Moja matka jest patologiczną bałaganiarą. Pewnie ma też depresję, ale chciałabym móc powiedzieć, że nabrała bałaganu na starość, ale to nieprawda. Tak jest odkąd pamiętam, czyli jak miałam 5 lat. Syf jest wszędzie plus zbieractwo. Jedyne czego nie robi, to łażenie po śmietnikach. Nie wyrzuca nic. Wszystko jej się przyda, największe śmieci. Mieszka sama w dwupiętrowym domu, bo wszyscy od niej uciekliśmy – ja, rodzeństwo i ojciec. Zagraciła całą przestrzeń. Wszędzie są naczynia, resztki jedzenia, czasopisma, brudne ubrania, czyste ubrania, wszystko. Każdy mebel w domu jest zapchany jej rzeczami. Od zarania dziejów były o to kłótnie z ojcem, był to jeden z powodów jego odejścia. Ja od dziecka jeździłam na szmacie, żeby to jakoś ogarnąć, ale próżny trud. Za trzy sekundy był jeszcze większy syf. Po kryjomu z ojcem wynosiliśmy jej worki np. butów, które wypadały z szaf, i wyrzucaliśmy, bo i tak nie była w stanie się połapać co ma, a czego nie ma. Po naszej wyprowadzce jest tylko gorzej. Zagraciła cały dom do tego stopnia, że do kilku pokoi nawet nie da się wejść… stoją wory z rzeczami po sam sufit.
Śmieszą mnie rady „pomóż jej posprzątać”. Powiedziałam jej, że dam jej wszystkie moje pieniądze, zamówię ekipę, wezmę wolne z pracy, żeby jej pomóc to ogarnąć – ale ona nie widzi problemu w tym, jak żyje. Nie pozwala mi wyrzucić z domu nic. Nic. Wszystko jej się przyda.
Mam dość. Przyjechałam tu ostatni raz i nigdy już nie wrócę. Może zarośnie brudem albo wywoła pożar lub się czymś zatruje. Wszyscy w rodzinie wiedzą, jaka jest, ale nikt jej nie pomoże, bo ona sama tego nie chce. Pracuje na kierowniczym stanowisku i to jest szok, jak człowiek może się prezentować poza domem, a jak wygląda jego dom.
Dodaj anonimowe wyznanie
To jest choroba, dlatego trudno tutaj zadziałać inaczej niż poprzez leczenie. Racjonalne argumenty nic nie pomogą, bo to nie ten poziom myślenia.
Jeśli Ci zależy na mamie to powiedz jej lub napisz otwarcie o tym, jakie emocje w Tobie ten bałagan wywoływał i wywołuje. Otwarcie przyznaj czemu nie będziesz już do niej przyjeżdżała. To jest jedyna możliwość, żeby poszukała pomocy
Patologiczne zbieractwo jest chorobą psychiczną. Spróbuj to uświadomić matce i namówić ją na wizytę u psychiatry. Jeżeli nie będzie chciała, to trudno - nic nie poradzisz, nie da się nikogo uszczęśliwić na siłę wbrew jego woli. Ale to jest jedyny sposób w jaki możesz jej pomóc, żadne zamawianie ekip sprzątających itp. nic nie pomoże - nawet jeżeli wyczyściłabyś jej dom do zera, ona zacznie od nowa.
A czy alkoholik będzie chciał od tak iść na odwyk?
Wyślijcie ją na terapię, próbowaliście?
A jaki ma sens terapia, jeśli sama zainteresowana jej nie chce? Mam wrażenie, że wiele osób tutaj traktuje terapię, jak magiczne rozwiązanie, które zawsze pomoże. Pierwszym krokiem musi być chęć podjęcia terapii, inaczej nic z tego nie będzie.
Pierwszy krok to uświadomienie samemu sobie, że ma się problem, a tego zdaje się brak u mamy autorki.
Info na straż pożarną o zagrożeniu pożarem. Dostanie nakaz uprzątnięcia. A jak nie to sądowy nakaz. Na wszystko są sposoby.
Jeśli nie chodzi po śmietnikach to skąd ma te wszystkie rzeczy? Muszą jej dawać krewni i znajomi bo raczej nie kupuje takich ilości. Po prostu z nimi pogadajcie żeby tego nie robili. Łatwo nie będzie bo mają darmowe odgracanie.