Lubię stawać przed lustrem i oglądać swoje ciało.
Najbardziej zadziwia mnie to, że jednego dnia potrafię czuć się niesamowicie w swoim ciele, a już kolejnego widzę liczne kompleksy ...
Podejrzewam, że wiele osób tak ma... Ja akurat na mam swoje ulubione miejsce dosiedzenia w domu (tuż obok lodówki, hehe) dokładnie naprzeciwko lustra. Raz jak na siebie patrzę czuję się jak bogini sexu, innym razem jak... kupa.
Zależy to od tego jaki mam humor, jak się czuję (sorry, ale przed pierwszą kawą to ja mogę być co najwyżej boginią zombie), jak usiądę, jaka jest pogoda i jaki mamy aktualny układ gwiazd na niebie ;).
Ta, ja też tak mam. W zasadzie nie tak samo, a podobnie - odbicie w lustrze po długim czasie zaakceptowałam, nawet polubiłam. Ale wystarczy że zobaczę swoje zdjęcie, i mam ochotę założyć papierową torbę na łeb.
Agataa33
Coś w tym jest. Kiedy patrzę w lustro, nic mi specjalnie nie przeszkadza, ale kiedy widzę swoje zdjęcia, mam ochotę zapaść się pod ziemię.
Gosik
To samo. Ciekawe, z czego to wynika
StaryCap
@Gosik wynika to z tego, że się porównujecie do zdjęć dóp z insta, fb, czy innych onlyfunsów. I wy nigdy nie będziecie tak wyglądać jak te influencerskie laski. Nie będziecie mieć nigdy tak dobrze z retuszowanych, wykadrowanych, oświetlonych i pozowanych zdjęć jak one. Zawsze będziecie brzydsze od nich.
Grillowany
StaryCap, może to też wynikać z tego że w zdjęciu widzimy sie tak jak nas widzą inni a w lustrze, do którego jesteśmy bardziej przyzwyczajeni widzimy swoje "lustrzane odbicie" które się różni od tego jak wyglądamy naprawdę, a z którym się uosabiamy.
Mam to samo ^^ np. Rano czuje sie świetnie ze sobą, ubieram obcisłe albo wycięte ciuszki a będąc już w szkole wstym mi za siebie bo sie czuje jak szynka opleciona sznurkiem
Ja niemal zawsze spoglądając w lustro mówię sobie w myślach, ze szczerym uśmiechem na twarzy, "Kurde! Lepiej nie będzie!"... Po czym robię teatralną pauzę i stwierdzam "Gorzej też nie". Trzeba po prostu o siebie dbać i akceptować się takim, jakim się jest. Nie ma po co nękać siebie samego w taki sposób.
Podejrzewam, że wiele osób tak ma... Ja akurat na mam swoje ulubione miejsce dosiedzenia w domu (tuż obok lodówki, hehe) dokładnie naprzeciwko lustra. Raz jak na siebie patrzę czuję się jak bogini sexu, innym razem jak... kupa.
Zależy to od tego jaki mam humor, jak się czuję (sorry, ale przed pierwszą kawą to ja mogę być co najwyżej boginią zombie), jak usiądę, jaka jest pogoda i jaki mamy aktualny układ gwiazd na niebie ;).
Ta, ja też tak mam. W zasadzie nie tak samo, a podobnie - odbicie w lustrze po długim czasie zaakceptowałam, nawet polubiłam. Ale wystarczy że zobaczę swoje zdjęcie, i mam ochotę założyć papierową torbę na łeb.
Coś w tym jest. Kiedy patrzę w lustro, nic mi specjalnie nie przeszkadza, ale kiedy widzę swoje zdjęcia, mam ochotę zapaść się pod ziemię.
To samo. Ciekawe, z czego to wynika
@Gosik wynika to z tego, że się porównujecie do zdjęć dóp z insta, fb, czy innych onlyfunsów. I wy nigdy nie będziecie tak wyglądać jak te influencerskie laski. Nie będziecie mieć nigdy tak dobrze z retuszowanych, wykadrowanych, oświetlonych i pozowanych zdjęć jak one. Zawsze będziecie brzydsze od nich.
StaryCap, może to też wynikać z tego że w zdjęciu widzimy sie tak jak nas widzą inni a w lustrze, do którego jesteśmy bardziej przyzwyczajeni widzimy swoje "lustrzane odbicie" które się różni od tego jak wyglądamy naprawdę, a z którym się uosabiamy.
Znam to aż za dobrze ;p
Mam to samo ^^ np. Rano czuje sie świetnie ze sobą, ubieram obcisłe albo wycięte ciuszki a będąc już w szkole wstym mi za siebie bo sie czuje jak szynka opleciona sznurkiem
Ja niemal zawsze spoglądając w lustro mówię sobie w myślach, ze szczerym uśmiechem na twarzy, "Kurde! Lepiej nie będzie!"... Po czym robię teatralną pauzę i stwierdzam "Gorzej też nie". Trzeba po prostu o siebie dbać i akceptować się takim, jakim się jest. Nie ma po co nękać siebie samego w taki sposób.
To tak jakbym czytała o sobie...
Doskonale wiem o czym mówisz...
Nie jesteś ;)
Eh niestety nie jesteś jedyna ;-; Jednego dnia "Anieli zstąpiła z niebios" a drugiego "zabijcie to zanim się rozmnoży"
U mnie to zależy od tego, jaki mam humor :)