#towY6

Właśnie wracam pełna szoku z pewnego szpitala.

Mój dziadek od pewnego czasu choruje na raka płuc. Co jakiś czas jeździmy z nim na rutynowe badania, żeby kontrolować przebieg choroby. Wczoraj przy badaniu okazało się, że pilnie musi zostać przetransportowany do większego miasta na zabieg, którego w naszym małym szpitalu nie mogą wykonać. Nikt z nas nie był na to przygotowany, więc jak siedział, tak pojechał - bez leków, pidżamy czy bielizny na przebranie.

Dzisiaj z babcią całkiem z rana wsiadłam oczywiście w pociąg, jechałyśmy około 100 km, żeby wszystko zawieźć i zobaczyć jak dziadek się czuje. Kiedy w końcu trafiłyśmy na oddział (oczywiście same musiałyśmy to ogarnąć, ponieważ nikt nie był chętny do pomocy), okazało się, że wizyty są od 15:00, była 11. Myślę sobie, poproszę pielęgniarkę, może się zgodzi wpuścić nas na chwilę, ze względu na odbytą podróż i to, że pacjent nie ma przy sobie nic oprócz tego co miał ubrane. Oddelegowana do oddziałowej grzecznie pytam, czy możemy wejść, bo podróż, bo to, tamto, że nie mogę czekać do 15, bo o 17 muszę być w domu. Zrugała mnie jak psa, że skoro musimy, to mamy minutę żeby wejść i wyjść. Przemilczałam. Ale kiedy weszłam i ujrzałam, nie uwierzyłam. Co się zobaczyło, już się nie odzobaczy.

Dziadek leżał po zabiegu, nie miał na sobie nawet bielizny i krył się pod kołdrą, mimo że wręcz topił się z gorąca, zabrały wszystko, obok stała tzw. "kaczka" przepełniona po brzegi, nie mógł nawet się załatwić. Ale to nic, kiedy prosił ze łzami w oczach, żebyśmy mogły zostać chociaż na 10 minut, usłyszałam "Nie obchodzi mnie to. Mówię od 15, a ten tu dyskutuje". Wybuchłam. Nie chciałam tego robić, ale musiałam. Po prostu nie życzę sobie takiego traktowania. Słyszał to chyba cały oddział, czego żałuję, bo szkoda było mi pacjentów, że zakłócam im spokój, a także babci, która z nerwów nie wiedziała co zrobić. Ale w tamtym momencie wpadłam w szał. Ubrałam dziadkowi bieliznę, za co także zostałam zrugana, wylałam zawartość "kaczki" i zostawiłam telefon, żeby zadzwonił do mnie jak będzie się coś działo. Nie został od wczoraj nawet umyty...
 
Niestety po 10 minutach walki zostałyśmy wyproszone, delikatnie mówiąc. Z nerwów się popłakałam, bo żaden pacjent nie zasługuje na takie traktowanie, a wszystko wystarczyło załatwić innym tonem i spokojnie. Obyłoby się bez zbędnych krzyków. Musiałam wyjść, widząc przerażenie w jego oczach, że musi tam zostać. Babcia czeka dalej pod drzwiami, obiecała, że przyjdzie na wizytę.

Jestem w głębokim szoku. Wiem, że dziadek nie wyjdzie z tego, może dlatego tak go traktują, bo "i tak umrze", ale męczyć i tak już umęczonego człowieka, to po prostu nieludzkie. Zero empatii i zrozumienia. Aż serce pęka.
Wielka Akademia Medyczna w Gdańsku pokazała dzisiaj swój poziom. Obym nigdy nie musiała tam wracać.
maddvv Odpowiedz

Bardzo dobrze, że podałaś nazwę.

maciejowisz

W końcu jakieś wyznanie nie owiane tajemnica :-)

bialaczekolada

No spoko tylko ze to nie akademia a uniwersytet

ariena21

czekoladko, uniwersytet medyczny to nazwa Uniwersytetu i przystanków autobusowych i tramwajowych w pobliżu.. a Akademia Medyczna, to zupełnie co innego.

niunia07 Odpowiedz

Tez tam byłam . Piżamy nie dadza nic ... Lekarze tez pan Dariusz na kardiologi powinien być wywalony na zbity pysk . Bylam u niego na wizycie i jestem pierwsza na liście . Patrzy tam z 18 osób i mówi ze ich nie przyjmie bo mu się nie chce. Moze jeszcze z 2 .. To jest zaje*** lekarz gdzie trzeba czekać na niego pól roku.. Gdzie ci lekarze z powołaniem do pomocy ?

Kinema

Wiesz gdzie? Często przez synów i córusie "świetnych lekarzy" nie dostają się na studia. A nawet jeśli się dostaną, są gnębieni i wyśmiewani, że "świata przecież nie zmienią". Smutna i gorzka prawda.

Diuna

Gdzieś za granicą

dcba

Lekarze z powołaniem jeszcze istnieją, spotkałam takiego niecały miesiąc temu, po tym jak inny chirurg dość ostentacyjnie dał mi do zrozumienia, że zawracam mu gitarę..

ZielonyKontener

Wbrew pozorom na studia nie dostają się tylko "córusie i synowie" lekarzy. Wśród moich kolegów ze studiów nie ma ani jednego syna czy córki lekarza. Z ludzi, których znam, a teraz dostali się na 1 rok też nikt nie ma rodzica lekarza. Ja sama również nie mam rodziców lekarzy. A mój chłopak, syn dwójki lekarzy drugi rok z rzędu nie dostał się na medycynę. I nie, jego rodzice nie pomagali mi się dostać. Sama się dostałam własnym wysiłkiem.
Gnębiona nie jestem. Ani nikt inny z nielekarskiej rodziny. Nie wiem kto ku*** wyssała z palca, ale to są tak kompletne bzdury, że prawie się ze śmiechu posikałam. Mnie nikt nie wyśmiał jak powiedziałam jaką specjalizację chce zrobić i dlaczego. Powiedziano mi tylko, że "to nie jest jak w filmach i warto dowiedzieć się jak rzeczywiście to wygląda".
To, że ktoś trafia na lekarza-debila nie znaczy, że nie ma lekarzy z powołaniem. A jest ich dużo i w szpitalu miejskim w mojej miejscowości tylko takich spotkałam :) A obserwowałam ich pracę na praktykach.
A wielu młodych, pełnych pasji i energii lekarzy, którzy chcą zmieniać świat, ucieka z tego chorego kraju. Jeżeli chcecie wiedzieć dlaczego poszukajcie informacji o lekarzach rezydentach. Polecam również "Będąc młodym lekarzem".
Niemniej w naszym kraju nie brakuje dobrych, pełnych pasji i poświęcenia lekarzy. Młodych i starszych. Grupa czrnych owiec nie definiuje całej grupy zawodowej.
A medycyna nie jest "kliką" tak jak prawo. Za duże potrzebowanie i za duża odpowiedzialność, by przyjmować byle kretyna, bo ma tatusia lub mamusię lekarza. Nie twierdzę, że nigdzie nie dzieją się takie przekręty, ale nie na taką skalę jak sądzicie. A przynajmniej nie na moim uniwersytecie.

charade

Może i się czepiam, ale jakikolwiek poziom posługiwania się językiem polskim powinno się zachować, jeśli chce się dotykać klawiatury...

Marika91

Znajdują się albo w super klinikach albo jak dasz im w łapę. Ludzie za mało walczą o swoje i za słabo trąbią o takich przypakach, więc myślą, że wszystko im wolno. Szczególnie traktować z wyższością pacjentów. Kończy się w momencie, gdy wyczują twardy charakter i fakt że może im runąć cała kariera, bo 'przeciwnik' postara się ich stamtąd wysiudać. Po latach obcowania można wyrobić sobie taki sposób 'negocjacji', że nie tylko obędzie się bez krzyku, ale ów Wielkie Państwo przestanie traktować pacjenta jak psa. Nie rozumiem tylko, czemu nie każdy ma taki potencjał... Być może to kwestia genów, bo moi rodzice oboje słyną z twardego charakterku... Nie zmienia to jednak faktu, że taką zarazę trzeba tępić w zarodku.

AvisBellum

Poczekajcie jeszcze trochę, na razie się uczę ;) Od zawsze chciałam pomagać ludziom, leczyć ich i nie wyobrażam sobie tak bestialskiego traktowania pacjentów. Cóż, medycyna była zawsze moim marzeniem i czasami myślę, że jak już zdobędę upragniony zawód, to mnie nie będzie można odciągnąć od pacjentów. Dawniej może i było takie zapychanie uniwersytetów medycznych córusiami i synusiami lekarzy, ale to się skończyło wraz z usprawnieniem systemu rekrutacji, bo jak był egzamin wstępny na uniwersytecie, to dawali w łapę albo powoływali się na takiego a takiego wielkiego doktora. Teraz nie sfałszują wyników matury i nagle okazuje się, że wiedza i umiejętności lekarskie jednak nie są przekazywane w genach.

Iwo006

Avisbellum odezwij się jak popracujesz chociaż ze trzy lata czy nadal nie można cię odciągnąć od pacjentów 😂

cecylia Odpowiedz

Powinnaś to zgłosić do rzecznika praw pacjenta. Takie zachowanie jest nie dopuszczalne. Pacjent nie może leżeć goły pod pościelą, powinien zostać ubrany w szpitalną piżamie, jego rzeczy powinny być w szafce, nie wspominając już o kaczce! Jak można zostawić pełną kaczkę na sali, przecież to siedlisko bakterii! Rozumiem, że do wizyt są ustalone godziny, ale pielęgniarki powinny mieć jakąś empatie w wykonywanym zawodzie, jeśli jej nie mają to niech zrezygnują z zawodu.

Buka85 Odpowiedz

Na taką pielęgniarkę i ordynatora, który przecież odpowiada za oddział, powinnaś złożyć skargę, jeśli nie pomoże u dyrekcji szpitala, to u organów nadrzędnych. Właśnie dlatego tak się dzieje, bo ludzie płaczą w internecie czy do znajomych a nie działają.

5476

Nic nie zrobi. Nie ma ludzi do pracy i lepsze takie pielegniarki niż żadne

Oluchna Odpowiedz

Aż mi łzy pociekły

magdy2

Mnie również

mkoijmkoij Odpowiedz

Nie ma na nich mocnych? Nie da się tego gdzieś zgłosić?

wmw Odpowiedz

Może jedna skarga do NFZ i dyrektora tego syfu jednocześnie, może jedna nie wiele zmieni ale jeśli wpłyną następne to może coś drgnie. Walcz!!!

lilykat

Z kazdej skargi wysłanej do Nfz, dyrektora szpitala i organów nadrzednych lekarz/pielegniarka musi sie tłumaczyć, ponieważ musi zostac sporządzona pisemna odpowiedź do w/w organów z wyjaśnieniem. Takze warto pisać takie skargi, bo jak dany lekarz/pielęgniarka bedzie non stop wzywany na dywanik to konsekwencje w końcu zostaną wyciągnięte (info od lekarza).

jestembylambede Odpowiedz

Aż strach chorować i leczyć się w szpitalach. Normalnie zło konieczne.

KochanaSadystka Odpowiedz

Czy jest w ogóle w Gdańsku jakiś szpital, w którym pacjenta i odwiedzających traktują z szacunkiem? Bo jeszcze się z takowym nie spotkałam.

paula001

UCK na Smoluchowskiego. Ładnie, czysto, nowocześnie. Pielęgniarki dosyć humorzaste, ale jakiś poziom trzymają.

demongirl99933 Odpowiedz

Akademia Medyczna w Gdańsku i wszystko jasne..szczerze nienawidzę tego miejsca, brzuch mnie boli na samą myśl

Zobacz więcej komentarzy (46)
Dodaj anonimowe wyznanie