#3Pqy3

Mój wpis będzie chyba nieco inny, od panującej tutaj konwencji. Nie lubię się użalać nad sobą, pomimo że też mam problemy. Ale mimo wszystko moja historia ma happy end.

Od dziecka miałem poczucie bycia kimś gorszym. Myślę, że częściowo wynikało to z mojej niepełnosprawności (poważne problemy ze wzrokiem). Częściowo jednak także z tego, że nikt nie nauczył mnie wiary w swoje siły. Przeciwnie, przez większość dzieciństwa byłem pod wpływem człowieka, który zniszczył moją samoocenę - mojego ojca. Cały czas słyszałem od niego, że jestem groszy od moich rówieśników, że chodzę do gorszej szkoły (którą sam mi wybrał), że musi się mnie wstydzić, że jestem zbyt słaby, by jakakolwiek kobieta chciała się ze mną związać. Mam siostrę, która zerwała z nim kontakt praktycznie po tym, jak wyjechała na studia. Ja mając 30 na karku zazdrościłem jej tego, bo sam nie byłem w stanie się od niego uniezależnić.  Przez wiele lat moim jedynym oparciem była mama - odeszła, kiedy miałam 30 lat. Wtedy pojawiły się też inne problemy.

Skończyłem studia, ale przez 2 lata nie mogłem znaleźć pracy w swoim zawodzie, a w związku z niepełnosprawnością miałem liczne przeciwwskazania medyczne. Kiedy udało mi się znaleźć pracę, przez 3 lata radziłem sobie zawodowo całkiem nieźle. W międzyczasie skończyłem studia podyplomowe, związałem się z kobietą. Wszystko załamało się, jak miałem 30 lat. Zmarła moja mama, straciłem pracę, a moja kobieta wybrała kogoś innego. Pomimo mojego doświadczenia przez parę miesięcy nie mogłem znaleźć innego zatrudnienia.

Pewnego wieczora po nieudanej rozmowie kwalifikacyjnej usłyszałem od mojego ojca, że zawszę będę nieudacznikiem, i zawszę będę „nikim”. To była nasza ostatnia rozmowa. Następnego dnia jak tylko wyszedł do pracy spakowałem swoje rzeczy i zostawiłem kartkę na stole, żeby mnie nie szukał. Wyjechałem najpierw do siostry, która mieszkała w większym mieście. Pracę znalazłem po 2 miesiącach, znacznie poniżej moich kwalifikacji. Przez parę lat pracowałem jak głupi po 10 godzin dziennie. Parę razy ją zmieniałem, za każdym razem na lepszą. Na związki z kobietami nie miałem po prostu czasu. Izolacja od ojca bardzo mi pomogła, bo po psychoterapii moja samoocena bardzo poprawiła się.

Dlaczego piszę to wszystko teraz? Niedawno stało się coś, co uznałem za pewną cenzurę czasową w moim życiu - zostałem wspólnikiem dużej firmy. Nie tylko pracuję w swoim zawodzie, ale finansowo radzę sobie całkiem nieźle. Jaka była moja pierwsza myśl tego dnia? Telefon do ojca. Powiedzieć mu co osiągnąłem, że chyba już nie musi się mnie wstydzić, i chyba jednak nie jestem „nikim”. Ale przecież ja nie wiem, czy on w ogóle jeszcze żyje. Ani ja, ani moja siostra, nie utrzymujemy z nim kontaktu. Na przestrzeni ostatnich tygodni już parę razy brałem telefon do ręki, żeby zadzwonić. Ale bałem się, że jeśli odnowię kontakt z nim, wróci ten stary ja, który nie wierzy w swoje możliwości.
Whiteknight Odpowiedz

Chcesz, żeby Cię o alimenty pozwał?

HellBlazer

Nie ma prawa. Jeśli wyznanie jest prawdziwe nie ma szans w walce o alimenty.

Whiteknight

Po szopce, którą niedawno widziałem w sądzie rodzinnym na własne oczy, nie kusiłbym nie losu telefonem o treści: "cześć, tato, zostałem wspólnikiem dużej firmy i mam kupę szmalu".

Pozwać ojciec może. Jeżeli autor ma dowody i jest w stanie się wybronić, to ojciec ma niewiele do gadania. Ale tak czy inaczej, po co tracić nerwy na rozprawę? To nic przyjemnego.

KrulWafel

@HellBlazer
Nie wiem jak w innych krajach, ale w Polsce wszystko jest możliwe....

bazienka

mozna sie powolac na brak wiezi
ale w sumie niby jakie "dowody" mialby na to miec?

Whiteknight

Ja na przykład chomikuję SMSy, przelewy z opisem "zwrot pożyczki 100 zł na wakacje", wypisy lekarskie, rejestr połączeń, dokumentację sądową...

Astrazon Odpowiedz

Słuchaj, jak przez 30 lat wierzył w to, że jesteś "nikim", to nawet jak mu zaczniesz udowadniać, że tak nie jest, to to może nic nie dać. Niektórzy ludzie się nie zmieniają. Jak nigdy nie potrafił dostrzec w Tobie jakichkolwiek pozytywów, to prawdopodobnie i teraz nie dostrzeże, tylko będzie szukać dziury w całym. Nie jestem też pewien, czy po psychoterapii, twoja samoocena się, aż tak poprawiła, skoro chcesz mu coś udowadniać. W swoim życiu nie musimy nikomu udowadniać, że jesteśmy coś warci, sami powinniśmy to wiedzieć i nie uzależniać się od opinii innych.
Wiem, że to jest przykre - nie wiedzieć czy własny rodzic nawet żyje. Ale uwierz mi, że czasami tak jest lepiej, niż odnawiać toksyczną relację i później się znowu z niej uwalniać.

Orell Odpowiedz

Olej go cieplym moczem, jemu nie musisz nic udowadniac. A moze sie to obrocic przeciwko Tobie, jak Cie ojciec poda o alimenty

Msciwoj82 Odpowiedz

Nie dzwoń i nie pisz. Jak chcesz żeby się dowiedział co osiągnąłeś, powiedz to komuś z rodziny kto ma z nim kontakt (dziadkowie albo jakiś wujek).

Z ojcem się w ogóle nie kontaktuj, będzie Cię tylko dołował, nic innego nie potrafi.

bazienka

pewnie sam jest nieudacznikiem i sobie odbija

CMOKNIJmniwWdupe Odpowiedz

Najważniejszej osobie w swoim życiu (sobie samemu) udowodniłeś, że nie jesteś nikim, to po co jeszcze do ojca dzwonić. On pewnie i tak by nie zrozumiał.

SmoczaCebula Odpowiedz

"nie wieży" - no nie wierzę

bazienka Odpowiedz

nie ma sensu, pewnie powie ci, ze no ok hajs masz, ale nadal zadna cie nie chce
taki szmaciarz zawsze znajdzie miejsce, w kt wbic szpilke
a jeszcze cie o alimenty pozwie i bedziesz sie bujal po sadach udowadniajac, ze nie ma wiezi...

anon567 Odpowiedz

Ja bym nawet kartki nie zostawiała. Po co.

Bol20ec

@anon567 Bo w przeciwienstwie do ojca pozostał czlowiekiem..

Baskiwitanianin Odpowiedz

Gdyby nie żył to zapewne zgłosił by się do was notariusz

bazienka

musialby znac adres chyba?

Dragomir Odpowiedz

Daj sobie spokój z tym zgredem.

Zobacz więcej komentarzy (4)
Dodaj anonimowe wyznanie