę inne czasy :) Ludzie mieli też inne potrzeby i dwie zwykłe pensje wystarczały na więcej niż dzisiaj.

AinaCham Odpowiedz

Oo, znam to. Mialam podobnie, tylko ja mam dwojke rodzenstwa, w dodatku przez dlugi czas nie mialam nawet wlasnego lozka! Dopiero gdy brat sie wyprowadzil, to sie zmienilo. Nasze mieszkanie bylo okropne, bo ojciec mial wyjebane i nie lubil robić nic w domu, a na fachowcow nie bylo nas stac. I mam podobnie jak ty, kiedy jestem u kogos - nie robie zdjec i nie wacham cudzych rzeczy, ale rozgladam sie, rejestrujac kazdy szczegol :) I bardzo lubie patrzec sie ludziom w okna, zwlaszcza wieczorem, kiedy maja zapalone swiatlo i nie zasloniete zaslony. Wyobrazam sobie wtedy jak fajnie i czysto maja w domu :)

Schaboszczaki Odpowiedz

Mam 5 kuzynów, którzy są rodzeństwem i też mieli tylko jeden pokój dla siebie. Spali po 2 osoby w łóżku, a najmłodszy musiał je dzielić z babcią. A co do patrzenia jak mieszkają inni, to też uwielbiam oglądać czyjeś mieszkania :D

livanir Odpowiedz

To chore by dziecko nie miało nawet 2m^2 dla siebie. Tak ciężko każdemu zrobić zasłonkę odgradzającą łóżko i chociaż jedną szafkę w biurku na klucz? Żeby tego nie zrobić trzeba mieć coś z głową, lub patologicznie mało miejsca... Nawet dziecko potrzebuje czasem pobyć samo ze sobą

mihao Odpowiedz

Tak jest, jak rodzice maja niestety socjalistyczne zapedy. Wszystko dla wszystkich, zawsze i wszedzie. Moi podobnie mieli. Bo tak i juz.

ixi91 Odpowiedz

Moje mieszkanie rodzinne to było 25m2, gdzie mieszkałem z rodzicami w jednym pokoju. Miałem kąt we wnęce zasłonięty parawanem, 3,8m2. Ani kolegów zaprosić, ani dziewczyny. Moja jedyna prywatność to była ta w głowie, bo nie mogłem się nawet odciąć i odseparować, zamknąć w pokoju, głośniej zachować. Jak już mam swoje to cieszę się każdą minutą spędzoną w samotności, w pokoju, przy komputerze, gdzie nikt i nic mnie nie rozprasza. Z radością nawet wracam do wiecznie pustego mieszkania, bo mogę robić co tylko chcę. A znajomych zapraszam bardzo często, po wielu latach takiego krycia się w kącie jestem bardzo gościnną osobą.

OnaKari Odpowiedz

Miałam pokój z 2 lata młodszym bratem. Pokój byl duży można było z niego zrobić 2 małe, ale nie chcieliśmy:) każdy miał swój kawałek podłogi, swoje łóżko, swoje biurko. Nie wspominam tego źle.

tramwajowe

@OnaKari Co innego wspólna przestrzeń, a co innego nic własnego.

Zobacz więcej komentarzy (4)
Dodaj anonimowe wyznanie