#19JHZ
Od tamtych czasów minęło już kilkanaście lat. Traumy nie mam, choć pojawiają się problemy z funkcjonowaniem w większej grupie, nie ufam ludziom dopóki ich dobrze nie poznam, itd.
Przy sprzątaniu szafek znalazłam pamiętnik z tamtego okresu. Opis wydarzeń praktycznie nie wzbudził we mnie emocji poza jedną - nie mogłam pohamować wkurzenia. Nie, nie na oprawców czy też niesprawiedliwość.
Na moją ówczesną "przyjaciółkę".
Doskonale wiedziała, jaka jest moja sytuacja, a mimo to twierdziła, że "Nie życzy źle tym chłopakom". Mało tego, do głównego agresora potrafiła pójść na urodziny, a potem opowiadać mi, jaka to była cudowna impreza. Kiedy zaś na korytarzach dochodziło do "akcji", ona po prostu odchodziła, żeby porozmawiać z inną koleżanką.
Wiem, było się dzieciarnią, może też przesadzam... Ale nie umiem się pozbyć tej zadry.
PS. Nie, nie powiedziałam rodzicom... Sytuacja w domu była ciężka, byliśmy biedni, bo rodzice musieli spłacać kredyt na nowo wybudowany dom, mama harowała, a ojciec "chorował" albo wpadał w alkoholowy cug.
Wiedziała o tym cała klasa i niektórzy nauczyciele, którzy byli świadkami szykanowania na przerwie. Nikt nigdy nie zareagował.
Pamiętaj, że dzieci nie do końca zdają sobie sprawę z odczuć innego człowieka. Mogła nie zdawać sobie sprawy, że Ty czujesz się aż tak źle jak się czułaś. Wiem jak to brzmi, ale nawet w dorosłym życiu ciężko jest ocenić zdrowie psychiczne innego człowieka i odpowiednio zareagować tak aby wstrzelić się w pożądane zachowanie. Nie chce jej bronić, ale ludzie są różni, a czasami człowiek za dzieciaka nie zdaje sobie do końca sprawy z konsekwencji... Dobrze, że u Ciebie szybko się skończyło jeśli chodzi gnębienie :)
Co nie zmienia faktu że ma wybaczyć i zapomnieć... Po prostu się nie da
Jak mają jakieś 5 lat to rozumiem, ale większe dzieci? Większe dzieci już chyba takie rzeczy rozumieją i rozpoznają jak komuś sie dzieje krzywda :/
U mnie sytuacja była zgoła inna.. kiedyś stanęłam w obronie koleżanki, którą klasowe gwiazdeczki obrażały na różne sposoby i był to ostatni raz, ponieważ wszystko obróciło się przeciwko mnie. Co najzabawniejsza nawet ofiara, w której to obronie stanęłam sama zaczęła bagatelizować wcześniejsze obelgi i stanęła po stronie oprawczyń chyba myśląc, że dzięki temu ją polubią. Myślę, że podstawówka, gimnazjum jest to okres kiedy dzieciaki walczą o akceptację na różne sposoby dla niektórych wtedy powstają prawdziwe przyjaźnie a dla innych własnie jest to czas rozczarowań i nauka życia, tak bym to potraktowała na Twoim miejscu. Nie ma sensu chyba rozmieniać się na drobne.
spal pamiętnik i zamknij ten rozdział
Współczuję. Nigdy nie byłam gnębiona ale wiem, co przeżywały osoby będące kozłami ofiarnymi i do tej pory niektóre z nich nie umieją sobie z tym poradzić. Tym bardziej, gdy rodzice nie pomagają rozwiązać problemu
Fakt, może i byliście dziećmi ale przykre, że koleżanka nie próbowała Ci pomóc. Mój kolega był zaczepiany i robiłam co mogłam, by mu pomóc i nie, wiek nie ma tu znaczenia. Miałaś prawo czuć się zdradzona tym bardziej, gdy ona potem chodziła sobie do nich na imprezy jakby nic się nie stało... Cóż, czasu nie cofniesz. Jedyne, co mogę Ci poradzić to to żebyś to przemyślała, przepłakała, przeklęła czy jak tam sobie radzisz z emocjami, i zaczęła żyć dalej, już bez żalu. Nie truj się tym. Swoje już przeszłaś w dzieciństwie. Wystarczy. Trzymaj się!
Kiedy mnie w gimnazjum dręczono to moja przyjaciółka się ode mnie odwróciła, bo była zmęczona tym, że ludzie ciągle mówią o mnie jakieś niestworzone rzeczy, podczas gdy znała prawdę, w dodatku wolała mieć grupkę przyjaciółek, niż jedną.
Spotkałyśmy się pół roku po skończeniu gimnazjum. Ze swoją paczką nie miała kontaktu, bo się dziewczyny tak stoczyły, że nie chciała mieć z nimi nic wspólnego (sama była mocno religijna, a tamte dziewczyny w szkołach średnich zaczęły mocno przeginać z alkoholem i chłopakami) i chciała znów się ze mną przyjaźnić. Cóż, tym razem ja odmówiłam. Pamiętając, jak kazała mi przepraszać za coś, czego nie zrobiłam, bo miała dość tego, co ludzie o mnie mówią...
Brawo. Godność osobista to podstawa.
Byłam gnębiona za dzieciaka, ale żalu nie mam ani do oprawców, ani do biernych obserwatorów. Jedynie żal mam do siebie. Pewnie gdyby cofnąć czas i mogłabym spojrzeć na siebie oczami innego dziecka to sama siebie bym gnębiła
czepiam sie, ale- biedni a nowo wybudowany dom? biednych ludzi nie stac na domy...
Pewnie wzięli kredyt i musieli zaciskać pasa, by go spłacić. Tak zrozumiałem wyznanie.