#xWUDT
Zawsze miałam bujną wyobraźnię, nad którą jednak nie potrafię do końca panować. Od jakiegoś czasu przechodzę również cięższy okres w życiu. Jak to się łączy?
Kiedy jest mi bardzo smutno, wyobrażam sobie szczególnie tragiczne sytuacje z udziałem ludzi, których znam i którzy są mi bliscy. Najczęściej jest to mój chłopak, mój anioł i niewinny misiaczek, jedyna osoba, co do której jestem pewna, że mnie kocha... W mojej wyobraźni czasem pali mu się dom, bliscy są mordowani na jego oczach (znam, bardzo mili ludzie, muchy by nie skrzywdzili). On sam jest torturowany, poniżany na rozmaite sposoby, zmuszany do robienia rzeczy, których by nigdy nie zrobił w rzeczywistości. Czasami w tym wszystkim uczestniczę, a czasami - wręcz za tym stoję.
To samo potrafię "zrobić" moim najbliższym przyjaciołom, za których na co dzień skoczyłabym w ogień, członkom rodziny, którym dużo zawdzięczam. Potrafię postawić ich przeciwko sobie i "organizować" Igrzyska Śmierci, tylko trochę brutalniejsze, czasem wzbogacone o twarze ludzi mijanych na ulicy. Takie starsze panie z autobusu lub matki z dziećmi, na przykład.
Ich koszmar potrafi wizualizować się w mojej głowie parę godzin. Czasem wracam do poszczególnych historii, albo - o ironio - spisuję je na komputerze i... wysyłam chłopakowi, który gustuje w takich klimatach (oczywiście ze zmienionymi bohaterami dramatu i uniwersum, najczęściej to coś jak "Metro")... Nie wie, kto jest moją inspiracją.
Po co to robię? ... Niesamowicie mnie to wycisza. Gdy wracam do rzeczywistości i uświadamiam sobie, że żadne z tych okropieństw nie miało miejsca, czuję się lepiej, jakbym to ja powstrzymała te wydarzenia siłą umysłu. Później jednak dopadają mnie przeogromne wyrzuty sumienia, wręcz czuję się jak śmierć. Chciałabym pójść z tym do psychiatry, ale nie wiem, czy zrozumie... Dlatego mam pytanie, drodzy Anonimowi - czy ktoś też tak ma?
nie wiesz, czy psychiatra zrozumie...? Kochana, on rozumie nawet halucynacje z mówiącymi smokami :)
Ja tak co prawda nie mam, więc trudno mi ocenić, z jednej strony jak pomaga - to chyba dobrze, z drugiej jeśli później źle się z tym czujesz - to raczej kiepsko. Jakaś konsultacja z psychologiem byłaby chyba wskazana, tak na wszelki wypadek :)
Mi w młodości (7-8kl.SP) pomagało czytanie najbardziej krwawych, brutalnych horrorów i wszystkich innych książek, które niemal krwawiły, gdy się je podnosiło za okładkę. Mmm... Piękne wspomnienia. Miło było czytać, że inni mają gorzej 😜
Ja też tak mam! Co prawda nie mam tyle czasu żeby poświęcać na to kilka godzin, ale cała moja rodzina i klasa została przeze mnie zamordowana w mojej głowie dziesiątki razy, nie wspominając o ludziach na ulicy. Aczkolwiek ja preferuję walkę niż tortury.
Spoko, to chyba normalne. Przynajmniej dla mnie.
Szczera długa modlitwa powinna pomoc
W sumie mam podobnie i uważam, że dopóki nikomu nie dzieje się realna krzywda, to nie ma w tym nic złego
Ja często miewam z udziałem własnej osoby. Stoję nad sobą jako obca osoba i odcinam "mi" kończyna po kończynie. Palce, dłoń, przedramię i tak dalej. Gdy skończę na głowie powraca spokój i dopiero wtedy mogę zasnąć.
Wizualizacja zawsze pomaga odreagować,też"znikam"czasem swoich bliskich,gdy dadzą mi do wiwatu...
Ehh moja krew też tak mam w sumie od dawna tylko u mnie nigdy nie występowały osoby które kocham i nigdy tego nie opisywałem za to Narzeczona do dzisiaj zapisuje sobie w swoim zeszyciku krwawe historyjki. Chyba w każdym jest coś ze świra.