#3jqTg
Miałam w dzieciństwie przyjaciółkę - Anię. Ania od zawsze wierzyła w ten "drugi świat", czy to wróżki, wampiry, kosmici, anioły. Jako dziecko lubiłam z nią wymyślać różne historyjki i pisać opowiadania, najczęściej o magicznych istotach. Dla takich smarków udawanie, że jest się czarodziejem i lada chwila dotrze list z Hogwartu było świetną zabawą. No właśnie - było.
Wyrosłam z tego gdzieś pod koniec gimnazjum, ale Ania niestety nie. Wkręciła sobie, że jest córką jakiegoś wampira, który musiał ją ukryć, bo groziło jej niebezpieczeństwo. Z początku traktowałam to jako niegroźny kolejny "akt twórczy" i nie interweniowałam. Z biegiem czasu było jednak coraz gorzej. Ania poznała w internecie grupkę "wampirów" i zaczęła coraz częściej przesiadywać przed komputerem. Trochę mnie to denerwowało, bo potrafiła odwołać spotkanie ze mną tylko dlatego, że ktoś "z grupy" chciał z nią porozmawiać o "ważnych sprawach". Oczywiście ja, jako ktoś z zewnątrz, nigdy nie byłam godna poznać tajemnic grupy. Nawet nie mogłam być obok, gdy rozmawiała ze swoimi znajomymi. Miałyśmy przez to cały czas kłótnie, które kończyły się jej płaczem, że nie rozumiem jak ważna jest dla niej jej rodzina. Rodzina! Kilka gnojków z internetu, których nawet nigdy nie spotkała. Koniec końców oddaliłyśmy się od siebie. Wybrała ich.
Odezwała się jednak po 2 latach. Już nie była wampirem, w ogóle nikim nie była. Okazało się, że wpadła w łapy jakiejś dziewczyny, która podawała się za ich królową. To ona założyła grupę i zapraszała do niej takich jak Anka - wierzących w swoje nieczłowiecze pochodzenie. Z początku była dla nich miła, zapewniała o ich pochodzeniu, opowiadała jak wspaniale będą wszyscy żyli. Z takiej życzliwej dziewczyny przechodziła w wymagającą, egoistyczną "królową". Ktoś zrobił coś nie po jej myśli? Ojoj, będzie kara, publiczna, na tle grupy. Zaczynały się szykany, wyśmiewanie, nastawianie ich między sobą. Po 1,5 roku takiej "rodzinnej atmosfery", Anka usiłowała popełnić samobójstwo. Odratowali ją. Rodzice wysłali ją na terapię i odłączyli od internetu. Powiedziała, że odcięcie od tych ludzi było bolesne, ale po raz pierwszy poczuła spokój. Jak na ironię ta próba samobójcza ją uratowała. Minęło kilka lat, czasem rozmawiamy. Ania dalej się leczy i chodzi na terapię.
Brzmi jak sekta
bo to JEST sekta
Każde wyznanie czy to wampiryzm czy katolicyzm to sekta
Xanx chyba nie znasz definicji słowa "sekta".
oj, chyba Xanx właśnie zna.
Sekta wg PWN - autorytarne sprawowanie władzy przez przywódcę sekty, traktowanie członków sekty w sposób instrumentalny przez jej kierownictwo, łączenie celów politycznych i ekonomicznych (czerpanie korzyści materialnych z działalności sekty przez wybrane osoby lub grupy osób) z celami religijnymi lub parareligijnymi, brak samokrytycyzmu, dążenie do uniezależnienia się od uznawanych przez społeczeństwo czynników kontroli (np. rodzina lub media).
Wpisz tu sobie tewu KK i zadaj sobie UCZCIWIE pytanie, czy przypadkiem KK nie spełnia wszystkich warunków aż z nawiązką.
Czaroit - jeśli patrzeć na wizerunek przedstawiany na większości stron internetowych to owszem. Tak naprawdę jest to trochę bardziej złożony temat.
@tewu - nie, to nie jest złożony temat. KK to nie wspólnota, w której znajduje się 5% społeczeństwa, a reszta snuje domysły co się tam może dziać. To coś, w czym praktycznie każdy jest, bo go rodzice ochrzcili. To coś, co każdy widzi. I owszem, definicja sekty tutaj pasuje idealnie. Gdyby to miała być niegroźna religia to przede wszystkim członkowie KK powinni dbać o to, żeby ktoś ją świadomie wybrał. Świadomy wybór - wybór samodzielny, gdzie osoba wybierająca zna również inne opcje i nie jest w żaden sposób zmuszana do niego (żadnego co babcia powie, póki żyjesz pod naszym dachem masz być katolikiem).
Podczas upałów, kiedy wyjdę na słońce też mam wrażenie, że moim przodkiem był wampir i coś po nim odziedziczyłem.
Nie ma wątpliwości, jesteś potomkiem wampira, gratulacje. Ale dla pewności zrobiła bym jakiś test w internecie by mieć wszystko czarno na białym i dowód dla niedowiarków
To nie wyobraźnia tylko psychoza.
brzmi jak fanfik do "Sali samobójców".
przyjrzalabym sie sytuacji w domu Ani
tak wielka portzeba afiliacji i bycia kochana i akceptowana nie pojawia sie znikad
tez tak mialam, czasem smieje sie, ze jakbym byla wierzaca, skonczylabym w klasztorze lub innej wspolnocie religijnej, bo byl czas, kiedy nazywanie sie"bratem" i "siostra" bylo dla mnie kojace
mogla trafic jeszcze gorzej- np. w srodowisko rpzestepcze, zostac cpunka
dobrze, ze sie otrzasnela a proba sie nie udala
dobrze, ze sie leczy
Sala samobójców
Jakby ktoś opisywał historie z mojej pracy! Też mamy królowe matkę (w jej mniemaniu) a każdy kto śmie się sprzeciwić jest gnojony! Niestety ta osoba jest kierowniczka i chroni ją dupa :/ Dosłownie!
Pewnie bawili się w Role Play, z tym, że koleżance weszło zdecydowanie za mocno. Bywa.
Syndrom gimbusa :/
Wciąż tak mało wiemy o necie i zagrożeniach z niego płynących. Ja mam prawie 30stke, więc jestem z tego pokolenia które internet testowalo i chociaz nie mam dzieci, jak narazie, to boję się o ich przyszłość. Teraz, to co tylko przyjdzie dzieciakom do głowy to mogą wygooglowac, zamiast zapytać rodziców wiec calkowity brak kontroli