#5yutC
Co ważne, dzień wcześniej spłukiwanie wody w kibelku szlo kiepsko, nie wiedziałam w sumie dlaczego, bo nigdy tak się nie działo, nigdy dużo papieru nie wrzucamy.
Restauracja. Wszystko super, mamy jeszcze trochę czasu do seansu, więc wrócimy do mieszkania. Po drodze poczułam, że muszę iść koniecznie na dwójkę, ból brzucha okropny, już wiedziałam, że będzie ciężko. W mieszkaniu szybko do łazienki. Po prostu się ze mnie lało, płakałam z bólu. Brata też wzięło, więc tak na zmianę. Dodatkowo co chciałam się umyć, bo"może już po wszystkim", to w trakcie mycia znowu czułam, że nie wytrzymam i po prostu wszystko leciało do wanny. A co było najgorsze? Kibel był zapchany. Co próbowaliśmy spuścić wodę, to jej coraz więcej, trochę malało i tak w kółko. W pewnym momencie nie dało się nic zrobić, woda nie schodziła, pływały gówna w połączeniu z papierem toaletowym, smród jak nie wiem, bratu przeszło, a mi nie, więc załatwiałam się do wanny... Nie miałam przepychaczki, więc może soda z octem? Efekt marny, tylko zapach jeszcze gorszy. Nie wiem co robić, bo jak mogło się tak zapchać? Okazało się, że mój chłopak wylewał stary sos z obiadu i nie wiedział, że jest tam żeberko... Myślałam, że go uduszę, a jemu jeszcze było przykro, że krzyczę...
W domu nie miałam przepychaczki, więc chłopaki oderwali od wieszaka na pranie drut i jakoś tym próbowali odetkać, ale nic to nie dało. Zaraz seans, więc OK, zostawiamy to, może tej wody trochę zejdzie, a potem będziemy się martwić.
Wracamy z kina, woda stoi dalej. Mnie biorą nerwy jeszcze większe, już widzę, że trzeba będzie rozwalać cały kibel. Pojechaliśmy do sklepu (dzięki Bogu, że blisko całodobowy). Szukaliśmy przepychaczki (nie było), kupiliśmy kreta i długie rękawice do sprzątania. W mieszkaniu akcja - trochę kręta do środka, trochę pobulgotalo, jeszcze większy smród - ocet, kret+gówna. Przystąpiliśmy do ostatniej akcji ratunkowej. Ja założyłam rękawiczki, brat stał z wielkim workiem na śmieci, który też miał specyficzny zapach, ja grzebałam w kiblu, żeby wydostać to cholerne żeberko. Naciągnęłam sobie jak mogłam te rękawice, brak podtrzymywał jedna ręką tę, którą grzebałam, żeby mi nie opadła, ale i tak zawartość kibła wlała mi się do rękawic. Co chwila miałam odruchy wymiotne, na przemian wyzywałam chłapaka za jego głupotę, a potem śmiałam się z bratem z tego, co właśnie robimy. Koniec końców udało się wyciągnąć żeberko, kibel i wszystko dookoła umyte domestosem (włącznie z moją ręką).
Do tej pory jak poczuję zapach tych dużych czarnych worków na śmieci, to chce mi się wymiotować. Myślę, że rozwolnienie było przez połączenie kiszonek z mocno doprawionymi chinkali, które jadłam tylko ja i brat :)
W życiu nie widziałam żeby ktoś z taką energią opowiadał o gównie🙈
Cieszę się, że mogłam kogoś oświecić ;)
w tym jest tyle emocji i dynamiki że mimo chęci nie mogę skrytykować
Niezła akcja :D wyobrażam to sobie ;) najważniejsze, że się udało, bo by było gorzej jak woda wcale by nie schodziła i wszystko by wam wylało.. No gówniana sprawa 😁
To najlepsza historia o gównie, jaką czytałam.
Nie wierzę, że to napisałam xD
Ja bym kazała facetowi wyciągać to żeberko
Nie wiem czemu, ale dawno nic mnie na tej stronie tak nie rozbawilo 😂
A mnie szokuje, że umyłaś rękę domestosem, bo to jednak substancja żrąca.
Domestos to silny wybielacz, ale po takim jednorazowym umyciu ręki to może jej sucha skóra na chwilę zostać jeśli nie była podrażniona. Poza tym to raczej nic. Nie kapała się w nim przecież.
Skóra była sucha, trochę zaczerwieniona, ale kremowałam i było ok
Ale odważna jesteś, ja po takiej sraczce bym w życiu do kina nie poszła, bo bym się bała, że nawet nie poczuję, kiedy poleci.
Był strach, ale na szczęście w kinie brzuch tylko pobolewał i nie było już akcji w łazience :)
Nie wiem co to wyznanie ma w sobie, ale jest genialne 😂
Ale combo, plus 😂