#wzsIn
Ogólnie przy bliższym spotkaniu z ludźmi słyszę, że jestem cool, tylko trochę nieostrożna i roztrzepana jak się denerwuję. Tylko że ja się staram nie denerwować. Więc z ciekawym wrażeniem pewnie zostawiam ludzi, którzy przelotnie mnie poznają.
Często stresują mnie sytuacje, gdy cała uwaga jest skupiona na mnie, pocę się, mam rumieńce, zapominam słów, prawie nie skręcę kostki na prostej drodze. Mam wrażenie, że wychodzę na roztrzepanego durnia. Jedyne co mnie ratuje z takich sytuacji, to mój wygląd... uroczej dziewczynki. A mam 30 lat... Mój młodszy o 3 lata mąż czasem śmieje się, że wyglądam jak zagubiona licealistka, gdy się tak stresuję...
I tak myślę, że to zostawia złe wrażenie, te moje reakcje nerwowe organizmu. Kto potraktuje mnie poważnie przy pierwszym poznaniu? Nikt! Ani w urzędzie, ani prywatnie.
Tyle z tym walczę, mam więcej pewności siebie by publicznie przemawiać, ale mój organizm już jest zaprogramowany na coś innego (=_=)'.
Podobno publiczne wystąpienia są pod względem obaw drugie po śmierci. Najbardziej boimy się śmierci, a na następnym miejscu jest publiczne przemawianie.
W takim razie przerąbane musieli mieć ludzie których publicznie wieszano albo ścinano.
No nie wiem. Ja bym nie przepuścił okazji żeby po raz ostatni w życiu otworzyć swoją niewyparzoną gębę.
To coś ze mną nie tak, bo publiczne wystąpienia są mi "obojętne". Kiedy pracuję to muszę to robić niemal codziennie po kilka-kilkanascie razy dziennie. Śmierć też mnie nie przeraża, bardziej mnie przeraża opcja wojny w kraju zamieszkania.
@paella no cóż, w końcu ktoś musi wykonywać pracę nauczyciela/polityka/piosenkarza, itp. gdzie publiczne wystąpienia to podstawa. To co napisał dnoiwodorosty to taka jakby średnia
skoro masz 30 lat to masz pewnie jakas prace prawda?
wiec skoro przeszlas rozmowe kwalifikacyjna ( lub kilka), zwiazalas jakies tam relacje z ludzmi stamtad, to nie ejst tak zle :)
Nie wiadomo. Ale ma męża, tzn że u niego nie schrzaniła z pierwszym wrażeniem.
@ Eure: Niekoniecznie. Moze naprawila drugim albo nawet i trzecim.
Ja kiedyś też myślałam, że mój młody, "niewinny" i uroczy wygląd jest cechą negatywną i będzie mi przez to ciężej w życiu, ale przekułam to w coś pozytywnego i zaczęłam to wykorzystywać w życiu. Otóż, odkryłam, że ludzie nie są w stanie mi odmówić. Wystarczy, że się lekko, "nieśmiało" uśmiechnę, użyję mojego najbardziej słodkiego głosu, a każdy robi wszystko, o co poproszę.
W mojej pracy to się przydaje, bo muszę rządzić ludźmi, a dzieki temu, że nie wydaję poleceń, tylko "proszę" by coś zrobili, to i ludzie mnie lubią, i praca jest zrobiona.
Jeśli życie cię tak stresuje to warto zastanowić się nad jakimiś tabletkami na uspokojenie, może medytacja.
I po mojej nadziei, że kiedyś przestanę wyglądać i być traktowana jak 14-latka.
:) to ma wiele zalet. A szacunek się wyrabia charakterem i profesjonalnością a nie wyglądem.
Dobra rada... większość ludzi, na przykład w urzędzie, już po paru minutach zapomni o tobie, więc po sie tym stresować?
To, że jesteś młoda nie definiuje tego jaka jesteś.
Ja tam często specjalnie robię z siebie takie nieogarnięte ufo z oczami jak spodki, gubieniem słów, dziecięcym zdziwieniem na twarzy i "przestraszonym" trzepotem rzęs - przydaje się w podbramkowych sytuacjach, ilu mandatów w ten sposób uniknęłam nie spamiętam ;)
Ja mam prawie 33 i dopiero mi to przechodzi więc wiesz;p Też możesz;p
Za dużo anime a potem taka się nakręca sama
Też tak miałam. Jak czekała mnie jakaś sytuacja np. pójście do urzędu coś załatwić to wyobrażałam sobie różne straszne scenariusze. Za każdym razem było to niepotrzebny stres. Na szczęście z tego wyrosłam, Tobie też tego życzę :)