#6C0JR
W dniu zakończenia technikum, już po rozdaniu świadectw na odchodne powiedziałam mu, że wreszcie się cieszę, że dzisiaj ostatni raz oglądam go na oczy. On odpowiedział mi jedno zdanie, które pamiętam do dziś: "Y zobaczysz, że się się jeszcze spotkamy". Ja tylko odwróciłam się i sobie poszłam w swoją stronę.
Skończyłam filologię angielską i złożyłam CV do mojego byłego technikum. I był tam też on. Poznał mnie od razu. Zebrałam się na odwagę i zapytałam go, dlaczego mnie tak nienawidził przez te wszystkie lata. Rozmawialiśmy bardzo długo, wyjaśniając sobie wszystko. Wyznał mi, dlaczego mnie traktował w ten sposób. Nie, nie byłam zła, tylko raczej zdziwiona.
Teraz jesteśmy małżeństwem. I wiecie co? Mam wspaniałego męża. Gdybym wtedy zrezygnowała z tej szkoły, to wszystko pewnie potoczyłoby się inaczej. Tak więc morał z tego krótki, że nigdy nie wiesz jak cię życie zaskoczy.
No ale dlaczego traktował Cię w ten sposób? Morały prawisz, a o puencie napisać zapomniałaś.
Chciał żeby jego żona mówiła płynnie po angielsku.
Ponieważ?
On uczy j. angielskiego i może by się wstydził, że jego żona sobie nie radzi z tym językiem.
Gdzie to jest w tekście?
Nigdzie. Tak sobie to rzuciłam, bo to jedyne sensowne wytłumaczenie, skoro autorka nie napisała o co chodzi. Równie dobrze mogło chodzić o to, że jako jedyna na niego nie leciała, więc uznał, że jest szansa, że coś wyniesie z lekcji, albo chciał wzbudzać w ludziach skrajne emocje - albo miłość, albo nienawiść.
A, ok.
No cóż, patologia tak ma, że potrafi się znęcać nad kimś "z miłości".
Hahaha :) racja, patusy są brzydkie, a przystojniaki to słodkie łobuzy, co to mocno kochają :)
Słodko pierdząco, dobry scenariusz dla tandetnego filmu.
Masz wspaniałego męża, który kiedyś lubił znęcać się nad nastolatkami i nie wiadomo, czy mu to przeszło. Super.
Dla autorki znęcaniem się było zwracanie uwagi na błędy językowe, co wydaje się podstawowym zadaniem nauczyciela. Pisze o nienawiści, ale nie wiadomo co więcej pod tym się kryje.
W każdym bądź razie wyznanie z serii żenua.
Liczyłem na inne zakończenie, że ona została dyrektorką i przełożoną tego nauczyciela i mogła się odegrać.
Na studiach tak miałem - pewien wykładowca zrobił doktorat i zatrzymał się w karierze na 20+ lat - byle do emerytury. Jedna z jego studentek, po obronie magisterki kontynuowała karierę naukową, później wyrobiła profesurę i została dziekanem tego wydziału - przełożoną swojego dawnego wykładowcy.
żenujące są te komentarze do wyznania. Dlatego nigdy tu nic nie publikuję, ale czasem zaglądam, bo niekiedy można znaleźć piękne wyznania. Mam wrażenie, że tę stronę opanowała banda frustratów. A co do komentarza, to sądzę, że nie było to technikum, tylko liceum, i nie chodziło o angielski, tylko o niemiecki. Prawda, A. ?
No to super