#3nwwa
Przed operacją przyszła do mnie mama i zakomunikowała, że przyjdzie do mnie zaraz ksiądz, a ja zdziwiony zapytałem "Po co? Przecież nie umieram". Za cholerę bym wtedy nie pomyślał, że jestem w stanie krytycznym i jednak umieram :D Później była operacja, która się udała i wróciłem na OIOM, bo stan dalej był ciężki. Oddychałem przez rurkę, więc nie mogłem mówić. Ogólnie to jestem człowiekiem, który lubi poznawać nowe osoby, a zwłaszcza kobiety, więc i tu nie mogło być inaczej.
Wyobraźcie sobie minę mojej mamy pytającej się pielęgniarki jak się czuję, gdy ta odpowiedziała roześmiana "Chyba dobrze, bo nie daje nam pracować i ciągle z nami pisze". Tak. Pisze. Wpadłem na pomysł żeby dała mi kartkę i długopis i ciągle z nimi pisałem, bo mi się nudziło. Ciągle byłem na morfinie i widziałem potrójnie, więc czasami pielęgniarki nie mogły nic odczytać, a ja się denerwowałem, bo wydawało mi się, że wszystko napisałem czytelnie. Gdy mój stan się poprawił, zostałem przeniesiony na oddział chirurgii oraz przestałem dostawać morfinę i wtedy się zaczęło.
Obudziłem się rano, patrzę - siedzi moja mama i czyta książkę. Leżę i patrzę w ścianę, aż nagle zobaczyłem w drzwiach księdza. Przeszedł przez moją salę i... wyskoczył przez zamknięte okno. Zacząłem pytać gdzie poszedł ten ksiądz. Mama popatrzyła na mnie jak na idiotę, stwierdziła, że przecież żadnego księdza nie było i wróciła do lektury. Po krótkiej chwili pojawił się ktoś jeszcze, ale w przeciwieństwie do księdza stanął przy moim łóżku. Powiedziałem o tym mamie, a ona znowu, że nikogo nie było. Zrozumieliśmy co się stało dopiero wtedy, gdy przyszli Cyganie z garnkami i innymi rzeczami na sprzedaż, a ja zapytałem mamy, czy nie chce jakiegoś garnka, bo Cyganie przyszli. Mama parsknęła śmiechem :D
Nikomu nie życzę takiego doświadczenia, ale naprawdę faza była odlotowa.
Ja kiedy zlamalem reke dostalem glupiego jasia.... Podobno podchodzilem z moja zlamana(juz w gipsie reka) do kazde okna i pytalem sie czy nie ma ich wiecej po mam znajomych co by sobie chetnie skaczyli. Co w tym smiesznego? Nie mam znajomych ;(
To w ogóle było śmieszne.
Może czas zacząć jeździć ostrożniej :) Raz może się każdemu zdarzyć, ale 3 to chyba nie przypadek.
Jeden raz to przypadek, dwa to pech ze wskazaniem na prawidłowość, trzy to przyzwyczajenie bądź system
W moim mieście pewien facet topił się w rzece - 3 razy. 2 razy go uratowano, za 3 wyłowiono ciało.
I czy te 3 wypadki czegoś ciebie nauczyły? (nie mam tu na myśli skutków zażywania morfiny)
Czy zamierzasz wyciągnąć z nich jakieś wnioski, czy chcesz żeby kolejny wypadek był tym ostatnim? O zagrożeniu jakie stwarzasz - nie tylko dla siebie, nie wspominając.
Są ludzie, którzy bardziej niż inni nie powinni jeździć motorem. Zastanów się czy do nich nie należysz.
historia straszna ale napisane zaj*******