#47zyF
Wczoraj usiłowałam z tym skończyć. Potworny ból psychiczny i lęk, taki, że zrywałam się z łóżka 10 razy ponieważ nie mogłam wytrzymać sama ze sobą. Niewyobrażalny strach, poty, poczucie winy w końcu głosy mówiące mi, że mam się wychylić przez balkon to się napiję z sąsiadem piwa (8 piętro).\
W końcu nie wytrzymałam i się napiłam. Teraz czuję spokój, błogość, senność. Cisza, tylko wiatrak cicho szumi. Nie wypiłam dużo, ot, trzy piwa i już cały ten koszmar zniknął. Łatwo mówić: "Wystarczy przestać pić". Pewna jestem, że gdyby każda z osób tak mówiących chociaż przez 10 minut przechodziła przez koszmar, który przechodzi uzależniony na odstawieniu sama by zrobiła wszystko, aby tylko to przeszło Wiem, mogłam nie zaczynać, ale wpakowałam się w to w bardzo młodym wieku i nie od razu rozpoznałam objawy. Zanim rozpoznałam - było już za późno. Teraz odczuwam silne głody alkoholowe, nie mogę wyjść nawet ze znajomymi na piwo. Nawet zapach spirytusu w płynie do mycia szyb sprawia, że myślę o alkoholu. Tak łatwo oceniać. Tak trudno pomyśleć.
Tak, odstawienie boli, fizjologicznie jest to potworny stan, prawie nie do zniesienia, ale gloryfikowanie i usprawiedliwianie powrotu do nałogu to znak, że autorka jest na najlepszej drodze do samozniszczenia. Potrzebuje fachowej pomocy, aa, terapii, szpitala. Niestety, ale żeby z tego wyjść, trzeba pokonać tą najgorsza fazę, potrzeba pomocy innych.
Nie chciałam gloryfikować powrotu do nałogu, tylko przybliżyć ludziom, jak ciężkie jest zerwanie z piciem, gdy tak łatwo znaleźć ulgę od tak potwornego stanu. Jesteś w prawdziwym piekle - wypijesz trzy piwa i wracasz do "normalności". W cudzysłowiu, bo norlmalność to nie jest i poważnie rozważam zamknięcie się na oddziale detoksykacyjnym, aby pomógł mi przejść przez ten stan. Wbrew pozorom wcale nie chcę tak żyć i ładowanie w siebie co kilka godzin małej dawki alkoholu aby nie przechodzić zespołu abstynencyjnego wcale mi się nie uśmiecha.
I bardzo mi się w Twojej wypowiedzi podoba to, że nie oceniasz, nie określasz mnie jako taką, czy śmaką. Piszesz szczerze, że potrzebuję fachowej pomocy. Wielki plus dla Ciebie.
O dziękuję, nie spodziewałem się odpowiedzi. Mam przyjaciółkę, która wyszła z alkoholizmu, po tym jak jej trójka znajomych alkoholików umarła, jeden w wypadku samochodowym po pijaku, a dwójka popełniła samobójstwa. To było w krótkim czasie, na tyle nią to wstrząsnęło, że zabrała się za siebie i nie pije już od kilku lat. I jest szczęśliwą osobą, która czyta, podróżuje, prowadzi pięknego instagrama i dba o swoich przyjaciół, rodzinę i zwierzaki. Tak, że powodzenia życzę, bo warto, jest gdzieś to inne lepsze życie bez picia :)
Mam nadzieję, że dla mnie również. Byłam na detoksie prywatnym, płatnym na kolskiej i nie wiem, czy nade mną znajdowała się izba wytrzeźwień, czy detoks na NFZ, ale mnie najbardziej uderzyły dobiegające stamtąd odgłosy. Jakiś mężczyzna krzyczał: "Wódki!" przyszła do niego pielęgniarka i o coś go pytała, a jego odpowiedź: "WÓDKI!". Ten człowiek już nie miał nic innego do powiedzenia i w żaden sposób nie potrafił wyrazić swoich potrzeb inaczej niż krzycząc: "WÓDKI!". Strasznie mnie to przygnębiło, bo wiem, że u mnie niedaleka droga do podobnego stanu.
Onabeznicka - idź po profesjonalną pomoc! Widać, że chcesz, a to ogromny krok do przodu. Daj sobie pomóc i ratuj swoje życie.
@Retiro Wow, czyli potrafisz być człowiekiem. Mógłbyś być taki dla wszystkich.
O żesz! Faktyko, koleś ma dobrą stronę.
Jeden etap masz już za sobą. Nie wypierasz tego, że masz problem, wiesz o tym. Teraz musisz znaleźć na tyle siły, żeby zapisać się na terapię. Ale nikt tam nie pójdzie za Ciebie, musisz ruszyć zadek, nie odkładać tego z dnia na dzień i iść jak najszybciej po pomoc, bo sama nie dasz rady. Trzymam kciuki.
Każda walka z uzależnieniem jest ciężka, nie tylko od picia. Trzeba rzucić to od tak, przechodząc koszmarne wręcz cierpienia z tytułu odstawienia i ostry trening silnej woli, żeby do tego nie wrócić. Jednak pamięć o tym jak ciężko było to rzucić, powinien motywować do dalszej wstrzemięźliwości. Jeśli się nie uda to po prostu zapisz się na terapię, albo zasięgnij pomocy specjalisty.
Nie, nie trzeba tego przechodzić. A czasem nawet nie powinno się, bo można sobie zrobić krzywdę.
To niestety nie wystarczy, bo nałóg lubi wracać. Nie mówię tego jako alloholik, bo uzależniony jestem od nieco prostszych rzeczy (elektroniki i czekolady, którą w okresie braku czasu na obiady traktowałem jako źródło cukru), ale wystarczy sobie trochę odpuścić i znowu zaczynasz od początku. Gdzieś już to opisywałem. Dwa tygodnie bez słodyczy były dla mnie mordęgą, w sklepie nie widziałem innych produktów. Kupowałem ją, żeby tylko leżała w plecaku lub w szafce i czułem się spokojniejszy. Potem było trochę lepiej, potrzeba jedzenia czekolady zmalała do czasu, gdy postanowiłem "w nagrodę" kupić sobie coś słodkiego, bo przecież niż się nie stanie. Teraz mam takie okresy, że unikam przekąsek i takie, gdy nie spożywam innych posiłków. Trudno zachować równowagę, a i nie chciałbym też do końca życia nie jeść słodyczy.
Elektronika to jeszcze większy problem, bo w tej chwili trudno ją gdzieś "odłożyć", kiedy studiujesz czy pracujesz, a znajomi znajdują się daleko.
Jest taki lek. Ma różne nazwy. Adepend (ten najdroższy), Naltex, Naltrexone hydrochloride.
Lek jest NIEZWYKLE skuteczny w leczeniu uzależnień. I nie tylko, ale to już inny temat.
Z jakiejś nikomu nieznanej przyczyny, mimo, że lek jest normalnie dostępny w aptekach, w Wojewódzkim Ośrodku Terapii Uzależnień w Gdańsku się go nie przepisuje... Pracownik tejże kliniki był ciężko zdziwiony gdy o to zapytałam, bo nigdy o takim leku nie słyszał...
Kogo by leczono, gdyby leki były skuteczne? Z czego utrzymywałyby się kliniki wszelkiej maści?
Poczytaj sobie: http://forum.abstynenci.pl/viewtopic.php?id=724
W Polsce lek jest mało znany, więcej info znajdziesz na forach anglojęzycznych.
Yup, potwierdzam że jest bardzo pomocny.
O kurde, ale się cieszę że tu wróciłam i przeczytała ten komentarz, bo się dowiedziałam nowej rzeczy. Nie wiedziałam że naltrekson może być używany też w leczeniu alkoholizmu, myślałam że tylko przy uzależnieniu od opioidów. Najs.
Nie tylko alkoholizmu. Lek stosuje się także do leczenia otyłości. W mniejszej dawce, pod inną nazwą handlową. Ale to nadal ta sama substancja czynna.
Mnie też bardzo pomógł, ale psychiatra nie chciał mi go wypisać, bo "nie miał doświadczenia z tym lekiem". Co to za wymówka? Dopiero endokrynolog się zlitował i wypisał i to był strzał w dziesiątkę.
Autorko, będzie okej. W końcu to rozkminisz, kiedyś będzie moment kiedy sobie uświadomisz jaki jest najlepszy sposób dla ciebie i to będzie ten ostatni, najważniejszy raz. Ale zanim to się stanie, będzie jeszcze mnóstwo innych razów takich jak ten który opisałaś, kiedy będziesz chciała przestać, będziesz pewna że to już, będziesz próbować, ale jednak przyjdzie moment kiedy się złamiesz i zawrócisz. I osobiście uważam że nie ma w tym nic złego i nie ma sensu się po takich "nieudanych" próbach obwiniać. Dlaczego? Po pierwsze - po każdej z tych prób jesteś trochę mądrzejsza i lepiej wiesz co cię najbardziej triggeruje do nawrotów. Więc coś zyskujesz. A po drugie - tak na logikę to bardzo często sedno uzależnienia leży właśnie w stresowaniu się życiem bardziej niż się powinno, zaburzonym podejściu do siebie, swojej wartości, swojego miejsca na świecie. Więc dokładanie sobie stresu = pogłębianie psychicznego uzależnienia. Mam takie podejście bo sama to przechodziłam, plus znam trochę uzależnionych ludzi i praktycznie u każdego nałóg wziął się z jakiegoś innego zaburzenia, często niewykrytego i niezdiagnozowanego wystarczająco szybko. To nigdy nie jest tak, że zdrowa, szczęśliwa osoba bez powodu zaczyna nadużywać czegokolwiek co jej szkodzi. W substancje psychoaktywne, w tym alkohol, wpadają głównie ci którym już wcześniej czegoś brakowało. Także serio, proponuję nie robienie nic na siłę, żadnego karania się że nie wychodzi i słuchania "dobrych rad" że "sama sobie jesteś winna". Zadbaj przede wszystkim o swoją psychikę i ogarnij najpierw wszystko co mogłoby przeszkodzić w spokojnym ograniczaniu a potem odstawianiu picia. Najlepiej z dobrym terapeutą, ale to pewnie już wiesz. Będzie dobrze, wierzę w ciebie 💗
Masz rozregulowany metabolizm. Potrzebujesz leczenia pod nadzorem w zamkniętym ośrodku.
Ucieczka to najgorsze co możemy zrobić. Teraz jesteś na etapie w którym nawet ciało domaga się ucieczki w uzależnienie. Nie chcę być niemiły, ale Ty do tego doprowadziłaś. Pewnie trzymałaś to w sobie przez lata nie szukając pomocy i Twoją pomocą stał się alkohol. Ja po stracie ojca pierwsze co zrobiłem to poszedłem do psychiatry mając dokładnie tyle samo lat ile Ty miałaś gdy się uzależniłaś. Powinnaś coś zmienić.
Szukałaś pomocy?
Idź do lekarza. Wbrew temu co w Polsce się uważa leki mogą BARDZO pomóc w odstawieniu alkoholu. Z umiarem, oczywiście.
Brak happy endu i wyjątkowo plastycznie opisane. Dodatkowo kwestia mi bliska i nawet wiek ten sam.
Właściwie to specjalnie dla tego wyznania się zarejestrowałem.
Odezwij się proszę na szawadzki@st.swps.edu.pl