Gdy chodziłem jeszcze do gimnazjum, miałem nauczycielkę od geografii, na którą wołaliśmy Żyleta. I nie chodzi tu o to, że była wymagająca, bo to ostatnia rzecz, jaką można by o niej powiedzieć. Sęk w tym, że raz przyszła lekcję, „ukradkiem” (bo wszyscy to widzieli, rzecz jasna) podwinęła nogawki spodni i zaczęła golić nogi :D
PS Byliśmy dość zniesmaczeni samym faktem, że załatwia takie sprawy wśród uczniów, ale mimo wszystko trzeba jej przyznać, że nogi to miała całkiem ładne ;)
Dodaj anonimowe wyznanie
Moja nauczycielka, takze od geografii, takze w gimnazjum i o tej samej ksywie przychodziła z ogolonymi łydkami ale tylko z przodu. Z tylu łydek miała busz. I tez mimo wszystko by one zgrabne ;) czyżby ta sama szkoła, województwo lubuskie ?
U nas babka na WOK-u obcinala paznokcie u stóp..
Boże...
Fuj ...
Może miała randke po pracy :)
Mogła wyjść chociaż do toalety a nie tak przy wszystkich 😁