Moim szefem był psycholog z wykształcenia. Cały czas miał problem z tym, że jak to on określił, nie wie co ja myślę i czuję, kiedy on do mnie mówi. Dziś mnie zwolnił (do końca tymczasowej umowy zostały mi dwa tygodnie), oto powód: „Bo ja nie wiem co pani myśli, nie mogę pani rozgryźć, pani jest za mało ekspresywna podczas wykonywania pracy”.
Jestem księgową. Co ja, miałam chichotać nad fakturami?
Dodaj anonimowe wyznanie
Dwoch psychologow czeka na autobus, jeden z nich mowi:
- Zobacz, numer 12
drugi pyta sie: - Chcesz o tym porozmawiac?
psycholog widzi we wszystkim problem :D
Ja nad fakturami się denerwowałam, szczególnie nad tymi z maciupkimi numerami i kwotami.
Rozumiem, ze zamierza tak oficalnie okreslic powod zwolnienia? ,,Nie chichotala nad fakturami"?
Jeśli babka pracowała na umowie o zlecenie, to o jakim powodzie mówimy?
Ogolny powod.
-Wiesz Kaska, martwie się o X. Kolejny dzień nie ma jej w pracy...
-Zoska, przeciez sonczyla jej się umowa.
-Aaa... A byla zla pracownica? Dokładnie i punktualna... Kawe tez parzyla dobra...
-Slyszalam, ze szef mowil, ze to dlatego, ze nie chichotala nad fakturami.
-Ze nie chicho... Co?!
Taka scenka stanela mi przed oczami, stad taki, a nie inny komentarz ;-)
*skonczyla.
Ale zleceniodawca nie musi podawać zleceniobiorcy żadnego oficjalnego powodu.
Ja chichocze czytając to wyznanie 😂 wybacz
To nic dziwnego, zwykle na psychologię idą ludzie, którzy podejrzewają u siebie jakieś poważne problemy psychiczne, a są na tyle słabi by nie prosić nikogo o radę, a wierzą że poradzą sobie ze swoim problemem sami.
Z racji prywatnych i zawodowych znam kilkunastu psychologów i za względnie umiarkowanie normalnych uważam 2.
Studiuję psychologię i może faktycznie jest jakaś część osób które idę studiować żeby rozwiązać swoje problemy (zazwyczaj oni odpadają na początku) więc trochę nietaktownie jest szufladkować innych którzy idą na psychologię z pasji :)
Nikogo nie szufladkuję, zrobiłem po prostu w pamięci przegląd moich znajomych psychologów :)
I nie znaczy to, że każdy z nich to świr, czy też osoba niebezpieczna. Za to całkiem dużo jest ze zwykłymi problemami typu samoakceptacja, nieśmiałość, trudność z zaufaniem.
Chciałem raczej stwierdzić, iż przysłowiowe "medice cura te ipsum" zdaje się nie działać w przypadku tej grupy zawodowej :D
Też jestem po psychologii ale w zawodzie nie pracuje. Ostatnio rozmawiam sobie z babcią a ta palnela:
No widzisz moja droga, nie pracujesz jako psycholog. Nie ma przypadków. Ja się zawsze dziwilam czemu Ty w ogóle na psychologię poszłaś, skoro jesteś całkiem racjonalna i poukladana!
Moja żona pracowała kiedyś w przedszkolu prowadzonym przez psychologów w jednym z miast wojewódzkich. Oprócz przedszkoli mieli też placówkę rozwijającą kreatywność u dzieci. Podsumowując: techniki "motywowania" pracowników były podobne do tych stosowanych w sektach, kiedy ktoś się zwalniał, a dowiedzieli się, gdzie znajduje się jego nowe miejsce pracy potrafili "ostrzegać" nowego pracodawcę przed tą osobą (osobiście lub telefonicznie), a praktykanci, którzy przychodzili na praktyki musieli IM płacić za możliwość uczenia się.
Najdziwniejsze jest to, że są ludzie, którzy od lat tam pracują i dają się nabrać na prestiż tego miejsca.
Taki "powód" zwolnienia przypadkiem nie nadaje się do sądu pracy?
No i niby jaki powód rozwiazania umowy napisany w wypowiedzeniu?
Znaczy się zwolnił Cię, bo jest słabym psychologiem?
Miałam podobną sytuację. Jedna z moich współpracownic, tak samo jak w wyznaniu była po psychologii. Początkowo byłam dla niej obowiązkowo uprzejma, ale z czasem się zorientowałam, że nie jest zbyt w porządku. nie podobało mi się jak traktuje innych. Z czasem zaczęłam jej unikać, nie byłam niemiła, czy niegrzeczna, ot nie miałam ochoty się odzywać. Pewnego pięknego biurowego dnia dostałam wiadomość od wspomnianej koleżanki z zapytaniem dlaczego jej nie lubię i co mi takiego zrobiła, że ją tak traktuję. Nie pomagały tłumaczenia, że zwyczajnie nie mam z nią o czym rozmawiać. Mam takie przysposobienie, nie odzywam się niepotrzebnie do ludzi, z którymi nie czuję żadnego porozumienia. Wymieniłyśmy niemal kilkanaście maili (!), aż w końcu zdecydowałam, że nie ma najmniejszego sensu, aby to kontynuować. Niech mi ktoś wytłumaczy dlaczego ludzie mają takiego bzika na swoim punkcie.