W podstawówce zawsze gdy miałam okazję szłam z rodzicami na kawę, obiad czy deser do restauracji. Zawsze brałam dużo cukrów w torebeczkach, czasem udawało mi się wziąć ich cały kubek. Robiłam tak do czasu, kiedy mama zorientowała się, że sprzedaję je w szkole po 1zł :-(
Tak chciałam zarobić pierwszy milion :-)
Dodaj anonimowe wyznanie
W sumie to nic złego nie robiłaś. Przedsiębiorcza od małego, to się ceni :DD
Hahah bo liczy się kreatywność 😂👏
Ja też zbierałam torebeczki z cukrem i trzymałam je w miseczce w kuchni, w mieszkaniu studenckim. Miał być na wszelki wypadek, ale tak naprawdę był moją małą kolekcją, bo miałam tam różniste torebeczki cukru, z każdego miejsca, w którym byłam. Cała kolekcja wygladała bardzo kolorowo, smakowicie, pięknie. Wyjechałam jednak raz na weekend, a moja współlokatorka zrobila imprezę. Kiedy wróciłam, nie było ani jednej torebeczki. Koleżanka mi powiedziała, że przeciez sama mówiłam, że ten cukier to na czarną godzinę. Nie umiałam nic powiedzieć, miała rację... Ale tak po cichu jednak liczyłam, że będzie mi tego cukru ubywać wolniej, a nie wszystkie tak od razu.
po co ktoś kupował łyżeczkę cukru za złotówkę? xD
W dzisiejszych czasach, gdzie w szkole jest tylko zdrowa zywnosc to dopiero bys zrobila biznes!
Ciekawi mnie bardzo, ile udało Ci się zarobić :) Było chociaż z 5 dych?
po co komu w szkole cukier, ja sprzedawałem papierosy podwędzone ojcu, czy wujkowi,
Janusz biznesu :D
Chyba mały Jaś ;)
Słodko :P
Janusz biznesu od małego 😂😂