#2X36J

Ostatnio miałem taką sytuację, że wylądowałem w szpitalu. Ogólnie nic poważnego, ale czekała mnie operacja laryngologiczna, głównie nos i zatoki. Przyjęty zostałem w sobotę, w poniedziałek miałem mieć zabieg, wszystko spoko, na sali jeszcze było 2 starszych panów. W poniedziałek po zabiegu wróciłem na salę, pół twarzy w opatrunkach, nos boli jak cholera, innymi słowy obraz nędzy i rozpaczy. Co ciekawe, na sali byłem sam, panowie zostali przeniesieni na jakiś inny oddział czy coś w tym stylu.

Noc z poniedziałku na wtorek była jednym z gorszych przeżyć, jakie doświadczyłem w życiu. We wtorek do mnie do sali dorzucili kilku facetów, którzy we środę mieli być krojeni. Co ważne, w środę miałem dostać też wypis ze szpitala. Wśród tych nowych był chłopak, kilka lat starszy ode mnie, około 26 lat miał. Przyjechał z dziewczyną, to, że była nadopiekuńcza, to mało powiedziane, włączył jej się syndrom mamusi. Typkowi to nie przeszkadzało, ale widać było, że momentami ma jej dosyć. Kiedy tylko dziewczyna dawała mu chwilę spokoju, próbował z nami nawiązać rozmowę.

Pogadałem sobie z nim trochę, jako że mieliśmy najbliżej do siebie, łóżka stały jedno obok drugiego. Luźne tematy w stylu co studiujesz, skąd jesteś, jaką operację miałeś etc. Niechcący podczas tych rozmów wygadałem się, że nie mogę się śmiać, że nawet lekki uśmiech powoduje u mnie ból.

Typek wziął to sobie do serca i bez przerwy próbował mnie rozśmieszyć, opowiadał dowcipy, pokazywał mi śmieszne obrazki z internetu, ogółem starał się jak mógł. Szło mu to opornie, nie powiem, nie ze względu na to, że nie było śmieszne, tylko ze względu na to, że mi nie było do śmiechu ani trochę.

Tak minął wtorek, w środę ja mam być wypisany około 11, a on miał mieć zabieg jakoś o 10. Pobudka o 6, jak to w szpitalach, pielęgniarka weszła, huknęła drzwiami i zaczęła mierzyć wszystkim temperaturę. Chwilę później, bo po obchodzie, czyli około 8, przyszła dziewczyna typka, usiadła obok niego i znowu zaczęła mamusiować.

Nagle zadzwonił do niego telefon, typek przez jakieś dwie minuty rozmowy mówił tylko "No nie gadaj", "No nie mów", "Ej, stary, no weź nie gadaj" i w ten deseń cały czas. Skończył rozmawiać, dziewczyna pyta się go kto dzwonił, a on ze śmiertelną powagą patrząc mi w oczy rzucił "Nie powiedział".

Jak parsknąłem śmiechem, to pielęgniarka musiała mi cały opatrunek zmieniać, bo tak szybko przesiąkał krwią, typek był szczęśliwy jakby ktoś ogłosił wcześniejszą gwiazdkę, a jego dziewczyna zgorszona tą dziecinadą wstała i wyszła.

Ogólnie to jeśli to czytasz, mordo, to wiedz, że śmieję się z tego już cały tydzień :D
niewychowanysmarkacz Odpowiedz

Humor mi się poprawił na resztę dnia ^^

checkit Odpowiedz

No dobra, ale z czego "ha"?

Dodaj anonimowe wyznanie