#1u9Qx
Z racji sporej różnicy wieku wszystko u nas dosyć szybko się potoczyło. Po roku zamieszkaliśmy razem, po następnym wzięliśmy ślub i już w wieku 27 lat zostałam matką. Dla mnie było to trochę za wcześnie, ale po rozważeniu wszystkich za i przeciw stwierdziłam, że nie ma na co czekać, bo z biologicznego punktu widzenia im wcześniej urodzę, tym lepiej, miałam dobrą pracę i uczciwego szefa, który powiedział, że praca będzie na mnie czekać, a przede wszystkim - byłam z mężczyzną, którego kochałam i chciałam z nim założyć rodzinę, poza tym on miał 35 lat i chciał już zostać ojcem (co doskonale rozumiałam).
Urodziłam syna, pokochałam najbardziej na świecie, Marcin był wspaniałym ojcem, widziałam, jak rozpierała go duma z syna. Rok później urodziłam córkę, bo stwierdziliśmy, że syn powinien mieć rodzeństwo, a im szybciej, tym lepiej. W wieku 28 lat byłam już matką dwójki dzieci. Było ciężko. Maluchy, a zwłaszcza córka, były z rodzaju tych wymagających ciągłej uwagi. Marcin cały czas siedział w pracy (własna działalność), wracał do domu późno. Pomagał mi mimo swojego zmęczenia, a ja czułam, że gasnę. Zawsze byłam bardzo towarzyską osobą, kochałam podróże, koncerty, imprezy, wypady. Doszło do mnie, że za szybko dorosłam, kiedy zadzwonił do mnie znajomy, że udało mu się ogarnąć wejściówki na koncert jednego z moich ulubionych DJ-ów i producentów, ale musiałam odmówić, bo nie było z kim zostawić dzieci. Moi rodzice mieszkają w USA, a rodzice Marcina są zbyt starzy, żeby zostawić im pod opieką dwójkę małych dzieci.
W wakacje pojechaliśmy w czwórkę nad morze, oczywiście z wypoczynkiem miało to niewiele wspólnego, bo musieliśmy z Marcinem biegać po plaży za uciekającymi 2- i 3-latkiem.
Kiedy udało nam się uśpić dzieci i w końcu mogliśmy w spokoju napić się piwa, zobaczyłam grupę ludzi (na oko w moim wieku), którzy bawili się w najlepsze. Strasznie mnie to ukłuło, bo zdałam sobie sprawę, że na własne życzenie skróciłam sobie młodość. Przepłakałam pół nocy, drugie pół przesiedziałam na tarasie w hotelu, wypaliłam paczkę fajek i schlałam się whiskey. Kocham mojego męża i dzieci najmocniej na świecie, ale dobija mnie myśl, że na własne życzenie pospieszyłam się z dorosłością.
27 lat to przeciętny wiek na urodzenie dziecka według statystyk. Więc raczej nie za wcześnie urodziłaś.
Dzieci są w takim wieku, że możesz już je posłać do żłobka, a za chwilę do przedszkola i wrócić do pracy. A za zarobione pieniążki możesz zatrudnić nianię na piątkowe wieczory i imprezować do woli.
Ale ona czuje, że było to dla niej za wcześnie. Statystyki nie mają tu nic do rzeczy.
Urodziła za wcześnie bo sama tak uważa i nie czuje się do tego wystarczająco dojrzała. I żadne średnie i statystyki nic tu nie zmieniają.
A co ma średnia do rzeczy - chodzi o dojrzałość psychiczną. To, że jeden się czuje gotowy do założenia rodziny jako 22 latek, nie oznacza, że inny 27 latek też będzie się tak czuł. A skoro to średnia to w tej grupie są i 16 letnje matki i te 36 letnie.
Jesteś ofiarą XXI wieku i propagandy sukcesu, szczęścia, wiecznej młodości i doskonałych żyć. Masz kochającego męża, dobrowolnie na wszystko się zgodziłaś. Marsz szukac opiekunki w weekendy na spacery i poszukiwania ciekawych miejsc, żyj kobieto, bo to nie koniec świata. Obowiązki czynią z Ciebie człowieka... Większość tych 27 latkow, umiera w samotności. Wynudzeni imprezami, piciem co piątek do nieprzytomności, szukaniem partnera/ki do sexu marząc, żeby po sexie się nie zawinal. Życie ci sie nie skończyło, wręcz przeciwnie dopiero sie zaczyna, trzeba to tylko dostrzec.
"Większość tych 27 latkow, umiera w samotności" 😂
Stoa przybij piątke !
Seks. s e k s. Po polsku nie piszesz przez x
Stoa, pleciesz bzdury. Wiekszosc tych 27 latkow ma partnera na stale i spedzaja czas na podróżach we dwoje lub rozwijaniu wspolnych pasji.
Raczej ofiara propagowania jedynego slusznwgo modelu zycia -- bo przeciez tylko rozmnazanie sie przyniesie ci prawdziwe szczescie. I kazdy przeciez o tym marzy. I oby jak najszybciej. No i wlasnie masz. Mozna przestac byc zona, przyjaciolka, kochanka, pracownica itd ale matka na zawsze zostaniesz.
A większość z tych 27-latków jest w głębi siebie nieszczęśliwa. Żyją na pokaz, pokazują szczęśliwe życie, podczas gdy pod skorupą czują się psychicznie wyczerpani i pragną stabilizacji. Może są wyjątki, ale ilu ludzi tak naprawdę nie pragnie założyć własnej rodziny i ogarnąć się życiowo w tym wieku? Ja mam już 25 lat i dopadają mnie myśli, że zaraz będę 30stką, a nadal jestem sama.
No tak, bo jak nie masz dzieci i męża w wieku 27 lat, to tylko chlejesz i umierasz z samotności xD wtf? Ja mam ukochanego chłopaka od 7 lat, mam super rodzine, z która widuje się w każdy weekend. Może nie będę miała w ogóle dzieci i wcale się nie czuje samotna. Wręcz czuje, że ciagle mam za mało czasu, żeby ze wszystkimi się spotkać. Jesteś kretynka...
Ja mam 25 lat, więc do etapu umierania w samotności jeszcze mam te 2 lata, ale co ty w ogóle wymyślasz? Tak jak Heppy mam chłopaka od 7 lat i na chwilę obecną uważam, że kompletnie i totalnie nie jest to czas na żadne dzieci. Jesteśmy szczęśliwi razem i pragnienia zakładania rodziny tu nie uświadczysz ;)
Hej, ja nikomu tutaj nie mówię jak ma żyć. Odnoszę sie do autorki. Nie każdy musi miec dzieci, Nie kazdy musi je chcieć i vice versa - szanuję twoje wybory jeśli nie ograniczają mojej wolności. Propaganda o której mówię, oklamuje mężczyzn i kobiety, unieszczesliwia nas żebyśmy więcej kupowali i żyli w określony "amerykański" sposób. Ja nikomu nie każe robić czy nie robić dzieci. Zauważam tylko fakt, że autorka ma dobre życie, tylko jest z niego niezadowolona, bo zostala oklamana. Ma obowiązki, które doprowadzają ja do nieszczęścia tylko dlatego ze wydaje jej się, że coś traci wychowując dzieci. Dla mnie brzmi to jak wstęp do kolejnego wyznania o tytule "kocham męża, ale zdradzilam bo szukalam emocji, przygody, zmiany". Generalizacja? Pewnie tak, ale ma swój cel. Chodzi jednak o ukazanie pewnego motywu. A co do reszty komentarzy. Spoko, możesz mieć i 40 lat i nie chciec jeszcze dzieci, twoje prawo. Autorka już dzieci i rodzinę ma, zamiast skupić sie na jej umacnianiu i odkrywaniu nowych możliwości jakie daje życie rodzinne i ze stałym partnerem ona teskni za sobotnimi wypadami na wódkę, "romatycznym" wyobrażeniem imprez i kto wie czym jeszcze. Wszystko to można mieć dbając o rodzinę. Autorka zamiast współpracować z mężem, myśleć nad rozwiazaniem i polepszeniem swojego życia, pogrąża się A prawda jest taka, że trawa jest zawsze bardziej zielona... Taka ludzka psychika. Dlatego trzeba zaakceptować to co jest poza naszą kontrolą, a to co w naszej mocy zmieniać. Temat jest oczywiście dużo szerszy, ale to komentarz a nie artykul dlatego musiałem jakos to uprościć, spłycic to co mam na myśli.
Ciesz się że urodziłaś zdrowe dzieci. Pare lat przed 30 to najlepszy czas na macieżyństwo, potem mogłby sie zacząć problemy. Nie skróciłaś sobie mlodości, co Ty opowiadasz, weź dorośnij i zejdź na ziemie. Jak dzieci za chwile pójdą do szkoły Ty dalej będziesz młoda.
macieRZynstwo
taaa najlepiej zdeprecjonowac emocje autorki
ona ma prawo sie tak czuc niezaleznie od tego, co mysla randomy z internetu
Och, ciesz się, że masz dzidziusia, pzrecież to dar od Boga - no rzygać się chce. Autorka źle się z tym czje, a Ty mówisz, ze ma się cieszyć i "zejść na ziemię" - to tak, jak mówić komuś z depresją, by szedł pobiegać. To Ty zejdź na ziemię i przestań lekceważyć odczucia innych. Ja nigdy, PRZENIGDY nie będę mieć dzieci - dzięki bogu. Bo nie zniosłabym tych małych pierdół walających się po domu.
Dobra dobra. Ale ona chciała tych dzieci. Nikt jej nie zgwałcił, nie zmuszał, nie zapłodnił podstępem. Laska dobija do trzydziestki i ponosi konsekwencje własnych wyborów życiowych. To się nazywa dorosłe życie. Ja bym bardzo chciała być osiemnastolatka i chodzić do liceum. Też mi się czasem chce ryczeć jak wspominam minione szczenięce lata, ale to już nie wróci. Trzeba się z tym pogodzić i iść naprzód. Dzieci wiecznie małe nie będą.
Większość lasek które nie znoszą dzieci "bo tak i już" oczuje bolesną pustkę w wieku 50 60 70 itd lat. Pewnie że są sytuacje w których macieżyństwo to kiepski pomysł ale takiej sytuacji nie ma opusanej w wyznaniu.
JHI odnosze wrazenie, ze masz postawe typu "moje zdanie jest najmojsze", monopol na prawde
nie bylabym taka pewna, czesc tych, ktore zrobily sobie dziecko mimo niecheci i nielubienia dzieci juz zaluje... poza tym mozna miec w zyciu inne zainteresowania niz zajmowanie sie dzieckiem, innych znajomych niz dzieci itp. :)
Tak, tak JHI bo :kto ci szklankę wody na starość poda: - słyszałam to milion razy. A ty dzieci robisz na podwładnych? Czy na służących? W wieku 60 lat one pewnie będą odrębną jednostką ze swoja rodziną, może też będą mieszkać za granicą. Zrobienie sobie bachora nie oznacza, że będziesz mniej samotna/y na starość. nasze dzieci to też ludzie, odrębne jednostki - a nie sługujący tobie giermkowie.
Bazienka a ja odnosze wrażenie że masz z góry określoną interpretacje pewnych postaw/wypowiedzi i nawet nie czytasz do końca tego na co odpowiadasz
FiOlka nie chodzi o przysłowiową szklankę wody tylko o miłość, radość i dumę z dzieci.
Ludzie w Twoim wieku marza zeby miec to co Ty masz a z rożnych powodów nie moga, wiec uciekaja w imprezy żeby na siłe pokazac ze sa szczesliwi.
Mam 29 lat. Dopiero zaczelam powazny zwiazek. marze o slubie i dziecku. Imprezowalam podróżowałam a teraz czuje ze jednak powinnam byla wczesniej pomyśleć o założeniu rodziny. Masz wszystko to co najważniejsze. Kiedys jeszcze bedziesz miala okazje pojechac na koncert. A na dzieci i rodzine czasu nie ma zbyt wiele. To inni powinni zazdrościć Tobie
Ale nie dla wszystkich małżeństwo i dzieci są najważniejszą rzeczą. Nie każdy do tego dąży.
Emilia30, czemu mówisz innym co jest dla nich najważniejsze? To ze ty pragniesz męża i dzieci, to nie znaczy, że każdy.
nie dla kazdego dzieci to sens zycia
i serio lepiej nie miec ich na sile, bo dziecko czuje, ze jest niechciane i niekochane
a matka meczy sie latami, dzien w dzien
nic dobrego z takiego zmuszania sie nie wynika
rozwalaja mnie takie komentarze- inni maja gorzej... to w zaden sposob nie wplywa na komfort zycia autorki
W jakim durnym magazynie wyczytalas te brednie?
Jak czytam te teksty o tym, że dzieci trzeba zrobić do 30, to mi się nóż otwiera. Serio, lepiej robić dzieci przed 30, nie będąc do końca pewnym i później żałować niż zdecydować się na późne macierzyństwo? "mnie otaczają mamy, które zaszły mając 30, 35 czy nawet 40 lat i są szczęśliwe. Dzieci są zdrowe, ogólnie sielanka. To co uszczęśliwi Ciebie, nie musi uszczęśliwić innych. Więc wyluzuj z tym pogadnianiem i nie stwarzaj presji na innych kobietach.
Borze szumiący.
Pomyślcie o niani lub wysłaniu dzieciaków do żłobka. Twoje życie nie może toczyć się wyłącznie wokół nich bo zwariujesz. Wyjedźcie gdzieś czasem z mężem wieczorem, zabawcie się. To Ci pomoże.
purplelila Nie kazdy dazy ale autorka dazyla, sama tego chciala i nikt jej na sile dzieci nie kazal rodzic. W wyznaniu chodzi tylko o to czy nie zdecydowala sie zbyt wczesnie i czy nie stracila mlodosci.
Nie powiedzialabym, ze ucielas sobie mlodosc bo 27lat to wcale nie tak wczesnie, a skoro dzieci maja po 3 i 2 lata to znaczy, ze Ty teraz masz 30-31 i patrzylas na grupe ludzi w swoim wieku bawiacych sie w najlepsze. Conajmniej polowa z tych ludzi zostawila dzieci pod opieka niani lub rodzicow by na takiej imprezie byc, bo dzieci w takim wieku sa najzywczajniej normalne.
Do tych wszystkich, co mówią autorce, że to nie za wcześnie- tak trudno zrozumieć, że nie każdy myśli i czuje tak samo? Ja mam 30 lat i ani mi w głowie ślub i dzieci. Chcę korzystać z życia póki mogę.
No spoko, tylko problem z tym że czas na dzieci jest ograniczony biologicznie. No chyba że adopcja kiedyś tam.
JHI wiesz ze nie kazdy w ogole chce miec dzieci? Inni wola urodzic dzieci troszke pozniej, ale zapewnoc dzieciom lepsze warunki materialne, poswiecic im wiecej czasu.
Owszem mozna poczać dziecko z kimkolwiek, byle przed 30, tylko po co?
@Fina
A czy ty zakładasz, że przed 30 nie da się zapewnić dobrych warunków materialnych?
Bo ja na przykład zapewniam dobre i zdecydowałam się na dziecko przed 30 i zanim weszło 500+ więc nikt mi nie zarzuci, że „rozłożyłam nogi dla pińcet plusa”. I wiem po co je poczęłam przed 30 i jestem szczęśliwa. Z twojego komentarza trochę wynika, że 30 to jakiś magiczny czas, gdy życie staje się lepsze. Bez przesady. Niech ludzie mają potomstwo kiedy chcą, po co to szufladkowanie...?
Mając 20 lat urodziłam dziecko, kolejne mając 22 Teraz mam 35 i nie widzę lepszej opcji. Owszem nie powiem, że pogodzenie studiów z wychowaniem dzieci było proste, ale teraz wiem że żyje. Jestem jeszcze młoda A przynajmniej się tak czuje i mogą robić co chce, dzieciaki radzą sobie 1 wieczór same, wakacje nie są udręką. Ba nawet czasem jeździmy sami, bo młodzi są na kolonii. Nie ma lepiej.
Nie rozumiem zależności, Ty zaszlas młodo i teraz sobie odbijasz... Inni najpierw się wybawia, a później maja rodzinę. Na wszystko musi być swój czas i żadnego etapu nie ominiesz.
I dlatego ja nigdy nie będę mieć dzieci. To małe emocjonalne, wysysające siły witalne wampiry.
Bo ktoś cię tu o to pytał...:D