#6Equo
Chodziłem za nią, kryjąc się wśród tłumu. Ukradkiem robiłem zdjęcia. Wysyłałem anonimowo pogróżki jej partnerowi. W kolejce w sklepie starałem się stać jak najbliżej, by choć przelotnie poczuć jej zapach, dotknąć skrawka jej ubrania. Była dla mnie święta. To uczucie miało kolor bieli, szarego nieba, było czyste i nieskalane pożądaniem, którym się brzydziłem. Miałem wtedy 16 lat, ona zaś była praktykantką, przysłuchującą się nauczycielce języka polskiego. Doprowadzała mnie do szaleństwa.
Nie mogąc znieść, że dotyka ją ktoś inny, wpadałem w szał. Kaleczyłem dłonie, ręce, waliłem głową w biurko. W końcu wpadłem w obłęd. Byłem jednocześnie zbyt dumny, aby się do niej zbliżyć. Kochałem ją i brzydziłem się jej. Wszystko naraz. Miałem wrażenie, że przez ten obłęd doznaję pęknięcia w sobie, ta intensywność mnie wykańczała. Kilka lat później stwierdzono u mnie zaburzenie osobowości - możecie spekulować, jakiego rodzaju.
To ciągnęło się cztery lata, wyżerając mnie od środka. Pewnego dnia po prostu mi przeszło. Obecnie jestem po studiach, pracuję w jednej z bardziej popularnych fundacji. I nie jestem w stanie kochać. Nikogo. Nazywając ją swoją miłością życia, nikim nie potrafię się nawet zauroczyć. Więc tak trwam w tej rzeczywistości, samotny niczym śmiertelny bóg, zastanawiając się, czy kiedykolwiek spotkam kogoś, kto mną tak wstrząśnie, jak ona.
Tylko jak cię nie przyjmą do ASP, to nie mścij się, próbując podbić cały świat.
Też początek mi się skojarzył jak wstęp do biografii Hitlera
Już jest po studiach, wiec teraz czekamy....
Hitler nigdy nie miał zamiaru podbijać całego świata...
Taaa Hitler chciał stworzyć Unię Europejską jeszcze zanim to się stało modne :D
@Procesor
Całego nie, jego przydupasy (sojusznicy - Włosi, Japończycy, Węgrzy, Finowie, Rumuni itd.) też musieli coś z tego mieć
"Samotny niczym śmiertelny bóg."
No nieźle, a gdybyś nadal brał leki? Może by pomogło?
E tam, zawyżone mniemanie o sobie to nie choroba. A przynajmniej nie coś co się leczy tabletkami. Poza tym sama świadomość uważania się za lepszego od innych jest pierwszym krokiem do "wyleczenia". Najgorzej, jeśli taki ktoś mówi np "jestem gorszy bo mam IQ 567567 i nie pasuję do tego świata idiotów".
Nadal? Gdzie on pisze o tym, że kiedykolwiek brał leki?
wysyłanie do psychiatry z każdą pierdołą - jest...
Ironiczne jest to że im bardziej ktoś uważa się za wyjątkowego tym bardziej przeciętny (lub chory) jest.
A co ma do tego Wagner? Pytam serio?
Gdzie tu w ogóle jest niezwykłość? Ojciec Ci coś pokazywał i to czyni Cię niezwykłym?
Moze chodzi o to ze gdy jego rowiesnicy grali w gry, ogladali pokemony i sluchali smerfnych hitow czy jakichs kinder rapsów on zaznajamial sie ze sztuka wyzsza?
ja miałam podobnie i niestety takie działania przynoszą skutki odwrotne od zamierzonych - uczą dzieci snobizmu i "zachwycania się" rzeczami, ktorych nie rozumieją, jednoczesnie gardząc kulturą popularną jako tą "dla plebsu". rodzice powinni dobierać dzieła kultury stosownie do wieku dziecka, tak, żeby z jednej strony nie były to puste idiotyzmy pokroju teletubisiów i power rangers, z drugiej nie bylo to proponowanie siedmiolatce Hemingwaya i Dostojewskiego...
Nadal nie wiem czemu ma to świadczyć o niezwykłości Erick76
Narcyzm?
tylko nie inspiruj się za bardzo tym Goethem, bo skończysz jak bohater najbardziej znienawidzonej lektury większości gimnazjalistów...
Wyjątkowy jest/był Twój ojciec, Ty miałeś luksus być przez niego wychowywany. Nikt, kto dorasta w muzeum nie jest wart tyle, co eksponaty, nie stajemy się wspanialszymi dzięki otoczeniu, a dzięki sobie. Twoje poczucie, że jesteś wyjątkowy kojarzy mi się z przysłowiem "rzucać perły między wieprze" - mogłeś dzięki obcowaniu z muzyką i malarstwem pobudzić swoją wrażliwość artystyczną, a Ty po prostu potraktowałeś ten wysiłek ojca jako powód do pychy.
Brzmi niepokojąco.
czy ty masz synestezje?
To da się wytrenować... Chociaż, w tym wypadku, raczej wytresować u dziecka. Po prostu ojciec przyzwyczaił jego mózg do łączenia obszarów, które, najczęściej, pozostają osobno. Swoją drogą, fajne uczucie. Możne się też nauczyć samemu, ale to wymaga sporo medytacji (albo sporo LSD) ;)
A propos. Czy synestezja jest takze to, ze ktos kojarzy pewne slowa (nie zwiazane z jedzeniem) z danymi potrawami? Bo ja tak mam.
Nie. To po prostu skojarzenie. Synestezja to wtedy, gdy czujesz swoiste połączenie zmysłów.. smak koloru, zapach dźwięku.. Czasem ogarnia to kilka zmysłów naraz.. Czasem dodatkowo takie, jakich na co dzień nie używamy.. Bardzo trudni to wytłumaczyć, bo trochę brakuje w języku określeń na sytuację, gdy dźwięk pachnie Ci na niebiesko, wczesną wiosną dwa lata temu z dodatkiem uśmiechu rudej dziewczyny. 😉🤔
Ja często mówię "przycisz światło", bo jasne jest dla mnie za "głośne". Wysokie dźwięki też są jasne, aż do oślepiającej białości (do tego dotykowo - ostre), niskie są ciemne, miękkie.
Umbriel, daj już spokój biednej dziewczynie.
Drago, daj już spokój Umbrielowi. To zaczyna wyglądać na obsesję większą niż u autora ;)
A już myślałam, ze nasz psychodraguś dał sobie spokoj.
Dragomir, idź się leczyć z pedofilii i przestań fantazjować o małych dzieciach.