#41lIO
Muszę przyznać, że to mąż naciskał na trzecie dziecko, ja byłam przeciwna (pierwsze dwie ciąże nie obyły się bez komplikacji), mąż jednak bardzo pragnął mieć syna więc uległam i tak na świecie pojawił się Mateusz (imię zmienione).
Mateusz jest dzieckiem, z którego mógłby być dumny każdy rodzic. Nigdy nie stwarzał problemów, chętnie pomaga w domu, bardzo dobrze się uczy - w drugiej klasie liceum został lauratem olimpiady matematycznej i już ma indeks na jakie studia sobie wymarzy. Dla mojego męża nie wiele to jednak znaczy.
Od kiedy Mateusz pojawił się na świecie, mąż ubzdurał sobie, że syn pójdzie w jego ślady (mąż jest żołnierzem zawodowym). Od dziecka ciągał syna na różne zajęcia sportowe - piłka nożna, pływanie, judo itd. Syn nie jest jednak szczególnym typem sportowca, nie przepadał za tymi zajęciami, a trenerzy dawali do zrozumienia, że może pochodzić się poruszać ale gwiazdy z niego nie będzie. Mąż nie przyjmował tego do wiadomości i dawał synowi do zrozumienia, że ma się starać bardziej jeżeli chce go zadowolić.
Kiedy syn skończył podstawówkę, mąż uparł się że wyślemy syna na letni obóz przetrwania (bo tam z niego zrobią mężczyznę). Syn pojechał, ale po dwóch dniach zadzwonił do mnie czy mogę po niego przyjechać bo źle się tam czuje. Od tego czasu mąż już całkiem zaczął traktować Mateusza bardzo chłodno.
Synowi bardzo zależy na uznaniu ojca. To do niego, nie do mnie, najpierw biegł się pochwalić gdy wygrał jakiś konkurs. Przestał gdy mąż skwitował ,,że w życiu chodzi o coś więcej niż cyferki". W synu przeszkadza mu już wszystko, a to że gra w gry komputerowe (bo będzie z niego ,,nerd"), a to że koledzy do niego przychodzą (bo mógłby zacząć przyprowadzać dziewczyny), a to że nie zdał za pierwszym razem na prawo jazdy (facet , a jeździć nie umie). Widzę po synu, że zaczyna ojca dażyć coraz bardziej negatywnymi uczuciami. Ostatnio podsłuchałam niechcący jak żalił się koledze, że już nie może się doczekać jak wyjedzie na studia i nie będzie starego oglądać na oczy.
Kocham mojego męża, przeżyłam z nim wiele lat, ale przez to jak traktuje naszego syna czuję do niego coraz większą niechęć. Nie wiem co mam zrobić aby przebiło się do jego głowy, że takiego syna zadrości mu na pewno wielu ojców i pora aby zaczął być dumny z takiego syna jakiego ma, a nie ciągle myśleć jaki powinien być. Zwłaszcza, że pewnych spalonych mostów nie da się już odbudować. Czasami myślę, że bardziej niż naszego syna kocha swojego bratanka, który oczywiście po liceum wybiera się do wojska i kontynuuje rodzinną tradycję.
Żołnierze zawodowi to najgorsi ojcowie, wydają tylko komendy, a jak nie spełnisz to jesteś skreślony. Nie zdziwię się, że syn zerwie kontakt z ojcem. Jest zdolny że ścisłym umysłem, więc sobie poradzi lepiej finansowo niż gdyby poszedł do wojska. A dobry rodzic nie zmusza dziecka do swojego zawodu.
Znałam osoby, których ojcowie byli zawodowymi żołnierzami i pochodziły z kochających rodzin. Nie ma co generalizować.
Tendencje poparte badaniami naukowymi nie są generalizowaniem.
Ale ideolodzy, którzy wykładają na uniwersytetach wiedzę w stylu "w rodzinach homoseksualnych rodzi się więcej dzieci niż w rodzinach hetero" już nie stoją w miejscu :D
Poczytaj sobie o wykładzie pani profesor (xD) Płatek.
Nie napiszę, co sądzę o ojcach-wojskowych, ale powiem jedno: zawsze wiem, kto ma ojca wojskowego. Zawsze.
Co do badań, to starsze są dla mnie nawet bardziej obiektywne, bo powstały w czasach, gdy nie głoszono na uczelniach takich bzdur.
ohlala, niby czym się odznaczają takie osoby? Znałam w życiu dwie i mają zupełnie inne charaktery. Jedyne, co je łączy to ojciec żołnierz.
Już wielokrotnie tłumaczyłam, że nie uważam elektrowstrząsów za dobrą metodę leczenia homoseksualizmu. Jeśli tego nie rozumiesz, to trudno.
Skoro przyczepiasz się tylko do roku, negując na tej podstawie wszelkie badania nad homoseksualizmem z tamtego okresu (i tylko z tego powodu), to ja też mogę w ten sposób zanegować wszystkie współczesne badania, zasłaniając się rokiem - mamy w końcu 2023, dzieciom wciska się hormony, a na uczelniach neguje podstawowe prawa biologii. Mimo lepszej dostępności metod, obiektywność współczesnych badań nad homoseksualizmem pozostawia wiele do życzenia.
To był temat tabu w obyczajowości. Ośrodki naukowe podchodziły do tematu od medycznej strony i tak samo traktowały choroby weneryczne i homoseksualizm. Nie było tej całej poprawnej politycznie otoczki i można było to spokojnie zbadać pod każdym kątem.
Środowiska pro- i antytęczowe są po to, żeby można było robić gównoburzę i w jej cieniu przekręty, a my się na dole żremy i skakamy sobie do oczu.
Strasznie słabe. Twój mąż chciał spełnić swoje ambicje w synu, a mu nie wyszło. Nic dziwnego, jeśli Wasz syn zerwałby kontakt z ojcem, skoro w jego oczach ciągle będzie niedoskonały.
A dlaczego tylko z ojcem ma zrywać? Matka to gdzie jest i co robi? Jakoś nie odchodzi od tego człowieka żeby dziecko chronić tylko siedzi z nim, bo "go kocha". A że dzieciakowi ojciec ryje psychikę każdego dnia to spoko, bo "ona go kocha". Matka po tylu latach jest współwinna tej sytuacji i tyle. Powinna postawić sprawę jasno, że albo ojciec idzie na terapię i zaczyna syna traktować normalnie albo odchodzi z dziećmi dla dobra dzieci.
A skąd wnioskujesz, że ,,ryje mu psychikę codziennie?" Autorka opisała w krótkim wyznaniu osiemnaście lat tego chłopaka i skupiła się na problemie relacji ojca z synem ale nie wierzę, że nie było dobrych chwil. Do końca podstawówki prowadził go na zajęcia sportowe i mówił, że ma się bardziej starać. Ok mało wychowawcze, ale jest cała masa chłopaków w stosunku do których ojcowie są chłodni i mają tylko wymagania. Natomiast z tego co mówi o synu wywnioskowałam, że mówi do żony, a nie do niego bezspośrednio. Z wyznania autorki, nie wynika że wobec córek był taki sam. Matka musi brać odpowiedzialność za wszystkie dzieci, rozwód mógł równie dobrze zryć psychikę córkom.
@LadyMK dzieciak się nie czuje niekochany i niewystarczający tylko od święta. On to czuje codziennie. Zwłaszcza jak ojciec mu mówi takie rzeczy, które całkowicie degradują to w czym jest dobry ("najpierw biegł się pochwalić gdy wygrał jakiś konkurs. Przestał gdy mąż skwitował ,,że w życiu chodzi o coś więcej niż cyferki""). Poza tym dzieci nie są głupie i widzą różnicę w traktowaniu rodzeństwa. Rozwód można tak przeprowadzić żeby dzieciom nie zniszczyć psychiki. Poza tym pamięta, że siostry też są starsze od tego chłopaka.
Z całym szacunkiem ale wyciągasz pochopne wnioski. Ta rodzina ewidentnie miała problemy, ale to są akurat całkiem częste problemy, że dziecku nie okazuje się miłosci, (może to mieć wiele postaci, choćby w takiej że rodzice są wiecznie w pracy), nie akceptuje jego wyborów czy jedno dziecko kocha się bardziej niż drugie lub kocha się inaczej. Ale nie wywnioskowałam z wyznania, żeby była tam przemoc, w tym psychiczna, bardziej jakieś niespełnione oczekiwania ojca. Nie zmienia to jednak faktu, że skoro ojciec woził syna na te zajęcia, to poświęcał mu dużo czasu i był nim w jakiś sposób zainteresowany. Jestem niemal pewna, że chłopak ma też miłe wspomnienia z ojcem, tyle że przyćmione przez to co się działo później. Ewidentnie przydałby się tam psycholog, który te problemy pomógł by rozwiązać i tu można dopatrywać się winy matki, że nie próbowała tego wdrożyć (chociaż tego nie wiemy na pewno). Ale rozwód to byłaby tutaj bomba atomowa, która przyniosłaby więcej szkód niż korzyści. Moim zdaniem on tego syna kocha, tylko totalnie nie umie tego okazać. Mimo wszystko chłopak wyrósł na ludzi i na pewno da sobie radę (wszak wielu chłopców w ogóle wychowuje się bez ojców), a podejrzewam, że ojciec jak wszystkie dzieci wyfruną z domu zrozumie swoje błędy i jeszcze syna przeprosi. Niemniej nie oceniałabym tej matki tak surowo. Nie można zrównywać sytuacji w której ojciec leje dziecko i matka się temu przygląda do takiej gdzie mówi dziecku, że nie spełnia jego oczekiwań, a matka od niego nie odchodzi.
@LadyMK można tak niezdrowo kochać swoje dziecko, że można je niesamowicie skrzywdzić na całe życie. A skąd wiesz, że ten ojciec kocha takiego syna w ogóle? Może tak się czuć rozczarowany takim synem, że nie umieć go kochać nawet.
Szkody psychiczne są takimi samymi szkodami jak szkody fizyczne. Brak akceptacji i poczucia, że rodzic kocha nas takimi jacy jesteśmy to jest jedna z najgorszych rzeczy jakie można zrobić swojemu dziecku psychicznie. Miłość i akceptacja dana nam w dzieciństwie ustawia nas na całe życie. I lepiej nie mieć takiego rodzica w swoim życiu w ogóle niż takiego, który traktuje jak ten ojciec z opisu. Za tym idzie niskie poczucie własnej wartości, depresja, która jest przecież śmiertelną chorobą i inne problemy.
Cóż, mąż skrzywdził dziecko, więc nic dziwnego, że i syn, i Ty czujecie do niego niechęć. Też czuję do niego niechęć, a nawet go nie spotkałam.
A czy ten psychol pomyślał choć raz, że jest antyprzykładem ojca, z którego można być dumnym?
No to się kobieto obudziłaś jak dzieciak ma koło 18 lat. Trzeba było dawno temu mężowi postawić ultimatum, że albo idzie na terapię i zmienia zachowanie w stosunku do syna albo odchodzisz z dziećmi.
Serio tyle lat patrzyłaś jak mąż krzywdził psychicznie syna, bo "go kochasz"? Po prostu wybrałaś męża ponad syna i tyle. Mąż jest dorosły a syn był tylko dzieckiem, które nie miało siły ani możliwości bronić się przed zachowaniem dorosłego. To rodziców zadanie bronić swojego dziecka. Jak jedno z rodziców krzywdzi dziecko to drugi rodzic musi to dziecko chronić. Tu naprawdę nie ma czego usprawiedliwiać.
Syn najprawdopodobniej wyjedzie na studia i się odetnie od obojga z Was w jakiejś perspektywie czasowej. I dobrze dla niego.
Twój mąż ma jakiś kompleks smalca alfa, który próbuje wyładowywać na synu. Nic dziwnego, że chłopak przestał mu ufać, skoro ciągle tylko było mu dawane do zrozumienia jaką jest porażką. Możesz być z niego dumna, że nie poddał się presji ojca i będzie szedł własną drogą. Dużo siły dla was obojga =)
Nie wiem z czego to wynika ale mężczyznom ogólnie słabo wychodzi wychowywanie synów i dużo lepiej im to idzie z córkami (to oczywiście spore uogólnienie). Być może wynika to z tego, że mężczyznom ogólnie trudno jest wytworzyć platoniczną relację z innym mężczyzną. Zazwyczaj mają kumpli od meczy czy siłowni, ale jakby nagle znikli to nawet za bardzo nie będzie im smutno. Potem pojawia się syn i nagle jest zong, bo okazuje się że taki mały mężczyzna tej platonicznej miłości pragnie.
Porozmawiam bardzo szczerze z mężem i powiedz mu to wszystko, co czujesz i co tutaj napisałaś. I tak samo z synem, proponując mu dołączenie do takiej rozmowy lub napisanie listu do taty, jeśli nie chce rozmawiać. Musi mu być bardzo ciężko mając wiecznie niezadowolonego z niego ojca
Premier, geneza.
Nic dziwnego że twój syn chce być daleko od ojca. Najważniejsze żeby starał się dla siebie a nie dla kogoś kto ma gdzieś jego sulcesy