#1OF7c

U każdego z nas znajdzie się coś, co można uznać za dziwny nawyk. U mnie w rodzinie były to zawsze "ubrania na niedzielę". Nie wiedział o tym nikt, poza moją mamą i mną (nie miałam rodzeństwa, a ojciec nigdy nie zwracał uwagi na to, co ma na sobie, nawet gdyby codziennie przez rok nosił tę samą bluzkę). Tak więc sama musiałam znosić nawyk mojej matki.

Polegało to na tym, że miałam oddzielne ciuchy do noszenia w niedzielę. Nie mogłam ich ubrać na żadne inne okazje. Ojcu matka też wybierała ubranie. Co niedzielę na łóżku leżała gotowa kupka do ubrania, a ojciec nie widział w tym nic niezwykłego, mimo że w inne dni sam wybierał co ubrać. Nie, nie byliśmy biedni, miałam ładne ubrania, które równały się tym "niedzielnym". Po prostu w czasie zakupów matka mówiła, że to będzie idealne na niedziele i tak miało zostać. Znała na pamięć wszystkie ciuchy, które kupiła mi na ostatni dzień tygodnia i pilnowała ich. Pamiętam, jak kilka razy przeciwstawiłam się temu. Chciałam jedną z tych "wyjątkowych" bluzek ubrać sobie na imprezę do koleżanki. Siedemnastoletnia wtedy ja zostałam zwyzywana za bycie niewdzięczną smarkulą. Zdarzyło się też raz, że zostałam uderzona z tego powodu w twarz.

Nie będzie żadnych morałów. Wyprowadziłam się, nie miałam żadnej traumy. Mam kontakt z rodzicami, choć średni. Ale mam jakąś dziwną satysfakcję, gdy jak przyjeżdżam na kawę w "niedzielnym ubraniu", moja matka zaciska usta z irytacji i nie może kazać mi się iść przebrać ani na mnie wrzeszczeć.

Ot co, to właśnie moja rodzina.
Velasco Odpowiedz

Bo to jest właśnie taka typowa polska zaściankowość. W domu możesz chodzić w obdartych łachach, możesz być najgorszym sk..., ale na niedzielę trzeba się ubrać ładnie i udawać dobrego człowieka.
Nie wiem na jakim etapie edukacji się zatrzymałaś i czy to przerabialiście, ale jest nawet taka lektura szkolna. Ma ponad 100 lat ale pod tym względem jest nadal aktualna - Moralność pani Dulskiej.

Drill

@Wojek ale tylko na profilach z rozszerzonym polskim. Przynajmniej u mnie tak było. I mnie na profilu matematycznym ta lektura ominęła.

Velasco

Nie wiem jakie teraz lektury przerabia się w poszczególnych klasach, ja to miałem w szkole, nawet nie pamiętam na jakim etapie edukacji.
Po prostu może minąć ponad 100 lat, ale niektóre elementy ludzkiej mentalności nadal pozostają niezmienne i raczej nic nie wskazuje by to miało się zmienić w ciągu następnych 100 lat.

Awtroil

Taka polska mentalność. W domu może być totalny syf, bieda, przemoc i patologia, ale na zewnątrz dla obcych ludzi wszystko musi być super - idealna rodzina, grzeczne i ułożone dzieci, rodzice zaradni i na poziomie, a później jak dojdzie do jakiejś rodzinnej tragedii to znajomi/sąsiedzi zdziwieni - "przecież to była taka kochająca się rodzina", "to taki grzeczny chłopak był", "dzieci nigdy głodne i brudne nie chodziły"

Nanonimek

No to jestem ciekaw jak każdy z Was tą lekturę "przerobił"? Co w niej zmieniliście? -> już tłumaczę.
Przerabiać można książkową "kamizelkę". Lektury się omawia.

Selevan1

Po cholerę się czepiasz?

Smutnabula Odpowiedz

Z tymi niedzielnymi ubraniami coś jest. U mnie też panował taki zwyczaj choć nie tak strasznie pilnowany. Ważniejsze było "kościelne ubranie". Za to zawsze dostawałam opierdol bo mojej matce nigdy nie pasowało to co ubrałam (a mogłam ubrać to samo co miałam na sobie tydzień wcześniej i i tak było źle).
Także łącze się z tobą autorko.

Kruczyca Odpowiedz

U mnie podobna sytuacja była z płatkami z mlekiem - mogły być tylko na kolację, po zachodzie słońca. Próba zjedzenia ich rano lub w ciągu dnia kończyła się wrzaskiem i oskarżeniami o lenistwo (bo ich przygotowanie wymaga rzekomo mniej wysiłku niż zrobienie sobie jajecznicy czy kanapek).

Niektórzy ludzie czują po prostu pociąg do władzy i myśl, że jesteś gotowa spełnić każdy, nawet najgłupszy z ich rozkazów sprawia im niemiłosierną satysfakcję.

rybaczki

Ja jak byłam mała myślałam, że pewne rzeczy je się tylko na śniadanie albo tylko na kolację. Np jajecznica, parówki, płatki z mlekiem to były śniadania, a na kolację serek, jogurt, kanapki. Dopiero jak współlokatorka jadła płatki na kolację to miałam takie "ale jak to można jeść na kolację" 😂

Sciezka

U mnie też był taki podział jedzenia, a ja nigdy nie mogłam tego zrozumieć/zaakceptować. Teraz kiedy już mieszkam sama jem to co chcę kiedy chcę - kasza gryczana na śniadanie to dla mnie norma.

Pichos Odpowiedz

Ubrania do kościoła, ubrania do szkoły i ubrania po domu bo idąc do ludzi trzeba wyglądać a w domu to mozna i w dziurawych chodzić. Teraz mam 30 lat i łapie się na dzieleniu ubrań mimo ze juz nie mam takiej potrzeby ale córce pozwalam chodzić we wszystkim bez względu na dzień czy okoliczność.

jankostanko33

U nas tez dzieci mają ubrania wyjściowe, do przedszkola i gorsze, takie które w których mogą się bezkarnie babrać w piaskownicy, skakać po kalużach i wysmarować czekoladą. Nie widzę w tym nic niewłaściwego. Jakbyśmy im pozwolili biegać po podwórku w czym chcą, to za chwilę nie miałyby ani jednego ciucha bez plamy czy dziury, a nie jesteśmy aż tak bogaci, żeby im po chwilę wymieniać całą garderobę. Ja też nie idę kosić trawy, palić w piecu czy grzebać przy aucie w ciuchach, które mam do pracy. Żona też nie będzie się stroić w najlepsze ubrania siedząc w domu z niemowlakiem, który lubi sobie od czasu do czasu rzygnąć albo popluć marchewką. Oczywiście sytuacja, kiedy matka bije i wyzywa córkę, bo ta chce założyć niedzielną bluzkę w piątek jest chora i nie powinna mieć miejsca, ale w samym dzieleniu ubrań na wyjściowe i domowe nie ma nic złego. U mnie w domu też się tak robiło. Jakoś nie wyobrażam sobie, żeby mama miała doić krowy i karmić świnie w najlepszej garsonce, a ojciec wyrzucać obornik w niedzielnej koszuli i garniturze.

Caldas

Chyba każdy tak ma - ładne ubrania wyjściowe na specjalne okazje, trochę mniej eleganckie na jakieś mniej zobowiązujące wyjścia, ubrania do pracy, ubrania do wyjścia na miasto np. na zakupy, ubrania do noszenia w domu, czy jakieś ubrania robocze, których nie będzie szkoda gdy się zniszczą. I do tego cała masę ciuchów, których się nie nosiło od lat właściwie nie wiadomo dlaczego.

Awtroil Odpowiedz

I do tego klasyczne skarpety "na dotarcie" - do puki dziury nie stanowią połowy skarpety to można nosić po domu.

rocanon

Gorzej jak ktoś się zapomni, wyjdzie w takich dziurawych skarpetkach z domu i później trafia się taka sytuacja, że musi ściągnąć buty.
Albo jak prezydent Ukrainy - składając wieniec trochę mu stopa wypadła z buta i każdy widział dziurę na pięcie.

rocanon Odpowiedz

To ma być dziwny nawyk? Chyba wszyscy tak robią - lepsze ubrania na lepsze okazje i stare zużyte do chodzenia po domu.

sznurowka Odpowiedz

U mnie mama potrafiła się obrazić, bo chciałam się ubrać inaczej niż ona mi wybrała. Zaczynało się od przekonywania, że ta bluzka będzie lepiej wyglądać z tymi spodniami, a kończyło się na fochu. Do dziś jak gdzieś idę to potrafi się skrzywdzić i spytać czy na pewno w tym ciuchu. Oddzielny temat to "tak ci będzie za zimno", bo przecież ona wie najlepiej, że w szkole zamarznę tylko w swetrze. No co smarkacz może wiedzieć o czuciu temperatury.

Hvafaen

To o fochu za ubrania znam. Jeszcze „zobaczysz każdy będzie w (tutaj wstawić coś co ona chciała bym ubrała)”.

ad13

Moja też miała fioła na punkcie wybierania mi ubrań i dopasowania ich do siebie. Na szczęście kiedy skończyłam 10 lat uznała, że jestem wystarczająco dorosła żeby sama decydować co na grzbiet wciągnę.

Atropos

U mnie takie zachowania ograniczały się to do wyjść na zakupy ubraniowe, bo jak już mi wybrała ciuchy, to obojętnie w jakiej konfiguracji je nosiłam. Nawet jak już zaczęłam kupować za swoje (odkładane z pół roku kieszonkowe, stypendia, pierwsza praca) i wybierałam coś co się jej nie podobało to było zwyzywanie mnie od bycia osobą bez gustu i foch, jak przy zakupach z własnych pieniędzy nie pozwalałam na odwieszanie rzeczy, które mi się podobały.

Do dzisiaj nie lubię przez to zakupów odzieżowych

Corazwiecejpustki Odpowiedz

Ciekawe, ze wystarczy kilkadziesiat lat aby poszly w zapomnienie rzeczy, ktore byly oczywiste przez ich setki.
Ubranie bylo drogie. Zawsze. Dopiero od stosunkowo niedawna zaczelo taniec. Od bardzo niedawna ceny spadly do obecnego, bardzo niskiego poziomu. Tego typu "dziwne" zwyczaje i zachowania to echo przeszlosci.

bazienka Odpowiedz

bosz rozumiem cie doskonale
u mnie to byly "ciuchy na wyjscie" (szkola, praca,, okazja) i "ciuchy po domu"
strasznie mnie to irytowalo jak bylam w wieku szkolnym, bo niby czemu jedne jeansy mam sciagac, a inne ubierac o.O
zrozumialam dopiero jak poszlam do pracy,w ktorej trzeba "wygladac" a ciuchy eleganckie raczej uwieraja i po co mi to w domu ;p

twoja mama przegina, to jakies ocd
ale skad wie, ktore twoje ubranie jest "niedzielne"? chodzisz nadal w tych samych ciuchach co wtedy, gdy z nimi mieszkalas?

Atropos

może jeszcze kilka takich jej zostało, po wyprowadzce z domu nie trzeba od razu całej garderoby wymieniać

diq1

Ja jeszcze rok temu mieściłam się w ubrania sprzed 10 lat. Jak jakieś jeszcze wygrzebałam jako "robocze" w domu rodzinnym.
Jeśli używała je wyłącznie jako niedzielne, a teraz tylko do matki, to dalej mogą być w świetnym stanie.

kociak301 Odpowiedz

Jeszcze istniał podział: do szkoły i po szkole

Daminguska

Do tej pory istnieje. Do szkoły czy do pracy chodzimy głównie w ładnych ubraniach, jakieś jeansy, a w domu przebieramy się w wygodne stare dresy.

Selevan1

Ale to chyba dość normalne, że w domu nie siedzi się w ciasnych i wyjściowych ubraniach.

Zobacz więcej komentarzy (5)
Dodaj anonimowe wyznanie