#xoVwD

Rozmawiałam ostatnio z mamą, jakoś nawinął się temat traumy i powiedziałam, że moje dzieciństwo było okropne, przez co zaczęła się na mnie drzeć, ale nie o to mi chodzi. Wyobraźcie sobie coś takiego, mój najgorszy okres dzieciństwa to były tak klasy 3-5 podstawówki.

Od najmłodszych lat byłam dla wszystkich miła, zachowywałam się kulturalnie, jeśli ktoś potrzebował pomocy, to jej jak najbardziej udzielałam, no generalnie można by powiedzieć, że naprawdę cudowny ze mnie człowiek, głównie jednak było to spowodowane tym, że po prostu zostałam tak wychowana. Moje wychowanie miało duży wpływ na to jaka byłam/jestem, i wyobraźcie sobie coś takiego, że dziecku zawsze powtarzają, że dobro odpłaca się dobrem, a zło złem.

W moim typowym dniu szłam do szkoły, cała wypełniona przerażeniem, bo wszyscy byli tam dla mnie niesamowicie wredni i znęcali się nade mną dosłownie na każdej przerwie, ja mimo to nie przestawałam być miła, a oni to wykorzystywali i wciąż się znęcali, nawet nie wiedziałam za co. Biedna nie byłam, oceny miałam zwyczajnie, ani zbyt złe, ani zbyt dobre, wszystkim pomagałam i generalnie byłam miła, nie byłam w żaden sposób gruba ani brzydka, no takie typowe dziecko w zasadzie, niczym się nie wyróżniałam. A oni i tak, powiedzmy, że w takiej szkole siedziałam 7 godzin, na każdej przerwie (a często też lekcji) ludzie do mnie przychodzili i się ze mnie wyśmiewali, czegokolwiek bym nie zrobiła, to oni i tak wyciągali z tego coś złego, przez co płakałam, z tego też się śmiali. Byłoby to jeszcze do przeżycia, gdyby nie to, że wracałam do domu, a tam matka kłócąca się z moim bratem, potrafili co 5 minut zaczynać się o coś na siebie drzeć, nie mogłam nawet w spokoju lekcji odrobić. I tak dzień w dzień, każdego jednego dnia przez pierdolone 3 lata. Nawet teraz ryczę, jak przypominam sobie 9-letnią siebie, z myślami samobójczymi i bliznami po cięciu się, bo przez to wszystko już nie dawałam rady.

Dzisiaj mam lat 13, jestem po paru próbach samobójczych, przebytej depresji i anoreksji, za pół roku kończę podstawówkę, i czuję że zaczynam wreszcie odżywać. Jeśli czyta to jakiś dorosły, potraktuj to proszę jako przestrogę, nie bagatelizuj problemów dzieci.
Tilia2 Odpowiedz

Jasne, że nie można bagatelizować takich rzeczy. Jak to ładnie ktoś ujął, dziecko wymaga przede wszystkim dostępności emocjonalnej rodziców, a nie tylko wiktu i opierunku. Jeśli masz problemy, które wymagają pracy ze specjalistą - idź do specjalisty. Jesteś silną osobą, na pewno dasz radę.

DioBrando Odpowiedz

Tyle pojawia się tu wyznań ludzi, nad którymi się znęcano w szkole. Takich prześladowców powinno się bić kablem po ryju.

wKoncuJestemSoba Odpowiedz

Byłam prześladowana w szkole, bardzo dawno temu i wiem co przeżywasz. Przeżyj to, poszukaj pomocy. Po szkole uwierz w siebie i odżyj. Nic mądrego na myśl mi nie przechodzi.

wKoncuJestemSoba

Nie przychodzi*

militarisch Odpowiedz

Twoje dzieciństwo dalej trwa, wykorzystaj je jak najlepiej możesz - twoja młodsza wersja nie mogła żyć beztrosko jak dziecko powinno, ale zawsze jest szansa, by to nadrobić. Teraz masz większą świadomość tego, co się zdarzyło, a wszystko, nieważne jak okropne, jest doświadczeniem rzutującym na przyszłe życie z którego można wbrew przeciwnościom wiele wyciągnąć, zależnie od perspektywy. Uzależnij swoje szczęście od ludzi, którzy ci je dają, nie od tych co krzywdzą - wtedy ich raniące czyny będą znaczyć tyle co nic, czyli tyle ile powinny. Już teraz jesteś silna i życzę ci tej siły jeszcze więcej.

Ckawka Odpowiedz

Mam wrażenie przez opisywane problemy, które niektórzy mieli/mają za dzieciaka, że jak się ma dzieci to 'piernąć w domu nie można'. Kłótnia ze starszym dzieckiem (bo dorasta i tak często wyraża się relacja) wywołuje w mniejszym traumy, aż się tnie. Albo rodzice nie mogą się normalnie raz na jakiś czas pokłócić, bo już dziecko to przeżywa gorzej niż wojnę. I nie chodzi o kłótnie codziennie czy awantury lub burdy, ale normalną różnicę zdań wymienianą podniesionym tonem. Albo rodzice byli oschli emocjonalnie do siebie, ale dążyli się szacunkiem i miłością, a dziecko ma traumy i nie umie relacji zbudować.

Po co się starać i dbać o to dziecko, skoro traumę i tak będzie mieć przez taki, a nie inny sposób bycia rodzica, a czasem nawet traumę przez relację rodzica z rodzeństwem?

Eldingar

Dziś co drugi dzieciak ma traumę 🙄

Szwedacz

Gdyby autorka miała swoje bespieczne miejsce pewnie nie było by takiego problemu. W historii przeżywa piekło w szkole i ciągły stres w domu. Ciągłe "życie w gotowości". Z powietrza nie powstaje depresja. Dziewczyna naprawdę jest silna.

militarisch

@Ckawka Akurat część o oschłości emocjonalnej faktycznie może rzutować na wchodzenie w związki przez dziecko w przyszłości. Wyuczenie się takiego schematu małżeństwa sprawi, że nawet jeśli się kogoś pokocha, będzie się uważało przytulanie za dziwne i niecodzienne, co z drugiej strony może zranić potencjalnego partnera.

Lunathiel

@Ckawka - A ja mam wrażenie, że to ty słabo rozumiesz mechanizmy powstawania traumy. Bo nie, to nie jest tak, że jak się ma dzieci to "pierdnąć w domu nie można". Można, można dużo rzeczy. Tylko trzeba dobrze znać swoje dzieci i wiedzieć, na co możemy sobie przy nich pozwolić, a co będzie jeszcze za trudne do przetrawienia w ich wieku. No i mieć w sobie dużo empatii, żeby czasem wczuć się w rolę pięcio-, dziesięcio-, czy piętnastolatka. Większość z nas nie pamięta jak to jest, więc pozostaje nam uważnie słuchać potomstwa i posiłkować się wiedzą psychologów 🙃

Trauma, inaczej wstrząs psychiczny = trwała zmiana w psychice, wywołana nagłym, wybitnie przykrym przeżyciem (w ogromnym skrócie, bo to jest temat-rzeka). I takim przeżyciem może być cokolwiek, co poruszyło psychikę na tyle mocno, żeby zostawić na osobowości wyraźny, permanentny ślad. Także już samo to, że podajesz konkretne zdarzenia jako przykłady ("kłótnia ze starszym dzieckiem wywołuje w mniejszym traumy"), to trochę błędne rozumowanie. Bo teoretycznie mnóstwo "małych" rzeczy może spowodować traumę, jeśli przytrafią się odpowiedniej, podatnej osobie. Bo kluczowe nie jest samo zdarzenie, tylko to, jak bardzo ono kontrastuje z resztą doświadczeń danego człowieka. Dlatego dzieci tak łatwo straumatyzować i "popsuć" - bo ich osobowości dopiero się kształtują i mają mało doświadczenia. Większość nie przeżyła jeszcze niczego gorszego niż właśnie prześladowanie w szkole i kłótnie w domu na raz. Ciebie, osoby dorosłej, z oczywistych powodów nie przerasta coś takiego. Ale dla małego dziecka takie przeżycia będą w najlepszym wypadku okresem wzmożonego stresu, a w najgorszym doprowadzą do powstania traumy i różnych powikłań (choćby zespół stresu pourazowego, zaburzenia lękowe, depresja czy inne chujowe rzeczy).

Serio, nie bagatelizujcie tego, nawet jeśli dla was brzmi śmiesznie. Dla innych to może być piekło na ziemi. Pozdrawiam 💗

Pers Odpowiedz

"...dziecku zawsze powtarzają, że dobro odpłaca się dobrem, a zło złem."
No i chyba źle zrozumiałaś te słowa, bo zło zwalczałaś dobrem :p
Nie martw się, mnie też prześladowali rówieśnicy w podstawówce do tego stopnia, że złapałem ostre migreny wywoływane na samą myśl o tym, że mam iść do szkoły. Starsi bracia na zmianę stali na przerwach i pilnowali żeby mnie nikt nie zaczepiał. Wychowawczyni oczywiście twierdziła, że oni chcą się ze mną bawić, a ja wolę siedzieć sam w kącie. Dopiero w gimnazjum znalazłem swoją oazę...w technikum potem było znowu podobnie -.- ale wyszedłem na ludzi i żyje, a moi oprawcy są w więzieniach teraz. Nie marnuj swojego życia bez celu ;)

Lcf Odpowiedz

Współczuję. Dobrze, że przez Tobą nowe otwarcie. Możesz odsapnąć i od początku wszystko, życzę normalnej klasy i oby nie trafić kogoś ze "starych" upierdliwców.

Dzisiejsze dzieci, takie klasowe gieroje to jest tragedia współczesnej edukacji. Wszyscy chyba słyszeli o szkole (sprawa z tego roku), gdzie rodzice do szkoły dzieci nie posyłali od września bo jeden w klasie terroryzował pozostałych - był przypadek że komuś złamał rękę.

Szkoła powinna bezwzględnie zapewnić każdemu uczniowi przyzwoite warunki, zwłaszcza na przerwach gdzie nie ma nauczyciela w pobliżu. Przemoc szkolna to jest patologia. Niestety ale powinni się wziąć za takich upierdliwych dla innych uczniów, powołać coś na zasadzie jednostki karnej w Orzyszu kiedyś i takich nieswornych byczków posyłać na Unitarkę na miesiąc, wrócili by pokorni jak baranki, a co niektórzy by zaczęli sikać po nocach. Gwarantowane, że jest gierojem bo w grupie a sam jakby go tak przeciągnęli po bagnach i poligonach z plecakiem z wagą odpowiednią do wieku, to by śpiewał falsetem.

Skoro rodzice nie potrafią wychować takie egzemplarze i do szkoły posyłają a szkoła nic nie robi za bardzo, bo nie ma środków prawnych też za bardzo, to mój pomysł w sam raz. Od 11 roku miesiąc kompanii karnej dla młodocianych z przeciągnięciem odpowiednim po terenie placówki. Lepszy efekt jak poprawczak, gdzie mają kontakt zdemoralizowani z jeszcze gorszymi a chodzi, żeby takiego typa oduczyć recydywy rozumianej jako zaczepianie, bicie innych słabszych aby się nie wzorował i jeszcze bardziej nie wpadł w łobuzerskie i następnie kolejno przestępcze działania.

Dodaj anonimowe wyznanie