#UjyuQ

Jestem psychiatrą. Jak to wiadomo czy nie wiadomo, muszę często zmieniać miejsce pracy. Raz pada na jakąś klinikę, innym razem na szpital ściśle związany z moją profesją. Kocham moją pracę, chociaż jest trudna i wywołuje wiele emocji. Najgorsza jest współpraca z "niewinnymi" zbrodniarzami. Jako że jestem kobietą, wolę pracować z ludźmi chorymi na schizofrenię.Tacy mili "dziwacy".

Sześć lat temu trafił mi się nocny dyżur w jednym ze szpitali na oddziale schizofreników. Pomyślałam "spoko, przeżyję". I rzeczywiście nie było ciężko. Wszyscy poszli "grzecznie" spać, a ja mogłam zrobić swoją robotę papierkową. Koło 3 czy 4 w nocy (nie pamiętam dokładnie) zaniepokoił mnie cichy płacz. Oczywiście poszłam sprawdzić co i jak i dlaczego. Był to młody mężczyzna. Bez namysłu sięgnęłam po klucz i weszłam do jego sali. Był przerażony, a zarazem zdziwiony, że do sali jak gdyby nic, bez żadnego zabezpieczenia, wchodzi młoda kobieta z szeroko otwartymi oczami. W skrócie: spytałam faceta, dlaczego, cholera jasna, płacze o takiej godzinie. Nie takiej odpowiedzi się spodziewałam. Brzmiała ona mniej więcej tak: "Płaczę codziennie. Wie pani dlaczego? Cóż, siła wspomnień. Jak byłem małym gówniarzem, mój starszy brat wykorzystał mnie seksualnie i puścił w obieg plotę, że jestem gejem. Wszyscy w to uwierzyli, nauczyciele patrzyli na mnie z pogardą, rodzice mnie unikali, a koledzy? Straciłem ich. Nie miałem nikogo, więc postanowiłem coś zrobić ze swoją samotnością. Wymyśliłem sobie przyjaciela, który mnie słuchał i przede wszystkim nie widział we mnie parszywego geja. Któregoś dnia mój brat przyłapał mnie na tym, że sam ze sobą rozmawiam i poleciał do rodziców. I się stało. Trafiłem tutaj już chyba na zawsze. I szlag trafił moje studia i plany na przyszłość".

Spędziłam z nim całą noc, rozmawiając. Brakowało mu kontaktu z ludźmi. Ale to ludzie go odrzucili, a nie on ich. Po tej nocy stwierdziłam, że muszę sprawdzić jego kartotekę. Stwierdzili u niego schizofrenię rezydulną. Gdyby ją naprawdę miał, to normalna rozmowa nie byłaby możliwa.
Zarządziłam przeprowadzenie badań, które potwierdziły moje przypuszczenia. Zdrowy człowiek w złym miejscu. Po 10 latach niesprawiedliwej odsiadki wyszedł na wolność. I co? Nie oskarżył lekarzy, nie pozwał szpitala, nie chciał odszkodowania. I o dziwo nie zerwał kontaktu ze mną. Zaprzyjaźniliśmy się i po roku pojechałam z nim do jego "kochanej" rodzinki. Chciał ich tylko zobaczyć i powiedzieć parę słów. Stałam przed domem, kiedy uśmiechnięty wyszedł, a za nim wybiegła zabeczana matka i krzyczy "synku, ale ja nie chciałam, popełniłam błąd, ale każdemu się zdarza".
Tak, błędy rzecz ludzka, ale taki? Boże chroń od takich matek.

A teraz finał. Mój przyjaciel zdał prawko, skończył medycynę i jest wreszcie szczęśliwym człowiekiem.
I cóż, zakochałam się w nim, z wzajemnością.
Żartuję, bez. :/
Ifyoulikeme Odpowiedz

Borze szumiący, co za straszliwą bzdura.

Harmony Odpowiedz

Nie ma czegoś takiego jak oddziały dla schizofreników. Lekarze psychiatrzy mają stałe zatrudnienie, czasem faktycznie w kilku miejscach ale nie wierzę to że pracując w szpitalu, autorka nie znała pacjenta który tam siedzi od 10 lat. Poza tym w szpitalu nie siedzi się 10 lat. Leki i do domu. Co innego zakłady zamknięte.
Schizofrenicy to zdecydowanie nie są mili dziwacy, nawet na lekach.
Nie pisz bzdur.

Esza Odpowiedz

Nie wierzę, że osoba choćby przeciętnie inteligentna była w stanie łyknąć te historyjkę i jestem w szoku, że to ma 94 plusy.
Autor powinien skupić się na swoim kształceniu, bo widać duże braki w edukacji.

laura95 Odpowiedz

Historia nieprawdziwa. W szpitalu nie siedzi się 10 lat - takie długoterminowe odsiadki są w zakładach psychiatrycznych. Ale zakładając, że nawet siedziałby te 10 lat to na pewno lekarka powinna kojarzyć, kim jest.

Wątpię, żeby nikt inny z personelu nie zauważył, że mężczyzna jest normalny. Leki na schizofrenię mają wpływ również na osoby zdrowe, zatem mężczyzna byłby wyraźnie spowolniony, otumaniony. Jeśli pacjent siedzi w szpitalu 10 lat to na pewno jest ubezwłasnowolniony. Mam w rodzinie przypadek chorej osoby, akurat jest to uzależnienie od opioidów, narkomania i anoreksja, ale ta osoba podczas pobytów w szpitalach i zakładach psychiatrycznych i odwykowych miała regularny kontakt z rodziną, były odwiedziny. Musieliśmy też przywozić czasami rzeczy. A tu nagle 10 lat rozłąki przy schizofreniku? Szyte grubą nicią...

nkp6 Odpowiedz

To coś mało przypadków poznałaś, skoro dla Ciebie osoba chora na schizofrenię to "miły dziwak". No albo masz szczęście i trafiasz jedynie na te lekkie odmiany choroby...

gwenlovesmovies Odpowiedz

ale super historia :o

bylylektor Odpowiedz

To dobrze, że bez, bo schizofrenia potrafi być dziedziczna.😂

10 lad "odsiadki" za gadanie do siebie. To nawet za gadanie na Prezydenta, że jest De....m grozi tylko 3, no chyba, że to było w Rosji i powiedział to o Putinie.😂😂😂

Dragomir Odpowiedz

Bo on może jednak woli chłopaków...

CzyToNaPewnoJa Odpowiedz

Jeżeli wybrał medycynę to nie dziwię się że uznali go za psychicznie chorego.
Tak poza tym gdybym w nocy w szpitalu na oddziale osób psychicznie chorych usłyszał płacz to nie wiem czy bym się odważył pójść i sprawdzić co toż gorszy od płaczu byłby chyba tylko śmiech

Dodaj anonimowe wyznanie