#ylV1L
Dlaczego o tym wszystkim wspominam?
Kilka tygodni temu jak zawsze rozmawialiśmy o tym, jak minął nam zeszły tydzień. Oczywiście moja szalona opowieść to krótki opis trzygodzinnego wyjścia na piwo z jednym kolegą, podczas gdy Dawid rozwodzi się na temat wielu historii z jego ponad dwudziestoosobową grupą znajomych. Może się to wydawać dziwne, ale mój znajomy jest UWIELBIANY. I nie, nie przesadzam - Dawida dosłownie błagają o spotkania, oferując mu w zamian darmowy alkohol lub notatki z przedmiotu. Człowiek ten ma wielkie grono znajomych w różnym wieku z bardzo różnych środowisk, wszyscy do niego regularnie piszą i pytają o wyjścia.
Opowiadał mi właśnie o tym, jak po grupowym wyjściu do kina poszedł na imprezę, na której... znajomi wręczyli mu konsolę do gier. Po prostu, idą święta, więc specjalnie dla niego znaleźli dobrą ofertę, złożyli się i zafundowali PS4, po które ktoś musiał specjalnie jechać poza miasto. Przeprosiłem go na chwilę i "za potrzebą" wyszedłem z pokoju.
Pierwszy raz od dzieciństwa się po prostu popłakałem. Nigdy w życiu nie udało mi się być w większej grupie znajomych (maksymalnie kilka osób). Zawsze musiałem się dwoić i troić, żeby dochodziło do jakichkolwiek spotkań. Nikt dupy by nie ruszył, żeby chociaż poszukać dla mnie symbolicznego prezentu z okazji urodzin. Nikt nie uważał znajomości ze mną za jakkolwiek wiążącą. Nikt nie przejmował się, że nie ma mnie na danym wyjściu. A ten człowiek, bez jakichkolwiek zainteresowań czy chociażby podstawowej empatii, ma najbardziej lojalnych przyjaciół, o jakich kiedykolwiek słyszałem. I cały czas zdobywa nowych, podczas gdy ja od lat co najwyżej tracę jednego po drugim, moje i tak bardzo skromne grono się ciągle zmniejsza.
Możecie uznać to za żalenie się nad sobą, ale ja poczułem się po prostu zdruzgotany. Nigdy w życiu nie czułem takiego dogłębnego przejmującego smutku, który odbiera jakąkolwiek chęć do czegokolwiek. Kiedy starasz się jak możesz, czasem nawet zmieniasz dla innych, dbasz o wygląd, a wygrywa z tobą marudny egoista, który się nie goli od pół roku.
Uprzedzając pytania, jego opowieści są prawdziwe - widziałem i słyszałem niektóre z jego rozmów grupowych.
No cóż ja tez miałam kolegę, który właśnie marudzeniem zjednywał sobie ludzi. A bo to fajnie tak czasem z kimś na coś ponarzekać, pozłościć się itp. Ponadto taka osoba też ma skłonności do wyolbrzymiania, koloryzowania itp żeby ubarwnić swoje wywody, a dużo osób łapie się na takie sensacyjki. Dla mnie on też był męczący. Ile w kółko można słuchać o tym, że wykładowcy się uwzieli, wspollokatorzy są nieznośni a miasto nudne? Ale jak widac część się na to łapie.
Dokładnie, wszystko ma swoje drugie dno :) nie ma sie co porównywać
Boże jakbym czytała własną historie... Nigdy nie miałam wielkiego grona "przyjaciół ". Dopiero z czasem doszłam do wniosku, że wolę mieć 2-4 przyjaciółki takie prawdziwe niż stado ziomków od browara. Uwierz, że najdroższe prezenty nie zastąpią czasu i lojalności od jednej osoby.
Pozdrawiam
Zadam teraz jedno, proste pytanie.
Czy Dawid jest bogaty?
W sumie... Po co pytam. Skoro może sobie siedzieć w domu i ot-tak nie pracować, to jest chyba logiczne. A jak jeszcze do tego jego rodzice są kimś znaczącym, to masz autorze odpowiedź, dlaczego tylu ludzi się z nim przyjaźni.
Zawsze zastanawiało mnie, co z tego, że ktoś jest bogaty. Co z tego, że rodzice mojej koleżanki są lekarzami, jeśli ona nigdy niczego dla mnie nie załatwia. Albo co z tego, że znajomy jest bogaty? Jak bardzo bogaty musiałby być żeby np. fundować całą imprezę, część imprezy, sam alkohol? Tak samo co z tego, że ktoś jest bardzo ładny? Chociaż o tym, że to ma związek z byciem lubianym miałam okazję się przekonać. Mimo to mechanizm dalej nie jest dla mnie jasny. Bo co z tego ma ten, kto tak ładny nie jest? Kompleksy na pewno.
@airborn bo przyjemniej patrzy się na osoby "ładne" niż "brzydkie", ale też nie rozumiem przypadków, gdzie ktoś jest "ładny" ale niesamowicie nudny i irytujący a ludzie chcą spędzać z nim czas.
Mechanizmy są proste. W dużym skrócie - jeśli ktoś jest bogaty, to ludzie (nie wszyscy, ale całkiem spora część) chętniej się z nim przyjaźnią z kilku powodów:
1. Liczą na jakieś profity, tzn. prezenty, fajne imprezy, wycieczki itp.,
2. Liczą na wpływy, tzn. załatwienie pracy, miejsca u lekarza (jeśli rodzice są medykami), tańszej wycieczki (jeśli to właściciele biura podróży) itp.,
3. Aby poszpanować, że znają osobę tak wpływową. No wiecie, znam syna właściciela tej prestiżowej firmy! Super, co nie?
Jeśli chodzi natomiast o osoby ładne - jest podobnie. Ludzie przyjaźnią się z ładnymi ludźmi obecnie dla ładnych zdjęć na portalach, dla szpanu, aby mieć o czym opowiadać znajomym... Bo kim się pochwalisz? Znajomością z tą śliczną Kasią czy z pryszczatym Marcinem?
Pryszczaty Marcin - jeśli jest brzydszy od Ciebie - przyda się na wyjścia na miasto. Udowodniono, że "na podryw" chętniej zabieramy osoby brzydsze od siebie. Wiecie, taki kontrast... ;)
Ja w ogóle nie mam przyjaciół. Myślałem, że mam fajnych kumpli w pracy. Ale ponad rok siedze na chorobpwym, z poważną chorobą uziemiającą mnie w domu. Nie odwiedził mnie nikt.
witaj w klubie
Może za bardzo się starasz, żeby inni cię lubili. A ten Dawid ma pewnie na wszystko wyiebane. Nie wiem czemu, ale czasami tak jest, że jak się starasz to ludzie mogą podświadomie wyczuć twoją desperację i przez to nie są w stanie cię polubić. Przynajmniej u mnie tak było. Kiedy mi zależało na jakiś znajomościach to nie udawało mi się z nikim zaprzyjaźnić, a jak zaczęłam mieć wywalone to ludzie zaczęli zabiegać o moje towarzystwo, nagle miałam masę nowych znajomych. Ale może to tylko zbieg okoliczności, a nie zasada.
Ja nie mam żadnych znajomych z którymi mogłabym pójść na przysłowiowe piwo. Jedynym moim "kumplem" jest gość, z którym jeżdżę pociągiem (jest starszy ode mnie o 20 lat). Przynajmniej mam z kim pogadać i wyzalic się.
Przyjaciółek 0, ostatnio myślałam, żeby powrócić do jednego czatu, w którym ma się swojego avatara. Może tam ktoś mnie polubi i będzie mieszkał gdzieś niedaleko.
Bym byl mlodszy to bym sie z Toba zaprzyjaznil ;) pozdrawiam. Pamietaj, najlepsze przed Toba.
Ja też jestem sama, ale ty jesteś młoda-poznasz kogoś.Trzymaj się.
Skoro jest taki nudny i beznadziejny to czemu się z nim przyjaźnisz?
No ja z moimi przyjaciółmi spotykam się rzadziej niż Ty ze "znajomymi" w takim razie. Może masz nieco inną definicję przyjaźni niż Dawid? Może jesteś zamknięty na ludzi i nie zdajesz sobie z tego sprawy? Tak mi Twoje wyznanie kojarzy się z pewną osobą. Moja przyjaciółka ciągle marudzi, że nikt jej nie lubi itd. Co się po czasie okazało? Ma dość mocną fobię społeczną i tworzy wokół siebie niewidzialną barierę. Ludzie ją lubią, ale ona tego nie widzi. Może masz podobnie?
Faktycznie istnieją takie osoby jak Dawid, ale twój kolega to jakiś poziom ekstra... Też się zastanawiam nad ich fenomenem ale nie porównuj się do niego!
Każdy ma znajomych w swoim guście. Moze on po prostu jest bardziej imprezowy, więc i poznaje więcej ludzi, a Ty masz spokojniejsze i zbyt ułożone dla niego grono. Powiem wprost - może w porównaniu do niego jesteś po prostu nudny, a on jako spontaniczna osoba nie ma tematów do rozmów z Tobą i Twoimi znajomymi dlatego narzeka. Musi być w nim coś Dlaczego ma tylu znajomych.
Autorze Ty odbierasz tego Dawida bardzo negatywnie, inni jak widać nie. Są ludzie, którzy mają taką tendencję do przyciągania innych osób i nie ma co zazdrościć.
Jednak to on bardziej zjednuje sobie ludzi, sam napisałeś, że go uwielbiają mimo tego marudzenia. Gdyby każdy myślał o nim "egoista, maruda bez emaptii i zainteresowań" to czy miałby aż tylu dobrych znajomych? Znam wiele takich mega popularnych osób, których fenomenu w ogóle nie rozumiem.
Tak szczerzę to radzę Ci się pogodzić ze swoją sytuacją społeczną i poczucie własnej wartości czerpać z innego źródła niż znajomi. Zainwestuj w malutkie grono przyjaciół i tyle :)