#0VE9A
Upiłem się. Nawaliłem. Ordynarnie nabzdryngoliłem browarami z puszki. Wiadomo - domówka, alkohol w ilości dużej. Kobiety, piwo i grzech. Koło 2 w nocy impreza chyliła się ku końcowi, więc ruszyłem w drogę ku mojemu kurwidołkowi.
Człapię sobie nawiany jak ksiądz po pieniężnej kolędzie i widzę dorodnego McDonalda. O tej porze oczywiście zamknięty. Jeść mi się na szczęście nie chciało, natomiast moją uwagę przykuł podświetlany, plastikowy neonik stojący na trawniku. Pewnie wiecie o co chodzi.
Wielka, żółta literka EM miała jednak pewien defekt. Mianowicie centralnie na jej środku była wielka jopa. Dziura powstała zapewne w wyniku ingerencji osób trzecich, co to lubią sobie powandalizować przystanki autobusowe i pytać przypadkowo spotkanych ludzi, czy mają problem.
Otwór w neonie bardzo mnie zaintrygował. W sumie to nawet nie wiem do końca czemu wpadł mi do głowy pomysł, żeby włożyć do niego nogę. Cóż - promile rodzą debilne pomysły. Wpełzłem więc na trawę i spełniłem moją zachciankę. Jednakże nogawka moich spodni zaczepiła się o wystający kawałek plastiku, w wyniku czego zaliczyłem glebę.
Przez chwilę szarpałem się, klnąc pod nosem, aby uwolnić moją kończynę z tej fastfudowej pułapki. Moje starania zostały przerwane przez przypadkowy patrol policji, który od kilkunastu ładnych sekund stał w odległości kilku metrów ode mnie i z zafrasowaniem przyglądał się moim poczynaniom. Panowie policjanci pomogli mi wydostać się z opresji. Zacząłem im bełkotliwie tłumaczyć przyczynę mojego problemu. Że szedłem sobie grzecznie, że dziura w neonie, że nogę włożyłem, że to tak z ciekawości, że dla hecy zwykłej, panie władzo kochany... Mówiłem do nich z przejęciem, kiedy zakładali mi kajdanki, a skończyłem, kiedy zamknęli za mną celę aresztu i rzucili kocykiem w twarz.
Teraz muszę zapłacić dziki hajs za uszkodzenie mienia. Oczywiście nikt nie uwierzył w moje szczere zeznania. Właściwie to ja sam już przestaję w to wierzyć. Natomiast bardzo mocno wierzę w jedno. W moją bezdenną, skrzydlatą głupotę...
Przecież maja tam monitoring. Odwołaj się jesli historia jest prawdziwa.
Mcdonaldy są okamerowane z każdej strony, wnies o nagranie z incydentu na którym powinno być widać dziurę przed włożeniem nogi jeśli faktycznie istniała wcześniej
Chyba dziwny jestem, bo moim zdaniem okropnie napisane i do tego z błędami. Autor opisał jak po pijaku zniszczył cudze mienie, ale był zbyt pijany żeby zapamiętać to wydarzenie. Pechowo dla niego został złapany na gorącym uczynku.
Żadne "dorodne McDonaldy", pełzanie po trawie, czy uwalnianie kończyn nie były potrzebne w tej historii. Aż źle się czytało.
Przy składaniu liter w słowa, tworzące ten oto komentarz, myśli me nawiedziła pewna koncepcja. Otóż zamiast dzielić się wnioskami i spostrzeżeniami z pozostałymi użytkownikami tego zacnego portalu, część mojej riposty postanowiłem napisać w równie przesadzonym stylu. Moja dusza rozpada się w cierpieniu, każda jej cząstka krzyczy z bólu, niepewności... czy podołałem zadaniu? Okrutne, ani nawet pochlebne opinie demonów i aniołów nigdy ostatecznie nie przerwą tej udręki. Niepewność targa mną i miota mną niczym silny listopadowy wiatr opadłym, złoto-czerwonym liściem klonu. Nie wiem, czy to duch Norwida nawiedził moją skromną i przede wszystkim niegodną osobę, czy może grafomania niczym dziki mustang porwała mnie na swój grzbiet i razem pomknęliśmy w stronę zachodzącego słońca.
Mi się gorzej czytało twój komentarz, niż wyznanie
I słusznie, celowo przesadziłem.
bardzo fajnie piszesz :)
Świetnie napisane :)
Kajdanki? No raczej nie. Chyba ze się z nimi biłeś
Uśmiałam się 😂 genialne napisane wyznanie :)
Nie, że jestem wrogo nastawiony, ale według mnie - należało ci się w 100%.
Za głupotę się płaci. W twoim przypadku podwójnie.
Ale jaką głupotę. Bez przesady, kopnięcie przedmiotu leżącego na ziemi po pijaku to taka straszna głupota, że należy mu się kilkanascie czy więcej tysięcy grzywny?